Z ustaleń DGP wynika, że wkrótce Warszawę odwiedzi wieloletni przywódca Turcji. Rozmowom z władzami Polski ma towarzyszyć forum gospodarcze.

Z wizytą do Polski ma przyjechać prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan. Jak wynika z nieoficjalnych informacji DGP, oba państwa są na etapie ustalania terminu spotkania. Pod uwagę jest brana druga połowa maja. Choć w 2019 r. Erdoğan uczestniczył w zwołanej przez ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa bliskowschodniej konferencji pokojowej w Warszawie, ostatnią oficjalną wizytę nad Wisłę odbył dwa lata wcześniej. Wywołała ona spore zamieszanie: Warszawa stała się bowiem pierwszą europejską stolicą, którą turecki przywódca odwiedził po nieudanej próbie puczu wojskowego w Turcji i wzmocnieniu niedemokratycznego kursu nad Bosforem.

Spotkanie Dudy i Erdoğana

ikona lupy />
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan / EPA/PAP / fot. Erdem Sahin/EPA/PAP

Rozmowom prezydentów Andrzeja Dudy i Erdoğana ma towarzyszyć polsko-tureckie forum gospodarcze. Podobne wydarzenie zostało zorganizowane w 2017 r., kiedy dwustronne obroty wynosiły mniej niż 6 mld euro rocznie. – Potencjał naszych krajów jest większy. Mam nadzieję, że w ciągu 4–5 lat te obroty zwiększą się do ponad 10 mld euro – mówił wtedy Duda. Cel udało się osiągnąć, bo już w 2023 r. przekroczyły one 12,5 mld euro. To wciąż niewiele w porównaniu z największymi partnerami handlowymi Polski. Turcja nie znajduje się w pierwszej dziesiątce. Ale z analizy Polsko-Tureckiej Izby Handlowej wynika, że w ciągu najbliższych lat trend wzrostowy się utrzyma, a dwustronna wymiana handlowa może przekroczyć 20 mld euro rocznie. – Choćby dlatego, że Turcy mają ochotę przejąć ruch handlowy, który odbywa się między Polską a Chinami. Sporo już się udało w tym zakresie osiągnąć. To korzystne także z naszej perspektywy, bo Turcja nie dość, że jest bliżej, to postrzegana jest jako bardziej stabilny partner. W tym sensie, że nie dochodzi np. do zakłóceń łańcuchów dostaw – mówi DGP prezes Izby Marek Nowakowski.

Splot następujących po sobie niefortunnych zdarzeń, jak pandemia koronawirusa czy kryzys na Morzu Czerwonym, sprawił, że eksperci zaczynają zwracać uwagę również na turecki potencjał przemysłowy. Ankara coraz częściej jest nazywana „nową fabryką świata”. Zachodni producenci przenoszą tam produkcję z Dalekiego Wschodu. – Nie odnotowujemy jednak wzrostu inwestycji polskich w Turcji – zauważa Nowakowski. Obecnie największym inwestorem na rynku tureckim jest wrocławska Grupa Selena, producent chemii budowlanej. Firma wybudowała w Turcji fabrykę do obsługi rynku tureckiego i krajów sąsiednich. – Obecnie udział Seleny w rynku chemii budowlanej w Turcji wynosi około 10 proc. w kluczowych kategoriach produktowych – przekazał DGP Bartosz Solarewicz z siedziby przedsiębiorstwa w Polsce.

Nowakowski podkreśla, że jednocześnie nie rośnie poziom inwestycji tureckich nad Wisłą. – Jest to o tyle dziwne, że w Turcji jest dużo kapitału, szczególnie rodzinnego. Wielkie tureckie przedsiębiorstwa są obecne w Polsce, ale nie inwestują tu, tylko wykonują kontrakty – mówi. Te zdobywają głównie na budowę dróg ekspresowych i autostrad. Na polskim rynku przoduje m.in. firma Kolin İnşaat, która zdobyła dotychczas dwa kontrakty drogowe o łącznej wartości 1,5 mld zł.

Współpracę w tym zakresie mogą zahamować unijne przepisy. DGP opisywał w ubiegłym tygodniu opinię Anthony’ego Collinsa, rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), w której stwierdził, że przepisy UE nie zezwalają na udział w przetargach wykonawców spoza wspólnoty. Jeśli TSUE wyda orzeczenie zgodne z opinią Collinsa, przedsiębiorstwa z Turcji – ale również z Chin czy Kazachstanu – mogą stracić dostęp do rynku.

Z informacji Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH) wynika, że jedną z największych tureckich inwestycji na terenie Polski będzie w najbliższych latach budowa zakładu firmy Ege Kimya, który ma wytwarzać sole niklu i kobaltu stosowane w produkcji baterii do pojazdów elektrycznych. Fabryka powstanie na terenie parku przemysłowego w Stargardzie i będzie pierwszym zakładem produkcyjnym firmy zlokalizowanym poza Turcją. Wiąże się również z ambicjami samego Erdoğana, który wskazywał pod koniec ubiegłego roku, że Turcja „jest zdeterminowana, by stać się europejską bazą produkcyjną baterii do pojazdów elektrycznych najpóźniej do 2030 r.”.

Mniejszym zainteresowaniem cieszy się na razie przemysł zbrojeniowy. – Współpraca w tym zakresie właściwie nie istnieje. A po 2014 r., kiedy Rosjanie zajęli Krym, Turcy bardzo rozwinęli badania i produkcję militariów. To jest dobra nisza. Zakładam, że podczas wizyty Erdoğana będzie to jeden z ważniejszych tematów rozmów – przekonuje Nowakowski. Na razie Warszawa zdecydowała się jedynie na zakup tureckich dronów. Wart 270 mln dol. kontrakt na dostawę do Wojska Polskiego czterech zestawów Bayraktarów TB2 oraz przeznaczonej do nich amunicji Inspektorat Uzbrojenia Ministerstwa Obrony Narodowej podpisał w maju 2021 r.

Ankara nie jest nad Wisłą postrzegana jako najbardziej wiarygodny partner w zakresie obronności. Choćby dlatego, że przez 1,5 roku blokowała akcesję Szwecji do NATO. Władze kraju tłumaczyły swoją decyzję rzekomym wsparciem Sztokholmu dla kurdyjskich organizacji, które Turcja uważa za terrorystyczne. Turecki parlament zatwierdził członkostwo dopiero w styczniu 2024 r. Pięć lat wcześniej Turcja z podobnych pobudek blokowała plany ewentualnościowe dla Polski i krajów bałtyckich. To ramowa strategia sojuszniczego reagowania w razie wystąpienia zagrożenia dla któregoś z członków NATO. Ostatecznie z weta się wycofał. ©℗