Podstawowe pytanie brzmi, jakie są niejawne elementy porozumienia Azerbejdżanu z Rosją w sprawie przedwczesnego wycofania sił pokojowych.

Prezydent Azerbejdżanu İlham Aliyev spotkał się wczoraj ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Władimirem Putinem. Wizyta w Moskwie odbywa się w trakcie wycofywania rosyjskich oddziałów z Górskiego Karabachu, ostatecznie zajętego przez siły azerbejdżańskie we wrześniu 2023 r., czemu towarzyszyła ucieczka niemal całej ormiańskiej ludności parapaństwa. Struktury samozwańczej Republiki Górskiego Karabachu pod naciskiem Baku następnie się samorozwiązały. W najbliższym czasie do Rosji ma przylecieć także premier Armenii Nikol Paszinjan, ale dokładna data nie jest na razie znana. – Nie ma powodów, by się nie spotykać – przewrotnie komentował szef rządu.

Zgodnie z porozumieniem o zawieszeniu broni, które Armenia i Azerbejdżan zawarły po poprzedniej eskalacji konfliktu w listopadzie 2020 r., rosyjskie siły pokojowe miały pilnować warunków rozejmu przez pięć lat z możliwością przedłużenia tego okresu. W spornym regionie – w sensie prawnomiędzynarodowym należącym do Azerbejdżanu, ale od lat 90. kontrolowanym przez miejscowych Ormian – powstało też rosyjsko-tureckie centrum monitoringu w Ağdamie. Pobytowi „mirotworców” towarzyszył wzrost wpływów Rosji. Górski Karabach uznał rosyjski za drugi język urzędowy, a ormiański biznesmen z rosyjskim paszportem Ruben Wardanjan przez trzy miesiące kierował nawet pracami miejscowego rządu. Dzisiaj po Republice Górskiego Karabachu nie ma już śladu, a Wardanjan prowadzi głodówkę w więzieniu w Baku. W sumie Azerbejdżan zatrzymał kilkudziesięciu karabaskich urzędników i wojskowych, w tym trzech prezydentów parapaństwa.

Rosjanie rzadko dobrowolnie porzucają zagraniczne przyczółki, więc informacja o ich przedwczesnym wycofaniu się z Azerbejdżanu wywołała zaskoczenie. To pierwszy taki przypadek od 2007 r., kiedy na mocy porozumień z Gruzją za czasów prezydenta Micheila Saakaszwilego Kreml zwrócił bazy wojskowe w Achalkalaki i Batumi. Rozejmu w Karabachu bezskutecznie pilnowało 1960 wojskowych, którzy dysponowali 90 transporterami opancerzonymi i 380 innymi pojazdami. Azerbejdżański ekspert wojskowy Adalat Verdiyev podzielił się z wydaniem „Kawkazskij uzieł” szacunkami, według których do 19 kwietnia region opuściło 30 proc. składu osobowego, wywożąc 40 proc. pojazdów. – Demontaż infrastruktury zajmie pewien czas. Sądzę, że pełne wycofanie rosyjskich wojskowych z Azerbejdżanu nastąpi do września, może nieco wcześniej. Najważniejsze, że zapadła decyzja polityczna, pozostaje jej techniczne wykonanie – dodał Verdiyev.

Wycofanie rosyjskich sił było zapewne jednym z tematów rozmów Aliyeva z Putinem, choć strony nie informowały o tym wprost. – Zawsze aktywnie dyskutujemy o sprawach regionalnych, wychodząc od konstruktywnych stosunków sojuszniczych – mówił rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Pretekst do wizyty jest nieco naciągany: planowane na lipiec obchody 50-lecia decyzji radzieckiego rządu o budowie kolei bajkalsko-amurskiej, którą w latach 80. nadzorował ówczesny wicepremier ZSRR Heydar Aliyev, ojciec İlhama i jego poprzednik na stanowisku przywódcy Azerbejdżanu. W muzeum Heydara Aliyeva w Baku można znaleźć specjalny bilet na przejazd pierwszym pociągiem tą trasą. Eksperci zastanawiają się, co Moskwa uzyska w zamian za wyjście z Karabachu, poza zwolnieniem 1960 żołnierzy, których teoretycznie będzie mogła teraz wysłać na front ukraiński.

Na Kaukazie żywe są teorie, że wycofanie się Rosjan to zielone światło dla dalszej rozprawy z Armenią. Zwłaszcza że jej premier Paszinjan w ostatnim czasie zacieśnia współpracę z państwami Zachodu, ku rosnącemu niezadowoleniu Moskwy, i też chce ograniczyć obecność rosyjskich żołnierzy. O likwidacji ważnej bazy w Giumri nie ma mowy, ale Erywań oświadczył, że 1 sierpnia rosyjscy pogranicznicy mają zniknąć ze stołecznego lotnisko, a z północnej części granicy z Azerbejdżanem od razu po uzgodnieniu jej przebiegu. Rozmowy, które mają prowadzić do spadku napięcia i umożliwić podpisanie traktatu pokojowego, trwają w najlepsze. W piątek Armenia zgodziła się na zwrot czterech wsi, które przed upadkiem ZSRR formalnie były częścią Azerbejdżanu. Delimitacja granicy wywołuje niepokój ormiańskich mieszkańców pogranicza, którzy od piątkowego wieczora blokują ważną trasę M6 z Wanadzoru do Bagrataszenu na gruzińskiej granicy. Na miejsce protestu wysłano policyjne siły specjalne. ©℗