Nowa prezydencja Unii chce do końca roku przyjąć plan zmian. Pierwszą próbą będzie rozpoczynające się dziś trzydniowe spotkanie ministrów energii.

Reforma rynku energii przygotowywana jest przez Unię Europejską od marca, choć jej pierwsze zwiastuny pojawiły się w okresie największego w ostatnich latach kryzysu energetycznego po napaści Rosji na Ukrainę. Rozmowy utknęły w czasie sprawowania prezydencji w Unii przez Szwecję. Kością niezgody podczas czerwcowych rozmów ministrów energii były dotacje na tzw. rezerwowe wytwarzanie energii z węgla oraz możliwość dofinansowywania funkcjonowania istniejących dziś elektrowni jądrowych.

Przyjęto niektóre zapisy reformy, m.in. obejmujące zapobieganie manipulacjom na rynku energii. Kwestii mocy rezerwowych i atomu nie udało się rozstrzygnąć również ambasadorom państw członkowskich.

Niechętne wspieranie węgla

Jednym z najistotniejszych elementów reformy rynku energii z punktu widzenia Polski jest możliwość finansowania z publicznych subsydiów elektrowni węglowych niezbędnych ze względu na bezpieczeństwo kraju. Obecnie na mocy rozporządzenia z 2019 r. możliwość dofinansowania „węglówek” od 1 lipca 2025 r. będzie dotyczyła tylko tych, które nie emitują więcej niż 550 g dwutlenku węgla na kilowatogodzinę. Polska domagała się przedłużenia możliwości publicznego subsydiowania tych elektrowni bez względu na wielkość emisji do końca 2028 r. Na taki krok przystała prezydencja szwedzka, która na ostatnim spotkaniu ministrów energii włączyła go do oficjalnej propozycji. Ta jednak nie została przyjęta i nie wiadomo, czy wróci na stół negocjacyjny w tym tygodniu.

Równolegle do stanowiska państw członkowskich przygotowywane było bowiem stanowisko Parlamentu Europejskiego. Europosłowie pod koniec ubiegłego tygodnia ustalili, że reforma nie będzie przewidywała żadnych opcji wspierania elektrowni węglowych z rynku mocy po 2025 r.

Nie oznacza to jednak, że sprawa została zupełnie zamknięta. Część państw, które forsują największą rolę źródeł odnawialnych w zreformowanym rynku energii, w tym Dania, Holandia oraz Niemcy, byłaby skłonna poprzeć przedłużenie wsparcia z rynku mocy do końca 2028 r. Ale pod warunkiem, że uzależniono by to od planu transformacji energetycznej danego państwa i postępów w zakresie bezemisyjnego wytwarzania energii.

Prezydencja hiszpańska w nowej propozycji z czwartku, o której będą rozmawiać ministrowie w najbliższych dniach, starała się uwzględnić te postulaty. Zgodnie z propozycją Madrytu przedłużenie „derogacji” dla elektrowni węglowych byłoby możliwe pod warunkiem, że rozwiązywałoby to problemy związane z bezpieczeństwem dostaw, ale jednocześnie nie stanowiłoby ryzyka dla realizacji celów klimatycznych UE. Te cele to zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 55 proc. do 2030 r. w porównaniu z 1990 r. i osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r.

Zdążyć przed zimą

Nawet jeśli uda się osiągnąć kompromis w sprawie „węglówek”, to unijnych ministrów energii czeka jeszcze batalia o wykorzystanie tzw. kontraktów różnicowych do stabilizacji rynku energii. Zgodnie z propozycją Brukseli, jeśli ceny prądu spadłyby poniżej uzgodnionego progu, to działalność producentów energii byłaby dofinansowywana z pieniędzy publicznych. Przy wzroście cen nadwyżka szłaby w drugą stronę z przeznaczeniem na kolejne inwestycje w obszarze energetyki. Nie oznacza to wprowadzenia limitów cen energii, ale regulowanie rynku przez pomoc publiczną w przypadku sytuacji kryzysowych.

Francja chce wykorzystać ten mechanizm do wspierania z publicznych środków inwestycji w przedłużenie eksploatacji swoich 56 reaktorów jądrowych. Oponują m.in. Niemcy, Belgia, Hiszpania, Austria oraz Luksemburg. Twierdzą, że taka pomoc publiczna doprowadzi do rozchwiania na jednolitym rynku.

Rozpoczynające się dziś w Valladolid spotkanie ministrów będzie pierwszą próbą znalezienia kompromisu w obu wspomnianych obszarach w okresie prezydencji hiszpańskiej. Celem Madrytu i Brukseli jest przyjęcie reformy przed tegorocznym sezonem zimowym. ©℗