Najemnicy z Grupy Wagnera są ważni dla armii rosyjskiej, bo dobrze znają teren na kierunku Bachmutu - powiedział w wywiadzie dla ukraińskiego Radia Swoboda wojskowy Denys Jarosławski, dowódca jednego z oddziałów armii ukraińskiej.
Wojskowy odpowiadał na pytanie, czy siły ukraińskie stwierdziły w rejonie Bachmutu obecność Rosjan, którzy wcześniej należeli do Grupy Wagnera, a teraz przeszli do oddziałów regularnej armii rosyjskiej.
Jarosławski zauważył, że na razie żaden z Rosjan nie trafił do niewoli, więc trudno jest ustalić ich przynależność. Niemniej - dodał - armia ukraińska dysponuje informacjami, że wagnerowcy powracają, już jako żołnierze kontraktowi, którzy podpisali umowę z ministerstwem obrony Rosji. Ocenił, że jest to "sytuacja logiczna", bo byli wagnerowcy wciąż są "oddziałem zdolnym do walki". "Jest logiczne, że będą wracać na kierunek Bachmutu, bo dzięki miesiącom, które tu spędzili, orientują się w terenie, znają tę okolicę" - powiedział Jarosławski.
Podkreślił, że nie należy nie doceniać tej wiedzy. Jednocześnie przekonywał, że armia ukraińska nie dopuści do masowej rotacji wojsk rosyjskich na tym kierunku; w razie ściągania nowych oddziałów Ukraińcy będą atakować. "Niezależne od tego, czy wagnerowcy tam są, czy ich nie ma, odcinamy szlaki logistyczne i robimy wszystko, by zgrupowanie wroga w Bachmucie pozostało bez zaopatrzenia" - powiedział dowódca.
1 października rzecznik ukraińskiego Wschodniego Zgrupowania Wojsk Illa Jewłasz powiedział, że najemnicy z Grupy Wagnera nie stanowią już zagrożenia taktycznego i formacja ta nie zdoła wrócić do takich działań, jak poprzednio. Wagnerowcy w szczególności wysyłani byli do szturmu Bachmutu w czasie, gdy miasto kontrolowali Ukraińcy. Rosja nadal ma w tym mieście 10 tys. żołnierzy, a siły ukraińskie usiłują wziąć Bachmut w okrążenie. (PAP)
awl/ mal/