Warszawa odrzuca warunki Kijowa, Bruksela zaczyna konsultacje ze środowiskami rolniczymi. Demonstranci eskalują działania.

Na drugą rocznicę napaści Rosji na Ukrainę Unii Europejskiej udało się jedynie przyjąć 13. pakiet sankcji i przedłużyć specjalne zasady handlu, które stały się w ostatnich miesiącach pośrednio źródłem napięć niemal na całym kontynencie. Szefowa Komisji Europejskiej nie miała dla Kijowa zbyt wielu dobrych wiadomości, jej wizyta była dość skromna, a każdy miał na nią inny scenariusz. Władze Ukrainy np. chciały spotkania na blokowanym przez polskich rolników przejściu granicznym. Mimo że premier Donald Tusk taki wariant wykluczył i jako datę spotkania zaproponował zaplanowane wcześniej na koniec marca konsultacje międzyrządowe, to na granicy pojawili się ukraińscy politycy z premierem Denysem Szmyhalem na czele.

Krytyczne decyzje

Sytuację mogą zaognić nowe regulacje zapowiedziane przez rząd. Przed weekendem szef rządu Donald Tusk zdecydował, że punkty graniczne z Ukrainą oraz wybrane odcinki dróg i torów kolejowych trafiają na listę infrastruktury krytycznej. Ma to zapewnić „100-proc. gwarancję, że pomoc wojskowa i humanitarna będą docierały bez żadnych opóźnień na stronę ukraińską”. Część obserwatorów łączy jednak tę decyzję z próbą rozwiązania problemu rolniczych strajków, które od kilku tygodni blokują przejścia między Polską a Ukrainą. W ostatnich dniach doszło do radykalizacji haseł manifestujących, co mocno uderza w stosunki między Warszawą a Kijowem.

Bartłomiej Jabrzyk, ekspert Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR), tłumaczy, że choć rolnicy mają gwarantowane konstytucyjnie prawo do protestów i zgromadzeń, to nie jest to jednak prawo absolutne, a ustawa o zgromadzeniach dopuszcza możliwość rozwiązania już trwających demonstracji, gdyby ich przeprowadzenie narażałoby na niebezpieczeństwo życie lub zdrowie ludzi. W tym przypadku pretekstem może być blokowanie pomocy humanitarnej i wojskowej płynącej do Ukrainy. Uznanie przejść granicznych i niektórych dróg za obiekty infrastruktury krytycznej daje rządowi podstawę do zdecydowanych działań wobec blokujących granicę rolników. – Z punktu widzenia prawa policja i Straż Graniczna będą mogły decyzją premiera lub ministra spraw wewnętrznych usunąć protestujących siłą. Jednak tylko w taki sposób i w takim zakresie, w jakim umożliwi to odblokowanie granicy – dodaje Jabrzyk.

Bruksela przygotowała propozycje zakładające zmniejszenie obciążeń biurokracją

Decyzja premiera spotkała się z ostrym sprzeciwem protestujących. Stowarzyszenie Oszukana Wieś zaapelowała o jeszcze większą mobilizację i obecność rolników z całej Polski na punktach granicznych. Szef Krajowej Rady Izb Rolniczych Wiktor Szmulewicz wezwał do udziału w jutrzejszym marszu na Warszawę. Rolnicy z województwa warmińsko-mazurskiego planują zaś rozszerzyć blokady graniczne o polsko-litewskie przejście w Budzisku – tam rolnicy mają się pojawić w piątek, 1 marca. Zdaniem producentów rolnych ukraińskie zboże, które zgodnie z przepisami jedzie na Litwę tranzytem, tam staje się zbożem „unijnym” i bez kontroli kraju pochodzenia wraca na polski rynek.

