Republikanie straszą Joego Bidena impeachmentem. I wszystko wskazuje na to, że na tym się skończy.

– Ameryka nie lubi impeachmentu dla celów politycznych, skupimy się na ustawodawstwie – mówił przed ubiegłorocznymi wyborami parlamentarnymi w USA obecny lider republikańskiej mniejszości w Izbie Reprezentantów Kevin McCarthy. Wygląda na to, że ostatnio nieco zmienił zdanie. Kalifornijczyk stwierdził, że prowadzone przez republikanów parlamentarne dochodzenia ws. biznesowych powiązań prezydenta Joego Bidena i jego rodziny powinny skutkować „śledztwem impeachmentowym”. – Gdy Biden ubiegał się o urząd, deklarował publicznie, że nigdy nie rozmawiał z rodziną o biznesie. Mówił, że jego rodzina nigdy nie otrzymała ani dolara z Chin. Udowodniliśmy, że to nie jest prawdą – tłumaczył. McCarthy nie ogłosił przy tym powołania żadnej komisji. Nie wiadomo, czy miałaby się ona zajmować czynami Bidena w trakcie prezydentury, czy sprzed. Zresztą republikanie i tak nie mają większości w Senacie, a to znaczy, że szanse na usunięcie Bidena z Białego Domu mają właściwie zerowe.

O co więc chodzi partii Donalda Trumpa? W centrum sprawy jest nie po raz pierwszy syn Joego Bidena o burzliwym życiorysie – Hunter. Według republikanów dwóch sygnalistów ze skarbówki ma zeznać w tym tygodniu, że prokuratorzy wyjątkowo opieszale zajmowali się jego zeznaniami podatkowymi. Z ustaleń konserwatystów w Izbie Reprezentantów ma też wynikać, że otoczenie Bidena, w tym członkowie rodziny, mieli otrzymać miliony dolarów z zagranicy przez podstawione spółki. Dodatkowo sprzyjający republikanom „New York Post” napisał w poniedziałek, że były współpracownik syna prezydenta Devon Archer planuje poinformować komisję nadzoru w Izbie Reprezentantów, że Hunter na spotkaniach biznesowych łączył swoich partnerów biznesowych telefonicznie ze swoim ojcem, gdy ten był wiceprezydentem USA.

McCarthy stwierdził, że od czasów Richarda Nixona żaden amerykański prezydent nigdy nie posunął się do „takiego wykorzystania rządu dla korzyści swojej rodziny i odmówienia Kongresowi prawa do nadzoru”. Biały Dom oczywiście odpiera wszystkie zarzuty – rzeczniczka Karine Jean-Pierre ponownie zapewniała w tym tygodniu, że przywódca USA nigdy nie prowadził żadnych biznesów ze swoim synem. Zdaniem demokratów oskarżenia wobec Bidena są jedynie polityczną grą, a republikanie zamiast tego powinni skupić się na legislacyjnej pracy w Kongresie, w tym negocjacjach nad budżetem Pentagonu.

Nawet w swojej partii McCarthy nie ma samych sojuszników. Wpływowi republikańscy senatorzy w większości mieli chłodno przyjąć jego wypowiedź – ich zdaniem mówienie o impeach mencie to ryzykowna strategia, która może skutkować dalszym zrażaniem do partii wyborców środka. Na swoje poparcie mają sondaże – z badania ośrodka Morning Consult wynika, że jedynie 30 proc. Amerykanów uważa, że badanie tego, czy prezydent powinien zostać postawiony w stan oskarżenia, czy nie, powinno być „priorytetem” dla Kongresu. Senatorzy GOP konsekwentnie z dystansem patrzą na wysiłki i dochodzenia prawego skrzydła ich partii w Izbie Reprezentantów. Niedawno odrzucili wniosek kongresmenki Lauren Boebert, by postawić Bidena w stan oskarżenia. Kontrowersyjna i antyukraińska polityk nie przeprowadziła dochodzenia, wniosek złożyła w trybie nadzwyczajnym. Jako powód podawała m.in. brak zabezpieczenia przez Biały Dom południowej granicy USA, co ma skutkować wzrostem przestępczości oraz zwiększeniem uzależnienia od fentanylu.

Gdy demokraci kontrolowali Izbę Reprezentantów, to dwukrotnie postawili w stan oskarżenia Donalda Trumpa – raz w 2019 r. (zarzucając mu „nadużycie władzy przez wymuszanie na obcym państwie podjęcia działań w prywatnym interesie prezydenta” oraz „blokowanie pracy Kongresu”), a następnie dwa lata później za „celowe podżeganie do przemocy przeciwko władzom Stanów Zjednoczonych” w związku ze szturmem jego sympatyków na Kapitol 6 stycznia 2021 r. Nowojorczyk dwukrotnie został uniewinniony przez Senat. Szczególnie przy pierwszym z parlamentarnych procesów w USA, także po liberalnej stronie, trwała debata, czy nie dochodzi do „inflacji impeachmentu”. W końcu przed Trumpem w USA Izba Reprezentantów postawiła w stan oskarżenia prezydentów jedynie dwukrotnie, a zgodnie z amerykańską konstytucją po taki krok powinno się sięgać w ostateczności.

Na tę ostatnią sprawę zwraca uwagę republikański senator Mitt Romney, który, co warto przypomnieć, dwukrotnie głosował za skazaniem Trumpa w parlamencie. – Poprzeczka dla impeachmentu to poważne przestępstwa i wykroczenia, niestosowanie się do tego może wyznaczyć niebezpieczny precedens dla kolejnych Kongresów – napomina teraz swoich partyjnych kolegów z Izby Reprezentantów konserwatysta z Utah. Równocześnie jednak apeluje do Bidena, by klarownie i szeroko objaśnił Amerykanom sprawy swoich kontaktów biznesowych. ©℗