Kampania w wielu państwach wygląda niemrawo, z wyjątkiem Niemiec, gdzie dochodzi wręcz do ataków na polityków.

W ostatnich dniach trzy, a w całym ubiegłym roku prawie 2800 razy doszło w Niemczech do ataków na polityków różnych frakcji. Przypadki, które odnotowano w trakcie tej kampanii wyborczej, dotyczą polityków Zielonych oraz Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD), choć o podobnych sprawach alarmuje też skrajna prawica, w tym Alternatywa dla Niemiec (AfD). Napadnięta została była burmistrz Berlina i była polityk rządu Angeli Merkel – Franziska Giffey z SPD oraz w trakcie rozwieszania plakatów wyborczych w Dreźnie: Yvonne Mosler z Zielonych oraz Matthias Ecke z SPD. Tymczasem w pozostałej części UE temperatura sporów jest znacznie niższa.

Właściwie działania Komisji Europejskiej dziś ograniczają się głównie do składania podpisów pod już dawno uzgodnionymi i przyjętymi dokumentami, prowadzenia polityki międzynarodowej oraz – dla samych zainteresowanych – kampanii wyborczej. Szefowa KE i kandydatka Europejskiej Partii Ludowej (EPP) na drugą kadencję kontynuuje swój objazd po Europie, gdzie bierze udział w różnych wydarzeniach – zarówno wiecach wyborczych, jako kandydatka, oraz konferencjach czy spotkaniach międzynarodowych – jako reprezentantka UE.

Choć te role powinny być wyraźnie rozgraniczone, to choćby wizyta w Warszawie wyraźnie pokazała, jak jest to trudne w praktyce. Von der Leyen, dziś występując w podwójnej roli, zarówno ustawia się do zdjęć z kolejnymi kandydatami jej rodzimej frakcji, jak i prowadzi negocjacje z Waszyngtonem, Pekinem i najważniejszymi stolicami europejskimi w kluczowych kwestiach Ukrainy czy wojny w Gazie.

Von der Leyen musi zabiegać zarówno o poparcie dla swojej frakcji, w skład której wchodzą konserwatywne czy chadeckie ugrupowania z całej Europy (w tym PO), jak i o poparcie dla siebie. Ostatecznie bowiem o wyborze składu Komisji, w tym zwłaszcza jego przewodniczącego, zdecydują szefowie państw i rządów 27 krajów. W każdym z nich kampania toczy się własnym, zazwyczaj dość stabilnym rytmem, z wyjątkiem Niemiec, gdzie rządzą ugrupowania opozycyjne do rodzimej dla szefowej KE partii CDU.

I to właśnie Olaf Scholz musi się dziś zmagać z największą temperaturą kampanii w UE. Oburzenie w Niemczech wyrażają wszystkie strony sceny politycznej. Niektórzy jednak – jak „Frankfurter Allgemeine Zeitung” – oceniają ataki jako skutek długiego procesu i niedostatecznego piętnowania dotychczasowych napaści na polityków. W pozostałych krajach jednak wybory, w których – jak przekonują centrum i lewa strona sceny politycznej – chodzi o zatrzymanie fali populizmu i skrajnej prawicy lub – jak twierdzi prawa strona – trzeba postawić tamę zielonej transformacji i biurokracji, kampania nie budzi tak skrajnych emocji.

We Francji dyskusje medialne zdominowały przygotowania do igrzysk olimpijskich, co znajduje nawet odzwierciedlenie w wystąpieniach międzynarodowych Emmanuela Macrona, który forsuje pomysł zawieszenia broni we wszystkich globalnych konfliktach na czas olimpiady. Na ulicach Paryża z kolei częściej widać protestujących w sprawie sytuacji w Gazie niż rolników blokujących ulice. We Francji sondaże wyglądają dość stabilnie i wskazują na niemal dwukrotną przewagę Zjednoczenia Narodowego (ok. 32 proc. poparcia) nad obozem prezydenckim. Partią kojarzoną dotychczas z Marine Le Pen kieruje dziś 28-letni Jordan Bardella, który doprowadził do wzrostu poparcia z 22 proc. w maju ub.r. do obecnego poziomu dającego bezpieczne zwycięstwo.

Gdy w Paryżu i Berlinie rządzący liderzy obawiają się rosnącego poparcia prawicy, Madryt i Lizbona skupione są na sprawach wewnętrznych. Premier Hiszpanii Pedro Sánchez, choć pozostał na stanowisku, to zmaga się z zarzutami powoływania się na wpływy przez swoją żonę, a dodatkowo katalońskie ugrupowania regionalne, dzięki którym jego rząd cieszy się większością, wysuwają coraz większe oczekiwania. Z kolei w Portugalii nowy rząd dopiero odnajduje się w europejskiej układance po tym, jak w wyniku afery korupcyjnej stanowisko stracił socjalista António Costa.

W krajach Europy Środkowo-Wschodniej, w Skandynawii i państwach bałtyckich dominują tematy związane z bezpieczeństwem, stąd zarówno podczas wizyty w Polsce, jak i na Litwie von der Leyen wyraźnie zapewniała, że Komisja pod jej kierownictwem nie zapomni o sprawie ukraińskiej. Migracja przebija się jedynie w greckiej kampanii.

Zbiorcze sondaże ujmujące prognozy krajowych ośrodków utrzymują od początku, że po raz kolejny sukces odniesie EPP, która może uzyskać nawet 174 mandaty w 720-osobowym Parlamencie Europejskim. Na kolejnym miejscu są tradycyjni koalicjanci chadeków, czyli Socjaliści i Demokraci (S&D) – ok. 145 mandatów, a podium zamyka skrajnie prawicowa Tożsamość i Demokracja (85 mandatów), która skupia m.in. niemieckie AfD czy francuskie Zjednoczenie Narodowe. W stosunku do wcześniejszych prognoz z kwietnia i marca poparcie powraca do ugrupowań liberalnych, których frakcja w PE, czyli Renew Europe (m.in. Polska 2050), w sondażach utrzymuje się na czwartym miejscu i mogłaby liczyć na 81 mandatów, czyli o 7 więcej niż następni w kolejce Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (PiS). ©℗