Blokady szkodzą wymianie

Przeciągające się protesty rolników, a wcześniej przewoźników na granicy mogą się odbić na obrotach handlowych między Polską a Ukrainą. Po latach wzrostów import w 2023 r. zmalał o 28 proc., do 20,2 mld zł. Jest jednak ciągle na plusie w stosunku do 2021 r. Wzrost nadal odnotowuje eksport, choć jego dynamika nieco osłabła. W 2023 r. wyeksportowano z Polski na Ukrainę towary za 51,6 mld zł, czyli o ponad 13 proc. więcej. W 2022 r. dynamika wzrostu przekraczała 59 proc. To wystarczyło jednak, by zwiększyć nadwyżkę w handlu o niemal 80 proc. r/r, do ponad 31 mld zł.

Warto zaznaczyć, że ubiegły rok przyniósł wyhamowanie importu produktów rolno-spożywczych do Polski z Ukrainy. Jego wartość zmniejszyła się w 2023 r. o ponad 38 proc., do 7,7 mld zł. Ta kategoria jest jednak liderem wśród produktów sprowadzanych z Ukrainy, z 38-proc. udziałem. W roku poprzednim odpowiadała za 44 proc. importu. Eksport polskiej żywności zanotował niemal 7-proc. wzrost w porównaniu z 2022 r., do 4,72 mld zł. Nie zagwarantowało to jednak umocnienia udziałów tej kategorii w całym eksporcie na Ukrainę. Te wręcz spadły do 9,14 proc., z 9,7 proc. w 2022 r. i 12,9 proc. w 2021 r.

UE strajkuje

Protesty rolników w Polsce oraz m.in. Rumunii i Bułgarii początkowo były związane z napływem zboża z graniczącej z tymi krajami Ukrainy, jednak dziś protestuje niemalże cała Europa. Rolnicy z UE chcą rewizji zielonej transformacji, czyli nowych proklimatycznych regulacji, które miałyby osłabić ich konkurencyjność. Wspólna jest też radykalizacja strajków – w Paryżu protestujący wtargnęli w weekend na targi rolnicze, które miał odwiedzić Emmanuel Macron, w Polsce pojawiały się prorosyjskie akcenty. Instytucje europejskie przestrzegają przed wzmożoną działalnością dezinformacyjną Kremla, a Tusk potępił proputinowskie incydenty na polskich protestach. Kluczowe jednak zarówno dla Brukseli, jak i państw członkowskich będzie znalezienie odpowiedzi na oczekiwania rolników, które wybiegają daleko poza ewentualną zmianę regulacji liberalizujących handel z Ukrainą w okresie wojny.

W Warszawie von der Leyen i Tusk zapowiedzieli przeznaczenie ok. 6 mld zł ze środków unijnych, które zostaną Polsce formalnie odblokowane we wtorek, na bezpośrednie wsparcie producentów żywności. Prawdopodobnie w ramach różnych programów i funduszy poszczególne państwa członkowskie również będą decydować się na doraźne wsparcie rolników lub wycofywać z niektórych pomysłów jak obniżka dopłat do paliwa rolniczego w przypadku Niemiec. Bruksela, która wiosną ub.r. dość szybko próbowała zamknąć problem wpływu ukraińskiego zboża na unijny rynek, dziś musi się zmagać ze znacznie szerszą paletą problemów. Pierwszą okazją do ich omówienia będzie dzisiejsze spotkanie ministrów ds. rolnictwa na które Bruksela przygotowała głównie propozycje zakładające zmniejszenie obciążeń biurokratycznych dla rolników. W marcu natomiast mają zostać przeprowadzone szerokie konsultacje ze środowiskami rolniczymi z całej UE dotyczące zarówno wpływu Zielonego Ładu, jak i dalszych warunków handlu z Ukrainą.

Na razie te ostatnie obowiązują do czerwca przyszłego roku i mimo uwzględnienia potencjalnych ograniczeń handlowych w przypadku drobiu, jaj i cukru wciąż są powodem zaostrzania strajków w Polsce.

Protestującym udaje się jak na razie utrzymać dość szerokie poparcie społeczne. Właściwie każda partia polityczna, z koalicją rządzącą na czele, wspiera ich postulaty zarówno dotyczące wpływu zielonych regulacji, jak i ukraińskiego. Szef resortu rolnictwa Czesław Siekierski wezwał Brukselę do „maksymalnego ograniczenia i uproszczenia wymogów Zielonego Ładu”, a jego słowa ilustrują właściwie oczekiwania środowisk wiejskich z całej UE.

