Na spowolnieniu gospodarczym w Państwie Środka mogą skorzystać rynki wschodzące. Ale malejący popyt odbije się negatywnie m.in. na Niemczech.
Druga największa gospodarka świata mierzy się z kryzysem. Słabe wyniki makroekonomiczne wywierają presję na juana, którego wartość względem dolara jest dziś najsłabsza od 16 lat. Ceny w Chinach spadają, a więcej niż co piąty młody obywatel nie ma pracy. Przedłużające się spowolnienie w Państwie Środka odbije się na reszcie świata. Tym bardziej że chińska gospodarka miała w tym roku napędzać jedną trzecią globalnego wzrostu.
Kryzys budzi więc niepokój za granicą. Prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden określił problemy gospodarcze Chin mianem „tykającej bomby”.
W krótkiej perspektywie kryzys może być dla niektórych korzystny: deflacja w Chinach oznacza spadek cen towarów wysyłanych za granicę. A to z kolei może wspomóc mierzące się z wysoką inflacją państwa na Zachodzie. Sytuacja w ChRL jest też szansą dla niektórych rynków wschodzących. W tym Indii, które dostrzegają w chińskim spowolnieniu okazję do przyciągnięcia opuszczających Pekin inwestorów zagranicznych. Odkąd Chiny otworzyły się na inwestycje zagraniczne w 1978 r. pod rządami Deng Xiaopinga, globalne firmy zainwestowały setki miliardów dolarów m.in. w budowę fabryk w celu uzyskania dostępu do rynku i taniej siły roboczej. Wzmacniając jednocześnie chińską walutę. Napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych spowolnił jednak do ok. 4,9 mld dol. w II kw. tego roku – wynika z danych opublikowanych na początku sierpnia przez chińską administrację rządową. To spadek o 87 proc. w porównaniu z tym samym okresem w 2022 r. i najsłabszy wynik kwartalny od 25 lat.
Za to Indie mogą wkrótce stać się najszybciej rozwijającą się gospodarką wchodzącą w skład G20. Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) podniósł prognozę wzrostu dla Nowego Delhi na 2023 r. o 20 pkt bazowych, do 6,1 proc. W 2024 r. miałby wynieść 6,3 proc. – Obiecuję, że w ciągu najbliższych pięciu lat Indie znajdą się w pierwszej trójce gospodarek na świecie – mówił niedawno premier Narendra Modi. Podczas gdy chińska potęga słabnie, państwo pod wodzą Modiego jawi się jako kluczowe dla światowego wzrostu. MFW spodziewa się bowiem, że wzrost gospodarczy w Chinach wyniesie w tym roku jedynie 5,2 proc., a w 2024 r. spadnie do 4,5 proc.
Tyle że na kryzysie w Chinach mogą stracić eksporterzy. Kraj ten zużywa prawie 20 proc. światowych zapasów ropy naftowej, połowę rafinowanej miedzi, niklu i cynku oraz ok. 70 proc. rudy żelaza. Jak dotąd ilość towarów wysyłanych do Chin utrzymuje się na stabilnym poziomie. Ale problemy na rynku nieruchomości mogą sprawić, że ChRL nie będzie już potrzebować tak dużych dostaw surowców. A sytuacja jest poważna: chiński deweloper Evergrande złożył w sierpniu wniosek o ochronę przed upadłością w Stanach Zjednoczonych. Długi koncernu są szacowane na 340 mld dol., a według wyliczeń Bloomberga tylko za granicą firma ma ok. 19 mld dol. zobowiązań. W kłopoty wpadły też inne firmy deweloperskie, m.in. Country Garden, największy gracz na rynku, który ma do oddania 200 mld dol.
Byłby to cios dla krajów takich jak Zambia, gdzie eksport miedzi i innych metali do Chin stanowi 20 proc. PKB. Ale też Australii, która dostarcza Chińczykom m.in. węgiel i żelazo. W ubiegłym tygodniu BHP Group – australijski koncern wydobywczy – informował, że odnotował najniższe roczne zyski od trzech lat. Na dalsze spadki wpłynąć mogą Chińczycy. Firma ostrzega, że wysiłki władz w Pekinie zmierzające do poprawy sytuacji gospodarczej w kraju nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Choć w oficjalnych komunikatach koncern podkreśla też, że spodziewa się, iż Chiny pozostaną „względnie stabilnym źródłem popytu na surowce”.
Na Zachodzie ofiarą chińskiej stagnacji i malejącego popytu mogą się stać przede wszystkim Niemcy. Państwo Środka przez lata było główną siłą napędową niemieckiego boomu eksportowego. W pierwszej połowie 2023 r. Berlin wyeksportował towary o wartości 791,5 mld euro, odnotowując wzrost o 3,2 proc. w porównaniu z tym samym okresem rok wcześniej. Do Stanów Zjednoczonych trafiły produkty o wartości 78 mld euro. To wzrost o 4,8 proc. względem 2022 r. Ale już eksport do Chin był mniejszy o 8,4 proc. i wyniósł 49,4 mld euro. Z ulubionego niemieckiego klienta Państwo Środka stało się zresztą jego agresywną konkurencją. Choć przez dziesięciolecia niemieccy producenci samochodów dominowali na chińskim rynku, dziś to lokalne koncerny wyprzedzają niemieckie marki. Szczególnie w zakresie pojazdów elektrycznych.
Pekin stara się ujarzmić pogłębiający się kryzys. Największe chińskie banki przygotowują się do obniżenia oprocentowania kredytów hipotecznych i depozytów. Dotychczasowe działania objęły m.in. obniżkę stóp procentowych jednorocznych kredytów MLF z 2,65 proc. do 2,50 proc. Stopy zostały ustalone na poziomie najniższym od 2020 r. Bank centralny obniżył też siedmiodniową stopę reverse repo o 10 pkt bazowych – z 1,90 proc. do 1,80 proc. ©℗