Ukraina, Gruzja i Mołdawia zrobiły postępy w niektórych obszarach prawodawstwa, ale wciąż czeka je wiele reform, zanim KE zdecyduje o przejściu do kolejnego etapu rozszerzenia UE.

Pod koniec ubiegłego tygodnia Komisja Europejska przedstawiła ministrom państw członkowskich ustną opinię w sprawie kolejnych etapów akcesu trzech państw, które wnioski o członkostwo złożyły tuż po rozpoczęciu rosyjskiej agresji na Ukrainę. Pisemna opinia, która będzie podstawą dalszego procesu rozszerzenia, ma się pojawić w okolicach grudnia tego roku. Ta zaprezentowana kilka dni temu z jednej strony daje wszystkim trzem stolicom nadzieję na przejście do kolejnych etapów, a z drugiej strony stawia wyzwania, które będą szczególnie trudne do realizacji dla Kijowa nadal walczącego z reżimem Władimira Putina.

KE oceniła bowiem, że Ukraina zrealizowała dwa z siedmiu zaleceń, Mołdawia trzy z dziewięciu, a Gruzja trzy z dwunastu. Otworzyć negocjacje akcesyjne pozwoli dopiero zrealizowanie wszystkich wytycznych Brukseli. Choć zarówno komisarz ds. rozszerzenia Olivér Várhelyi, jak i szwedzka minister ds. UE Jessika Roswall chwalili zwłaszcza Ukrainę za przeprowadzenie reform w najtrudniejszych z możliwych okolicznościach, to wyraźnie dali sygnał zarówno ze strony Komisji, jak i państw członkowskich, że członkostwo w UE to nie kwestia politycznych sympatii, ale spełnienia określonych wymogów. A Kijów, choć przeprowadził reformę sektora medialnego i rozpoczął zmiany w sądownictwie, to wciąż musi spełnić wymogi dotyczące Trybunału Konstytucyjnego i zintensyfikować walkę z korupcją, praniem brudnych pieniędzy oraz wpływami oligarchów. Podobnie Kiszyniów, jeśli chce dołączyć do Unii, musi w większym stopniu zwalczać przestępczość zorganizowaną, w tym przestępczość finansową, i przeprowadzić reformę administracji publicznej. Najgorzej w tym zestawieniu wypadła Gruzja, która wciąż – w przeciwieństwie do Mołdawii i Ukrainy – nie otrzymała statusu państwa kandydującego. Bruksela także tym razem nie miała dobrych wieści dla Tbilisi, a po ustnej ocenie wizja otrzymania w tym roku wspomnianego statusu oddala się. Komisarz ds. rozszerzenia wymienił właściwie wszystkie obszary koniecznych reform jako te, w których Gruzja ma jeszcze sporo do zrobienia. – Z debaty, którą przeprowadziliśmy, jasno wynikało, że państwa członkowskie chciałyby, aby wszystkie te kryteria zostały spełnione. Mam nadzieję, że uda się to osiągnąć do października – stwierdził po czwartkowym spotkaniu ministrów ds. UE Várhelyi.

Następną okazją do podobnych podsumowań będzie przełom jesieni i zimy. Jesienią Komisja Europejska przeprowadza bowiem zwyczajowy, coroczny monitoring postępów w procesie rozszerzenia z każdym państwem, które złożyło wnioski o członkostwo. Do października wszystkie trzy państwa powinny przysłać raport z realizacji wytycznych Brukseli przedstawionych jeszcze w ubiegłym roku. I to ten dokument będzie podstawą do ostatecznej, pisemnej oceny i wydawania rekomendacji przez Brukselę. Wtedy, na grudniowym szczycie szefów rządów i państw, mogłaby zostać podjęta decyzja o przejściu do negocjacji akcesyjnych z Ukrainą i/lub Mołdawią oraz nadaniu statusu państwa kandydującego Gruzji. Niezależnie od losów członkostwa wspomnianych trzech państw Unia szykuje się na znacznie dłuższą i bardziej wymagającą debatę nad przyszłością polityki rozszerzenia, która może zostać wstępnie zainicjowana na przyszłotygodniowym szczycie UE. Najpewniej będzie ona połączona z dyskusją na temat reform instytucjonalnych, gdyż obie te kwestie – jak sugeruje chociażby wiceszef KE Maroš Šefčovič – powinny być prowadzone równolegle. ©℗