Grenell to polityczny celebryta wykonujący na całym świecie specjalne misje w imieniu republikanów.

ikona lupy />
Były ambasador USA w Niemczech Richard Grenell / EPA/PAP / fot. Chris Kleponis/Polaris Images POOL/EPA/PAP

Nawet jak na wyśrubowane amerykańskie standardy Richard Grenell to postać wyjątkowo barwna. Powiązany z wywiadem dyplomata obieżyświat, często zmieniający stanowiska, działający oficjalnie lub półoficjalnie.

Od początku kariery politycznej na przełomie wieków związany z republikanami, doradzający różnym politykom tej partii, w tym Mittowi Romneyowi w jego nieudanej kampanii prezydenckiej w 2012 r. Prywatnie od wielu lat jest w związku ze swoim partnerem. Zabieganie o prawa osób homoseksualnych w USA i poza granicami nie przeszkadza mu określać się mianem konserwatysty. Oprócz tego jest znany ze zwycięskiej walki z rakiem i ciętego języka, który często zmusza go do składania przeprosin. Poza polityką prowadzi firmę konsultingową i angażuje w medialne projekty po prawej stronie amerykańskiej sceny politycznej. W 2021 r. został dyrektorem w sprzyjającej Donaldowi Trumpowi telewizji Newsmax.

Ten niedający o sobie zapomnieć polityk celebryta ma szanse zostać następnym sekretarzem stanu. Może tak się stać, gdy Trump wygra wybory, o czym wspominał niedawno jego syn Donald Trump Jr. Z byłym prezydentem Grenell ma doskonałe relacje, jest podejmowany w jego florydzkiej rezydencji w Mar-a-Lago, gra z nim w golfa w jego klubie w Bedminster w stanie New Jersey. Grenell, podobnie jak Trump, uważa, że Joe Biden został przywódcą Stanów Zjednoczonych na skutek wyborczych fałszerstw. Nic dziwnego, że najważniejszy republikanin nie szczędzi mu komplementów i daje mu wolną rękę w sprawach zagranicznych w nieoficjalnym gabinecie cieni. Ostatnio Grenell próbował doprowadzić do spotkania Trumpa z tureckim prezydentem Recepem Tayyipem Erdoğanem. Na razie bez sukcesu.

Z kolei w Gwatemali Grenell wspierał prawicowych polityków pozostających w złych relacjach z administracją Bidena. Jego CV z czasów prezydentury Trumpa wygląda jeszcze bardziej imponująco. W latach 2018–2020 był ambasadorem w Niemczech, a w latach 2019–2021 – specjalnym wysłannikiem prezydenta ds. rozmów między Kosowem a Serbią. W 2020 r. przez kilka miesięcy pełnił funkcję dyrektora Wywiadu Narodowego; to najwyższe stanowisko w amerykańskich strukturach wywiadowczych. Jako ambasador regularnie krytykował rząd w Berlinie za budowę gazociągu Nord Stream 2, groził mu sankcjami, a także zabiegał o ograniczenie liczebności amerykańskich wojsk w RFN. W Belgradzie do dziś jest podejmowany właściwie jako oficjalny urzędnik, a prezydent Aleksandar Vučić nadał mu państwowe odznaczenie. Szacuje się, że jego inwestycje w nieruchomości na Bałkanach, głównie w Albanii i Serbii, mają wartość 1 mld dol.

W jego karierze jest też wątek Polski. Dwa tygodnie przed wyborami prezydenckimi w 2020 r. Grenell opublikował w „The Hill” artykuł o naszym kraju. Znając przeszłość autora, trudno było się oprzeć wrażeniu, że miał on kontekst kampanijny, a celem było dotarcie do wyborców polskiego pochodzenia. Grenell chwalił w nim Trumpa za dołączenie Polski do programu bezwizowego i podkreślał znaczenie współpracy wojskowej z Warszawą. „Jeśli chodzi o zagrożenie ze strony Rosji, to Polska stała się najsilniejszym sojusznikiem USA w Unii Europejskiej i NATO” – czytamy w tekście. Niedługo po publikacji pojawiły się spekulacje, że w przypadku wygranej Trumpa Grenell byłby zainteresowany stanowiskiem ambasadora nad Wisłą. Zważywszy na jego wysoką pozycję w otoczeniu Trumpa, wątpliwe jednak, by był to szczyt jego marzeń.

Cztery lata później rozdźwięk między nim a Warszawą jest nieco większy. Po pierwsze dlatego, że Grenell wspiera na świecie polityków związanych z twardą prawicą, próbując podtrzymywać kontakty między nimi a Trumpem. Po drugie, ma inną wizję zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej. Grenell – jeden z czołowych przedstawicieli ruchu America First, choć z pewnością nie najbardziej izolacjonistyczny – uważa, że to „twarda dyplomacja, a nie nieograniczone finansowanie Ukrainy, jest kluczem do zakończenia wojny”. Sojusznik Trumpa mówił też, że nie rozumie, dlaczego Departament Stanu nie przedstawia w sprawie Ukrainy „żadnych pomysłów”. Prócz tego przekonuje, że Władimir Putin – którego notabene nazywa „szaleńcem” – chce zwycięstwa Bidena, bo demokraci są słabi wobec rosyjskiego przywódcy. ©℗