Założenie, że nowy głównodowodzący siłami ukraińskimi Ołeksandr Syrski istotnie zmieni styl i treść prowadzenia wojny, nie ma sensu. Do tej pory generał był dowódcą wojsk lądowych. Brał udział w najważniejszych bitwach po 24 lutego 2022 r. Wcześniej walczył w wojnie z prorosyjskim separatyzmem na Donbasie. To on wymyślił i wprowadził w życie zasady obrony Kijowa zimą 2022 r. Jego pomysłem było zniszczenie tam na rzece Irpień, zalanie miejscowości na północnych przedmieściach stolicy i powstrzymanie w ten sposób marszu rosyjskich kolumn. Syrski odpowiadał również za obronę Bachmutu, a następnie za rozpoczętą w czerwcu 2023 r. kontrofensywę w kierunku Melitopola. Ocena odwołanego ze stanowiska gen. Wałerija Załużnego musi uwzględniać to, że w sprawach wojskowych jest ona możliwa tylko przez pryzmat Syrskiego. Perspektywa tej oceny musi jednak sięgać znacznie dalej niż do lutego 2022 r.

Obaj oficerowie na poważnie przecięli się w 2015 r. w bitwie o Debalcewo. Zgrupowanie Bars (Leopard), które zbudował Syrski, osłaniało ewakuację ukraińskich formacji z kotła debalcewskiego. Jedną z tych, która wychodziła z miasta, była brygada zmechanizowana dowodzona przez Załużnego. Tamta operacja miała zapobiec powtórce z lata 2014 r., kiedy to duża liczba żołnierzy ukraińskich dostała się w okrążenie w miejscowości Iłowajśk. Rosjanie „pozwolili” wówczas na odwrót tych sił. W trakcie ewakuacji zmienili jednak zdanie i zdziesiątkowali je. Zarówno Iłowajśk, jak i Debalcewo przyniosły Ukrainie dwa haniebne porozumienia mińskie, które ograniczyły suwerenność państwa i posłużyły Władimirowi Putinowi jako narzędzie wpływu na Kijów. Niewykluczone, że właśnie te doświadczenia wymusiły na Syrskim, któremu po Debalcewie nadano ksywę Bars – przemyślenie metod walki z Rosjanami. W drugiej odsłonie wojny, od 2022 r. – kluczowe stały się mobilność i rozproszenie. Aby nie pozwolić na kocioł porównywalny do Iłowajśka czy Debalcewa i przymuszenie Ukrainy do ustępstw.

Ludzie, których Syrski zabiera na kluczowe stanowiska, to również „wojenna technostruktura”, a nie oficerowie wyciągani z kapelusza. Zaufanych Załużnego zastąpią zaufani Syrskiego. Szefa sztabu generalnego Serhija Szaptałę wymieniono na dotychczasowego dowódcę wojsk obrony terytorialnej gen. Anatolija Barhilewicza. Tego samego, który w pierwszych dniach wojny bronił strategicznego dla obrony Kijowa Hostomela. Wojskami lądowymi (w miejsce Syrskiego) będzie dowodził najpewniej zaufany człowiek obecnego ministra obrony Rustema Umierowa i jego pierwszy zastępca – gen. Ołeksandr Pawluk. To oficer, który brał udział w odbiciu z rąk separatystów w 2014 r. Słowiańska i Kramatorska.

Zełenski wymienia dowódców. Ale nie zmienia filozofii prowadzenia wojny. Pozbywa się Załużnego, który być może wejdzie do polityki (już dziś można wskazać pewne kroki w kierunku jego sojuszu z byłym prezydentem Petrem Poroszenką), ale równocześnie szykuje się na długą wojnę z Rosją, w której może maleć rola Stanów Zjednoczonych. Decyzje kadrowe zapadły po miesiącach szarpaniny z Waszyngtonem i w momencie, w którym Kongres ma poważny problem z zatwierdzeniem pieniędzy dla Kijowa. Roszady przeprowadzono też w czasie, gdy rosną notowania Donalda Trumpa, a wokół Joego Bidena trwa dyskusja, czy w związku z jego lukami w pamięci na pewno nadaje się na przywódcę supermocarstwa.

Kalkulacja Kijowa jest brutalna. Kandydat republikanów mówi otwartym tekstem, że nie musi brać udziału w obronie państwa NATO. Skoro tak, to tym bardziej nie będzie zainteresowany uporczywą obroną Ukrainy.

W weekend Trump szokował, mówiąc, że zapewnił „przywódcę dużego państwa europejskiego”, że nie będzie go bronił, jeśli nie wyasygnuje odpowiednich pieniędzy na wojsko. Dodał, że „zachęcałby ich (Rosję – red.), żeby zrobili z wami (tym państwem – red.), co chcą”. Z pewnością tym „przywódcą” była Ursula von der Leyen. Kilka tygodni temu magazyn „Politico” napisał, że Trump w prywatnej rozmowie z nią w Davos w 2020 r. powiedział, że NATO jest martwe, i przekazał, że USA nie pomogą Europie w razie konfliktu.

W percepcji Trumpa NATO jest martwe”, priorytetem USA jest Pacyfik, a Ukraina to dzikie pola rządzone przez polityka, który w czasie kampanii w USA nie chciał dostarczyć materiałów kompromitujących na syna Joego Bidena – Huntera. W aferze Burisma Holdings Zełenski nie współpracował z republikanami. I o tym Trump najpewniej pamięta doskonale.

Wymiana kadr wojskowych – a za chwilę też zapewne cywilnych – to próba przygotowania Ukrainy do nowej odsłony wojny. Dowództwo będzie musiało utrzymać pozycje ukraińskie na liczącej ponad 1500 km linii rozgraniczenia biegnącej od Kupiańska przez Bachmut, Awdijiwkę i Robotyne do dolnego biegu Dniepru w rejonie Chersonia w warunkach topniejącej uwagi USA, a może nawet odwrotu Stanów Zjednoczonych od Ukrainy. Topnieje również uwaga sojuszników Kijowa w Europie. A niedługo może ona zostać przesunięta na inne tematy. Między innymi na ten, który zasygnalizował w weekend w Karolinie Południowej Trump. Czyli na rozważania o tym, czy USA pod rządami republikanina na poważnie będą traktowały art. 5 Traktatu północnoatlantyckiego. Te wszystkie informacje to sygnał alarmowy dla Europy. Poważny problem dla Polski i państw bałtyckich. I dramat dla Ukrainy. ©℗