Bez Putina i Xi Jinpinga w weekend odbędzie się szczyt G20 w Nowym Delhi. Indie Narendry Modiego mają przedstawić się na nim światu jako wschodzące mocarstwo – gospodarcze, technologiczne oraz dyplomatyczne. W ten sposób zamierzają rywalizować z Pekinem o status lidera globalnego Południa. USA chcą wykorzystać wyścig między Hindusami a Chińczykami i przedstawiają alternatywę dla Inicjatywy Pasa i Szlaku. Przy rozwoju infrastruktury w regionie można obchodzić Pekin – przekonuje Waszyngton.

Delhi jest już prawie przygotowane na weekendowy szczyt G20, od kilku dni przystrajane i czyszczone są ulice, a slumsy wyburzane przez buldożery. Wszystko po to, by najważniejsi światowi przywódcy, na czele z prezydentem USA Joe Bidenem, zjeżdżając do stolicy Indii, mieli pewność, że odwiedzają wielkie wschodzące mocarstwo. To ma być pokaz dynamicznie rozwijającego się państwa, o czym ma świadczyć również ubiegłotygodniowe udane lądowanie indyjskiego łazika na Księżycu. W dyplomacji Indie chciałyby odgrywać rolę wpływowego rzecznika globalnego Południa, który rzuca wyzwanie kolonialnej przeszłości. Nieprzypadkowo więc na zaproszeniach dla najważniejszych polityków globu na sobotnie spotkanie z prezydent Draupadi Murmu nie widnieje nazwa „Indie”, a „Bharat”. Ta pierwsza ma – zgodnie z oceną polityków rządzącej Indyjskiej Partii Ludowej (BJP) – zbyt bliskie konotacje z okresem rządów Brytyjczyków na subkontynencie.

Na szczyt do najludniejszego kraju świata (Indie prześcignęły Chiny, mieszka w nich ponad 1,4 mld osób) nie przyjadą Władimir Putin oraz Xi Jinping. Rosyjskiego przywódcę, podobnie jak na sierpniowym szczycie grupy BRICS w Johannesburgu, zastąpi szef dyplomacji Siergiej Ławrow. Zamiast Xi na czele chińskiej delegacji będzie stać natomiast premier Li Qiang. Jakie są przyczyny absencji Xi, oficjalnie nie wiadomo, ale tajemnicą nie jest, że relacjom między Pekinem a Nowym Delhi daleko do idealnych. Jedną ze spraw, które ciążą, są starcia w Ladakhu w 2020 r. na spornej granicy w odludnych górskich terenach między Karakorum a Himalajami. W wyniku wymiany ognia po każdej ze stron mogło być nawet kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych.

Nieobecności Xi i napięcia między rywalizującymi w regionie Chinami a Indiami zamierzają wykorzystać Amerykanie. Przed szczytem Jake Sullivan, doradca prezydenta USA do spraw bezpieczeństwa narodowego, w dość ostrym tonie wezwał Pekin do odegrania na nim „konstruktywnej roli”, co w języku dyplomacji można uznać za krytykę. Plany Białego Domu na spotkanie w Indiach są ambitne, cel numer jeden to przekonanie azjatyckich sojuszników do zaangażowania się w inicjatywę konkurencyjną wobec działającego już od dziesięciu lat chińskiego Pasa i Szlaku. Chodzi o rozwój strategicznych projektów infrastrukturalnych w regionie, główny punkt to budowa i modernizacja kolejowych połączeń w Azji Zachodniej oraz Indiach.

Koncepcja projektu została po raz pierwszy upubliczniona podczas rozmów na forum I2U2 w zeszłym roku, w którego skład wchodzą USA, Izrael, ZEA i Indie. Prócz zapewnienia amerykańskiego kapitałowego przyczółku w regionie ma on pomóc w normalizacji relacji między państwami arabskimi a Izraelem, o co wytrwale zabiega Waszyngton. Z deklaracji Amerykanów wynika, że oferowane przez nich formy współpracy nie będą „pułapkami kredytowymi”, o których stosowanie często oskarżani są Chińczycy, korzyści finansowe mają być między partnerami bardziej zbilansowane.

Przekonanie do wejścia we współpracę azjatyckich partnerów nie będzie jednak łatwe. Decydenci w państwach regionu pamiętają, że mimo podpisania Partnerstwa Transpacyficznego (wielostronna umowa handlowa między krajami Ameryk Północnej i Południowej oraz Azji i Australii i Oceanii) osiem lat temu na początku 2017 r. Donald Trump wycofał z tej umowy Stany Zjednoczone. A same Indie też korzystają z chińskiej Inicjatywy Pasa i Szlaku, między innymi użytkując wybudowane za pieniądze i kredyty ChRL porty na Sri Lance.

Więcej światła na temat strategii Ameryki dotyczącej Azji Sullivan rzucił już w przemówieniu w Waszyngtonie na początku marca. – Stany Zjednoczone i Europa muszą przemyśleć swoje podejście do współpracy rozwojowej z krajami globalnego Południa. Nasze modele rozwoju muszą być bardziej atrakcyjne, Chiny oferują alternatywny model oparty na narracji o solidarności i wzajemnych korzyściach – tłumaczył. Dlatego też Stany Zjednoczone z zadowoleniem przyjęły propozycję Indii, by do G20 jako stałego członka bloku dodać Unię Afrykańską. Biały Dom zapowiada też reformy w Banku Światowym oraz Międzynarodowym Funduszu Walutowym (MFW), tak by głos państw z Azji czy Afryki był w nich mocniej reprezentowany. Przy okazji pojawiają się także doniesienia o woli administracji Bidena, by szeroko umorzyć długi wobec Stanów Zjednoczonych niektórych państw globalnego Południa. Takie podejście Waszyngtonu to pokłosie braku zaangażowania w koalicję przeciwko Rosji czy dołączenia wielu państw rozwijających się do sankcji po rozpoczęciu przez Władimira Putina szerokiej inwazji przeciwko Ukrainie w lutym ub.r. Sama wojna u naszego sąsiada z pewnością będzie tematem szczytu, ale osiągnięcie jakichkolwiek przełomowych decyzji wydaje się nad Gangesem bardzo mało prawdo podobne. ©℗