Odpowiedź na te postulaty mają na poziomie UE wypracowywać teraz ministrowie rolnictwa, z kolei polska i ukraińska delegacja mają przygotowywać porozumienie, którego horyzontem są spotkania obu rządów 28 marca. ©℗

rozmowa

Korzystamy na bliskości ukraińskiego rynku

ikona lupy />
Jan Strzelecki ekspert Polskiego Instytutu Ekonomicznego / Materiały prasowe
Z Ukrainą mamy dodatnie saldo obrotów towarowych. Jak budować relacje, by tę nadwyżkę powiększać?

Dodatnie saldo pokazuje, że korzystamy na bliskości ukraińskiego rynku. Nasz eksport, i to w warunkach wojennych, dynamicznie rośnie, i w dodatku nie dotyczy to tylko towarów związanych z prowadzoną wojną, takich jak: paliwo, broń, pojazdy mechaniczne, lecz także towarów niewojennych – nawozów, artykułów przetwórstwa spożywczego, chemii, kosmetyków czy lekarstw. Naszej wymianie handlowej pomagają postępująca integracja Ukrainy z UE i liberalizacja handlu. To zbliżenie do UE sprawi, że korzyści dla Polski będą jeszcze większe, aczkolwiek spowoduje też napięcia tam, gdzie pojawia się konkurencja, co widzimy na przykładzie branż rolniczej i transportowej. Źródłem przewag Ukrainy są zasoby surowcowe oraz niższe koszty pracy, kluczowe dla konkurencyjności m.in. rolnictwa.

Możemy wykorzystać te niskie koszty produkcji w Ukrainie?

Tak, bo korzystne jest wchodzenie na wyższe etapy technologiczne, np. rozwijanie przetwórstwa w rolnictwie i podnoszenie wartości towaru z udziałem bardziej zaawansowanych technologii także w innych branżach. Jesteśmy w bardzo korzystnym położeniu geograficznym – bezpośrednio na Wschodzie mamy potencjalnego dostawcę tanich surowców, a bezpośrednio na Zachodzie największą gospodarkę europejską i największego odbiorcę naszych dóbr.

Ukraina jest ponadto ważnym punktem lokowania naszych bezpośrednich inwestycji zagranicznych, choć – jako gospodarka – ogólnie mamy niewielki udział BIZ na świecie. Ekspansja jest korzystnym dla obu stron zjawiskiem, pozwoliłaby polskim firmom korzystać z niższych kosztów produkcji na miejscu, ale w obecnych warunkach bezpieczeństwa to mało prawdopodobne na dużą skalę. Poważną barierą jest sama granica polsko-ukraińska. Punkty graniczne nie są drożne, jakość dróg po stronie ukraińskiej jest niska, a w transporcie kolejowym linie po obu stronach granicy mają inne parametry. Wydaje się więc, że w perspektywie kilku lat kluczowa jest rozbudowa połączeń infrastrukturalnych.

Podpowiedzią dla schematu współpracy Polska–Ukraina mogą być układy gospodarcze Niemcy–Polska? Czyli sąsiad ze Wschodu dostarcza surowce, podzespoły, a sąsiad z Zachodu je przetwarza, tworzy wartość dodaną i sprzedaje z dużym zyskiem?

Musimy pamiętać, że nasz potencjał gospodarczy jest mniejszy od Niemiec, nawet jeśli porównamy naszą dzisiejszą gospodarkę do gospodarki Niemiec sprzed 20 lat. Oczywiście byłoby korzystnie zbudować taką zależność, ale niesie to też za sobą pewne ryzyka, bo ona naraża na odpływ inwestycji i przenoszenie ich na rynek ukraiński. Ukraina stanowi bardzo perspektywiczne zaplecze gospodarcze w kwestii wytwórczej, natomiast nie powinniśmy patrzeć na Wschód tylko w kategoriach dostaw tanich surowców i części. Ukraina to też bardzo atrakcyjny odbiorca towarów – ma dużą populację, wciąż duży potencjał przemysłowy, usługowy, rolniczy, rynek jest nienasycony. Kraj zbliża się do UE, więc ukraińska produkcja przyjmie unijne standardy jakości, zasady działalności się wyrównają, procedury uproszczą. Już teraz Polska stała się głównym partnerem handlowym dla Ukrainy i myślę, że te relacje powinny się dalej zacieśniać. ©℗

