Tunezja ma pomóc Brukseli w walce z docierającymi do europejskich wybrzeży łodziami.
Nie będziemy ośrodkiem recepcyjnym dla zawracanych z Europy migrantów z Afryki Subsaharyjskiej – mówią władze Tunezji tuż po podpisaniu umowy z Unią Europejską. Ta ma na celu zmniejszenie liczby migrantów przepływających przez Morze Śródziemne. Podobne porozumienia Bruksela chce podpisać z innymi państwami Afryki Północnej, w tym z Egiptem i Marokiem.
Rząd w Tunisie zobowiązał się do uszczelnienia granic na morzu, zwalczania sieci przemytników, a także przyjęcia do kraju z powrotem Tunezyjczyków, którzy dotarli nielegalnie do UE. Tunezja otrzyma 105 mln euro na zakup łodzi patrolowych czy dronów, szkolenia i wsparcie techniczne dla straży granicznej. Ale Europejczycy obiecali Tunezyjczykom również 150 mln euro wsparcia dla budżetu kraju.
Z uwagi na położenie Tunisu – niedaleko włoskich wysp, jak Sycylia czy Lampedusa – przez terytorium Tunezji uciekają nie tylko jej obywatele. Kraj jest również głównym punktem tranzytowym dla mieszkańców Afryki Subsaharyjskiej, którzy próbują dotrzeć do Europy. Według włoskiego ministerstwa spraw wewnętrznych od stycznia do Włoch przez Morze Śródziemne dotarło ponad 75 tys. migrantów. W tym samym okresie w 2022 r. było ich o ponad połowę mniej – 31,9 tys. A z danych Urzędu Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców wynika, że większość z nich do włoskich wybrzeży dotarła właśnie przez Tunezję. Od stycznia do końca marca takich migrantów było ponad 15,5 tys. Oznacza to 920-procentowy wzrost względem tego samego okresu rok wcześniej, bo wówczas takich przybyszów było zaledwie 1,5 tys.
Tunezyjczycy stanowią dużą ich część. Około 8 tys. obywateli tego kraju wyjechało do UE w kwietniu, 1 tys. w maju i 5 tys. w czerwcu. Uciekają przed rosnącą inflacją i wysokim poziomem bezrobocia. A na kryzys gospodarczy nakładają się wyzwania polityczne, bo prezydent kraju Kajs Su’ajjid na przestrzeni ostatnich lat odszedł od demokracji, wzmacniając autokratyczne rządy.
W martwym punkcie utknęły z kolei negocjacje w sprawie pakietu ratunkowego, który Tunis mógłby otrzymać od Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). Su’ajjid odmówił bowiem wdrożenia wymaganych przez MFW reform gospodarczych, ostrzegając, że proponowane działania, które obejmują cięcia dopłat do mąki, paliwa oraz sektora administracji publicznej, a także prywatyzację przynoszących straty przedsiębiorstw publicznych, wywołają niepokoje społeczne.
Kryzys, a zarazem migracje mieszkańców północnoafrykańskiego kraju napędza m.in. wojna w Ukrainie. Według ONZ Tunezja przed wojną importowała z Ukrainy i Rosji 56 proc. swojej pszenicy. W konsekwencji zaburzeń dostaw po 24 lutego 2022 r. ceny poszybowały w górę, a w piekarniach zaczęło brakować pieczywa, głównego składnika wszystkich posiłków Tunezyjczyków.
Według Światowego Programu Żywnościowego blokada transportu towarów rolno-spożywczych z Ukrainy w pierwszych miesiącach wojny i wynikający z niej wzrost cen sprawiły, że w samej Afryce Subsaharyjskiej – skąd pochodzi większość migrantów przedostających się przez Tunezję do Europy – dodatkowe 30 mln ludzi zaczęło się mierzyć z kryzysem głodu. Ceny żywności na świecie pomogły obniżyć porozumienia zbożowe, które w 2022 r. wynegocjowały Turcja i ONZ. Tylko że w tym tygodniu Rosja ze współpracy się wycofała, stawiając tym samym pod znakiem zapytania przyszłość ukraińskiego eksportu przez Morze Czarne.
Choć sytuacja w państwach Afryki Subsaharyjskiej jest napięta – brakuje m.in. prądu i jedzenia – po zawróceniu z Europy tamtejsi migranci nie znajdą schronienia w Tunezji. Władze w Tunisie są zdeterminowane, by nie stać się dla UE tym, czym Rwanda ma być dla Wielkiej Brytanii.
Strategia Londynu zakłada, że Rwanda przyjmie część migrantów, którzy kanałem La Manche docierają na Wyspy, w zamian za pomoc rozwojową. Tunis chce z powrotem przyjmować tylko Tunezyjczyków.
Taki obrót spraw nie spodoba się premierce Włoch Giorgii Meloni, która w ubiegłym miesiącu walczyła, by unijne przepisy migracyjne umożliwiały władzom zawracanie ludzi do krajów, przez które zostali przemyceni, nawet jeśli przebywali oni na ich terytorium zaledwie przez kilka dni lub tygodni. ©℗