Szwecja stała się 32. państwem Sojuszu. Kolejnej akcesji szybko nie będzie, ale za to obrona krajów członkowskich będzie nieco łatwiejsza.

Dziś w samo południe przed kwaterą główną Sojuszu Północnoatlantyckiego w Brukseli odbędzie się uroczystość podniesienia flagi Szwecji, która w ubiegły czwartek oficjalnie stała się 32. państwem członkowskim organizacji. – Szwecja cieszy się obecnie ochroną przyznaną na mocy art. 5, co stanowi ostateczną gwarancję wolności i bezpieczeństwa sojuszników. Szwecja wnosi ze sobą sprawne siły zbrojne i najwyższej klasy przemysł obronny. Akcesja czyni NATO silniejszym, a Szwecję bezpieczniejszą – stwierdził Jens Stoltenberg, sekretarz generalny Paktu.

Artykuł 5 to w uproszczeniu zasada „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Sam proces akcesji zajął Skandynawom prawie dwa lata, odpowiednie dokumenty złożyli wkrótce po inwazji Rosji na Ukrainę. Jednak do tej pory Turcja, a później Węgry nie chciały ratyfikować umowy. O ile Turcy mieli zastrzeżenie co do tego, jak Szwecja prowadzi swoją politykę bezpieczeństwa w zakresie zwalczania terroryzmu, to działanie Węgier trudno interpretować inaczej niż realizację szerszej polityki prorosyjskiej Budapesztu.

Co zmieni przystąpienie do NATO? Szwedzkie wojsko od lat ćwiczy z krajami Sojuszu (także teraz podczas trwających ćwiczeń Steadfast Defender 24), tak więc w tym zakresie rewolucji nie będzie. Kluczowe jest to, że po wcześniejszym przystąpieniu Finlandii Morze Bałtyckie stało się wewnętrznym zbiornikiem Sojuszu i kraje członkowskie będą je w stanie kontrolować. W razie ewentualnego ataku przeciwnika to znacznie ułatwi wsparcie drogą morską i powietrzną Litwy, Łotwy i Estonii, które lądem z pozostałymi krajami NATO są połączone tylko poprzez mający kilkadziesiąt kilometrów szerokości przesmyk suwalski.

– Przystąpienie pokazuje, że drzwi do NATO pozostają otwarte i że każdy naród ma prawo wybrać własną drogę – wyjaśniał Norweg, który w najbliższych miesiącach odejdzie ze stanowiska sekretarza generalnego. Jednak wydaje się, że zbyt szybko nowych członków Sojusz nie zyska. Najgłośniej było w ostatnich latach o możliwej akcesji Ukrainy, ale to nie wydarzy się co najmniej do zakończenia wojny z Rosją. Podobnie wygląda sytuacja Gruzji, która ma swoje „republiki separatystyczne”, czyli Osetię Południową i Abchazję. Nie ma szans, by obecnie NATO przyjęło w swoje szeregi państwo, które ma tego rodzaju spory.

Formalnie najbardziej zaawansowana w procesie akcesji jest Bośnia i Hercegowina, która otrzymała Membership Action Plan już w 2010 r. Jest to sojuszniczy program, który pomaga państwom ubiegającym się o członkostwo przejść przez proces reform instytucjonalnych niezbędnych do przystąpienia do Sojuszu. Jednak wśród Bośniaków członkostwo w NATO to temat kontrowersyjny, m.in. dlatego władze tego kraju nie spieszą się – program reform zaprezentowano dopiero w 2019 r. Tak więc w przypadku tego kraju także nie będzie szybkiej akcesji.

Za to już latem w Waszyngtonie odbędzie się kolejny szczyt Sojuszu. Ubiegłego lata w Wilnie przyjęto m.in. trzy regionalne plany obronne, które dokładnie określają, jak NATO będzie się bronić przed Rosją. Tego typu dokumentów obejmujących obszar Europy Środkowo-Wschodniej wcześniej nie było. Czego się spodziewać tym razem po spotkaniu liderów politycznych 32 państw NATO?

– Nie podjęto spektakularnych decyzji dla wzmocnienia obronności. Na tym szczycie będzie powtarzane to, co już słyszeliśmy, że Europa znacząco zwiększa swoje wydatki na obronność i w tym roku już co najmniej 18 państw będzie wydawać minimum 2 proc. PKB na obronność, oraz usłyszymy deklaracje drobnych zmian. Ale raczej będzie to celebracja 75. urodzin NATO – tłumaczy dr Wojciech Lorenz, ekspert ds. bezpieczeństwa w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. – Myślę, że spotkanie będzie tak zorganizowane, aby unikać kontrowersyjnych tematów, które by mogły zostać wykorzystane w prezydenckiej kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych do atakowania administracji Joego Bidena. ©℗