Izolacja Alternatywy dla Niemiec nie przynosi skutku. AfD rośnie w sondażach, po raz pierwszy wygrała wybory na poziomie powiatu.

Mieszkańcy Sonneberg w Turyngii, w byłej NRD, zadecydowali: na czele ich powiatu stanie polityk skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD) Robert Sesselmann. W drugiej turze uzyskał 52,8 proc. głosów, pokonując urzędującego starostę z CDU Jürgena Köppera. Wynik jest przełomowy, po raz pierwszy w historii Niemiec AfD wygrała wybory do rady okręgu. Partia założona w 2013 r. w skali kraju może liczyć nawet na 20 proc. poparcia. Na wschodzie Niemiec w wielu miejscach przekracza 30 proc.

Mówimy tu o partii, która jest ściśle monitorowana przez niemieckie służby, także ze względu na związki z Rosją. Federalny Urząd Ochrony Konstytucji, czyli służba kontrwywiadu cywilnego, szacuje, że aż 10 tys. członków ugrupowania to ekstremiści, uznaje AfD za największe zagrożenie dla niemieckiej demokracji. Pozostałe większe niemieckie partie utworzyły wokół niej kordon sanitarny. Mimo politycznej izolacji i szerokiej krytyki mediów, opierając swoje kampanię na sprzeciwie wobec migracji, AfD od 2017 r. jest w Bundestagu, a teraz krytykując rząd Olafa Scholza za wspieranie Ukrainy, nabiera wiatru w żagle.

Czołowi politycy AfD wygraną ich partii w Sonneberg uznają jedynie za preludium przed dalszymi zwycięstwami we wschodnich Niemczech. A w przyszłym roku czekają na wybory do landtagów w Brandenburgii, Turyngii oraz Saksonii.

Po Sonneberg scena polityczna za Odrą jest zaniepokojona i podzielona na dwa obozy. Pierwszy wzywa do jeszcze mocniejszego sojuszu przeciwko AfD. – Wynik wyborów w Sonneberg jest szokujący. To ostrzeżenie dla wszystkich demokratów. Nadszedł czas, w którym wszystkie siły demokratyczne, mimo różnic, muszą wspólnie bronić demokracji – apelowała współliderka Zielonych Ricarda Lang. Wtórował jej minister spraw wewnętrznych Turyngii i poseł SPD Georg Maier, który nazwał rezultaty z jego kraju związkowego „sygnałem ostrzegawczym dla wszystkich sił demokratycznych” i namawiał do „odłożenia na bok interesów partii i wspólnej obrony demokracji”.

Drugi obóz koncentruje się bardziej na samokrytyce. Premier Turyngii Bodo Ramelow z Lewicy apeluje, by Sonneberg uznać jako wyraz niezadowolenia społeczeństwa z klasy politycznej. – Myślę, że musimy na nowo zdefiniować ducha jedności tak, by poszli z nami Niemcy z NRD. Nie można dawać im poczucia, że są wyśmiewani – stwierdził w stacji ZDF. Znajdujący się na poziomie federalnym w opozycji chadecy przyczyn wzrostów poparcia dla AfD upatrują we frustracji obywateli z polityki koalicji rządowej w Berlinie. Część polityków CDU wyraża przy tym gotowość rozluźnienia kordonu sanitarnego. Uważa tak np. lider brandenburskiej CDU Jan Redmann, który przekonuje, że koncepcja „zjednoczenia szeregów przeciwko AfD” osiągnęła swoje granice.

Z perspektywy Polski popularność AfD u naszych zachodnich sąsiadów może niepokoić w związku z zabieganiem przez lubiących prowokować polityków tego ugrupowania o głosy środowisk rewizjonistycznych. Informując niedawno na Twitterze o jednym z wyników sondażowych, współliderka partii Alice Weidel wschodnie Niemcy nazwała „Niemcami Środkowymi” (niem. Mitteldeutschland). Sugestia była oczywista – jej zdaniem zachodnia Polska to wschodnie Niemcy. ©℗