nc

Korzyści mogą być obopólne

ikona lupy />
Mateusz Michnik młodszy analityk ekonomiczny Forum Obywatelskiego Rozwoju / Materiały prasowe
Zbliżanie Ukrainy do UE może otworzyć nowe możliwości biznesowe polskim firmom?

Polska powinna odgrywać rolę starszego rodzeństwa w procesie integracji Ukrainy z UE. Znamy te mechanizmy, potrafilibyśmy szybko wykorzystać furtki, jakie by się otwierały wraz z postępującą integracją ukraińskiego rynku i zrównywaniu ich produkcji oraz usług do standardów europejskich. Widziałbym Polskę jako kraj mocno lobbujący za wejściem Ukrainy do UE. To pozwoliłoby jeszcze zintensyfikować wymianę handlową oraz poprawić pozycję inwestycyjną Polski w Ukrainie. Jesteśmy najbliżej Ukrainy – w sensie geograficznym i kulturowym – i byłaby to dla nas doskonała szansa do ekspansji zagranicznej. Już teraz Polska, oprócz Chin, jest największym partnerem handlowym Ukrainy, poprzedni rok skończyliśmy z nadwyżką wynoszącą aż 31,4 mld zł.

Ale nie w rolnictwie.

To, co eksportujemy do Ukrainy, to głównie przetworzone produkty, dzięki czemu notujemy zyski. Jedyny obszar, w którym saldo jest ujemne, to sektor rolniczy. Natomiast gdybyśmy prześledzili cały łańcuch handlowy tych produktów, to prawdopodobnie by się okazało, że po pierwsze, Polska pełni funkcję tranzytową, a po drugie, że surowce, które zostają w Polsce, są przez nasze firmy przetwarzane i sprzedawane dalej z zyskiem na kolejne rynki.

Jak możemy gospodarczo wykorzystać falę ukraińskiej migracji do Polski?

Mamy dużą społeczność ukraińską w Polsce, co ekonomicznie jest dużą korzyścią. Po pierwsze, imigranci ukraińscy przyczyniają się do wzrostu PKB, są istotni dla naszego rynku pracy i popytu konsumenckiego. Po drugie, nawet jeśli Ukraińcy wrócą do Ukrainy ‒ a trzeba się liczyć z tym, że duża część powróci po zakończeniu wojny ‒ to wiele sieci kontaktów biznesowych pozostanie. Naturalnym wyborem dla tych Ukraińców, którzy będą prowadzić działalność biznesową u siebie, będzie współpraca z polskimi partnerami, dla których pracowali, mieszkając w Polsce. Koniec wojny, choć nie wiemy, kiedy i na jakich warunkach nastąpi, zapewne tchnie nowego ducha gospodarczego w Ukrainę i zupełnie zmieni układ sił w ukraińskiej gospodarce. Ważne, żeby to polskie firmy zajęły miejsce rosyjskich ku obopólnym korzyściom. ©℗

nc

rozmowa

Na nasze relacje musimy patrzeć perspektywicznie

ikona lupy />
Andrzej Rudka ekspert Konfederacji Lewiatan / Materiały prasowe
Gdzie szukać korzyści we współpracy gospodarczej z Ukrainą?

Naturalnym obszarem, w którym nasza gospodarka może zyskać najwięcej, wydaje się proces odbudowy Ukrainy po wojnie. Szacuje się, że obecnie straty materialne tego kraju przekraczają już 450 mld dol. Jest więc o co grać. Mówiąc „odbudowa”, od razu myślimy o branży budowlanej, inżynieryjnej. Polskie firmy mają duże doświadczenie w budowie dróg, mostów, kolei, ale też w budownictwie kubaturowym, i to jest ten oczywisty element współpracy z Ukrainą, w którym powinniśmy być obecni.

