Możemy zupełnie spokojnie powiedzieć, że strach miał wielkie oczy: energetyczna drożyzna nie złamała Zachodu. A już na pewno nie doprowadziła do takiego krachu gospodarczego, na jaki liczyła putinowska Rosja. Mało tego, mnożą się dowody potwierdzające, że w minionym roku wiele europejskich gospodarek przestawiło się na większą efektywność energetyczną. Co samo w sobie jest trendem bardzo budującym.

Jeszcze rok–półtora temu nie wyglądało to wszystko zbyt różowo. Ceny surowców energetycznych – zwłaszcza gazu – biły historyczne rekordy, a Kreml stale je podbijał, zmniejszając podaż. Oczywiście Europa nie pozostawała bierna. W zasadzie wszystkie kraje UE zmobilizowały rezerwy, tak samego surowca, jak i pieniędzy publicznych, by osłonić różne grupy społeczne przed skutkami drożyzny. Nastroje były jednak bardzo minorowe, a im dalej od Rosji, tym silniejsza była na kontynencie narracja głosząca, że Ukraina to „nie nasza wojna” albo podająca w wątpliwość sens psucia sobie relacji z dostarczycielem kluczowych paliw w imię obrony „sztucznego państwa” przed inwazją.

Teraz trzej francuscy ekonomiści pokazują jednak, że żelazny uścisk Putina wcale nie okazał się taki żelazny. Lionel Fontagné (Paris School of Economics), Philippe Martin (Science Po) i Gianluca Orefice (Uniwersytet Paris-Dauphine) przywołują dane, z których wynika, że koszty energii elektrycznej wzrosły w 2022 r. dla francuskiego przemysłu wytwórczego o 47 proc., a gazu o 107 proc. Jednocześnie nie przełożyło się to w żaden negatywny sposób na rozmiary produkcji. W rzeczy samej wzrosła ona w minionym roku o 2,6 proc. Mówiąc wprost: choć było drożej, to francuskie firmy nie ścinały wytwórczości. Tylko jeszcze ją zwiększyły.

Jak to w ogóle możliwe? Na razie wiemy, że kluczowe znaczenie miało ograniczenie przez firmy zużycia energii – we Francji zapotrzebowanie przedsiębiorstw na prąd spadło w 2022 r. o 22 proc. Skądinąd wiadomo – vide omawiana w tym miejscu kilka miesięcy temu praca niemieckiego ekonomisty z LSE Benjamina Molla – że podobne zjawisko wydarzyło się również w gospodarce RFN. Wniosek: pod wpływem szoku związanego ze zwyżkami cen energii europejskiej gospodarki przestawiły się na bardziej efektywne wykorzystanie, a nawet oszczędzanie energii. Bez szkody dla produkcji.

Dokładniejsze dane na temat mechanizmów i miejsc, w których znaleziono oszczędności, będą do nas spływały w najbliższym czasie. Fontagné, Martin i Orefice, pisząc tekst, jeszcze nimi nie dysponowali. Postanowili jednak sprawdzić, jak francuska gospodarka reagowała na poprzednie szoki cenowe z lat 1996–2019. I znaleźli kilka ciekawych tropów, które rzucają pewne światło na fenomen dopasowań do wzrostu cen w roku 2022. Wśród zastosowanych w przeszłości sposobów na szukanie oszczędności wyróżniały się trzy. Po pierwsze, inwestycje w technologiczne usprawnienia (nowe maszyny), które zmniejszają energochłonność. Po drugie, podwyższanie cen produktów. Zazwyczaj – co ciekawe i ponoć charakterystyczne dla firm francuskich – raczej tych, które idą na eksport. A dopiero w drugiej kolejności podrożenie tego, co sprzedawane w kraju. Po trzecie, wykorzystywanie przewag, jakie mają duże firmy. To znaczy te, które dysponują więcej niż jednym zakładem produkcyjnym. Właśnie dzięki takiemu przesuwaniu produkcji między placówkami (w kierunku tańszych i bardziej energooszczędnych) udawało się w przeszłości uciekać francuskim koncernom przed stratami związanymi z drożejącą energią. Ciekawe, czy i tym razem mieliśmy do czynienia z podobnymi zjawiskami. ©Ⓟ