Niemcy, Francuzi czy Hiszpanie również na to liczą. Mamy jakieś przewagi?

W Ukrainie już działa ok. 660 polskich firm, co jest dobrym punktem startu, dużym kapitałem początkowym i przewagą w stosunku do krajów zachodnich. Mam też poczucie, że polscy przedsiębiorcy są bardziej odważni i chętniej wchodzą na ten niestabilny rynek niż na przykład firmy niemieckie. Nie ma ich teraz wiele w Ukrainie, ale zapewniam, że czekają gotowe w blokach, żeby – po uspokojeniu się sytuacji – szybko na ten rynek wejść. Powinniśmy być krok przed nimi, żeby nie narażać się na ich dużą konkurencję, startując w tym samym momencie.

Co oprócz branży budowlanej?

Możemy korzystać na wspieraniu Ukrainy w zakresie wykorzystywania funduszy unijnych, digitalizacji, rozwoju technologicznego. Duże perspektywy są też przed branżą farmaceutyczną oraz przemysłem spożywczym. Gdy rozmawiamy z partnerami z Ukrainy, to słyszymy, że już teraz w ich sklepach jest bardzo dużo polskich produktów. Dziś oczywiście widzimy wiele barier w sektorze rolno-spożywczym, ale musimy patrzeć perspektywicznie.

Wejście polskich firm na czas odbudowy daje perspektywy na ich trwalsze zakotwiczenie na ukraińskim rynku?

Nawet przedstawiciele rządu ukraińskiego jasno deklarują, że chcą, aby polskie firmy na stałe były obecne w ukraińskim kraj- obrazie gospodarczym, przyczyniając się do rozwoju Ukrainy i jednocześnie czerpiąc korzyści. Czy polskie firmy powinny inwestować w produkcję w Ukrainie? Na razie to raczej odległa perspektywa, plany są narażone na wiele czynników niepewności, trudno jest stawiać wiarygodne prognozy. Z pewnością jednak ta obecność powinna być dłuższa niż rok–dwa–trzy przy okazji samej odbudowy. Nawet jak się wyczerpią środki zagraniczne na nią przeznaczone, to pojawi się kapitał międzynarodowy, fundusze unijne, gospodarka będzie stawać na nogi i szybko się rozwijać.

Jak nasz rząd powinien zadbać, by polskie firmy otrzymywały te kontrakty?

Udział i skala polskich firm w odbudowie Ukrainy w dużej mierze uzależniona będzie od polityki i uzgodnień na najwyższym szczeblu. Ta polityka jest nie do końca przewidywalna i jak widzimy ostatnio, wzajemne relacje podlegają wahaniom. Wydawało się, że wizyta premiera Tuska w Kijowie popchnie relacje z Ukrainą do przodu, ale pojawiły się kolejne problemy, które dynamikę tego ocieplenia spowalniają. Oceniamy, że polityka może też nieraz szkodzić, nie tylko pomagać. Jako Lewiatan mamy bezpośrednie kontakty z organizacjami i firmami ukraińskimi, i tam obecnie spojrzenie na polską politykę jest głównie krytyczne, ale to zrozumiałe – każda strona widzi głównie swoje argumenty. Ostatnio napięcia między Polską a Ukrainą rosną. Natomiast liczę, że nowa ekipa będzie te spory łagodzić – zarówno na szczeblu rządowym, poszczególnych ministerstw, jak i zespołów parlamentarnych. Na koniec marca zaplanowane jest duże spotkanie na najwyższym szczeblu rządowym. Mamy miesiąc, by się do niego przygotować, uzgodnić cele i stanowisko wewnętrznie, ale też zewnętrznie, bo część kluczowych tematów powinniśmy omawiać w porozumieniu z Unią Europejską. ©℗

nc
ikona lupy />
Wymiana handlowa między Polską a Ukrainą / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe