Kijów nie mówi „nie” zgodzie na tranzyt amoniaku, ale oczekuje ustępstw.

Organizacja Narodów Zjednoczonych proponuje rozmowy w sprawie przywrócenia tranzytu rosyjskiego amoniaku przez Ukrainę. Ten został wstrzymany po rozpoczęciu przez Kreml inwazji. Równocześnie miałyby się rozpocząć negocjacje na temat włączenia do porozumień zbożowych kolejnych ukraiń skich portów. Dotychczas na ich mocy możliwy był eksport produktów rolno-spożywczych przez Morze Czarne z trzech portów obwodu odeskiego. Według ONZ poszerzenie zakresu umów to sposób na utrzymanie przy życiu coraz słabiej działającego korytarza zbożowego.

Moskwa co prawda zgodziła się w maju na jego przedłużenie o kolejne dwa miesiące, ale tradycyjnie grozi, że inicjatywa zostanie wstrzymana, jeśli nie zostanie osiągnięte porozumienie w sprawie eksportu rosyjskich nawozów. I stale sabotuje działalność korytarza. Tylko w czwartek ukraińskie ministerstwo infrastruktury informowało, że prace zostały wstrzymane, bo Rosja zablokowała rejestrację statków chętnych do udziału w programie. Przedstawiciele Kremla przekazali ONZ, że nie pozwolą na funkcjonowanie portu w Jużnem, dopóki wszystkie strony nie zgodzą się na odblokowanie transportu amoniaku. Przed inwazją rurą z Togliatti do Jużnego płynęło do 2,5 mln t produktu rocznie. – Jeśli porozumienia mają objąć amoniak, Ukraina powinna otrzymać coś dodatkowego, co odpowiada naszym interesom narodowym – mówił informator Reutersa w ukraińskim rządzie. Kijów jest zainteresowany zgodą na uruchomienie transportów morskich innych towarów poza zbożem i olejem słonecznikowym, zwłaszcza produkcji hutniczej. We wrześniu 2022 r. prezydent Wołodymyr Zełenski dodał, że zgodę na tranzyt amoniaku wydałby tylko pod warunkiem przekazania Ukrainie wszystkich jeńców wojennych. – Ludzie i amoniak to to samo? – odpowiedział mu rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.

Kurt Volker, były ambasador Stanów Zjednoczonych przy NATO i były wysłannik prezydenta USA do spraw Ukrainy, określa rosyjską blokadę handlu na Morzu Czarnym mianem piractwa. „Reakcja społeczności międzynarodowej była od początku ponura. Akceptując rosyjskie groźby zatopienia statków handlowych pod obcą banderą na wodach międzynarodowych, pozwoliliśmy Kremlowi skutecznie szantażować świat” – pisze w analizie dla think tanku Center for European Policy Analysis. Volker podkreśla, że umowy zbożowe zapewniają Rosji bezprecedensową rolę w nadzorowaniu żeglugi na morzu. Proponuje przy tym pakiet rozwiązań, które miałyby umożliwić Kijowowi niezależny od Moskwy eksport. Chodzi m.in. o rozwiązanie problemu min morskich. Część z nich została odkotwiczona i dryfuje po Morzu Czarnym. Kluczową rolę miałyby odegrać przeznaczone do rozminowywania statki bezzałogowe. Kijów spodziewa się, że trałowce wyśle mu Wielka Brytania. W marcu przekazanie dwóch sztuk w 2025 r. obiecała też Holandia. Jak zauważa Volker, także Kanada, Niemcy i USA dysponują odpowiednimi możliwościami w tym zakresie.

„Ponieważ żadne z tych państw nie jest stroną wojującą, takie okręty przy wsparciu Turcji mogłyby zostać rozmieszczone bezpośrednio na morzu w celach humanitarnego rozminowywania” – przekonuje. Alternatywnie mogłyby zostać przekazane leżącej nad Morzem Czarnym Rumunii. Kolejną kwestią są ubezpieczenia. W ramach Konferencji na rzecz Odbudowy Ukrainy rządy miałyby ustanowić programy zapewniające ubezpieczenie od ryzyka wojennego przedsiębiorstwom żeglugowym zaangażowanym w bezpośredni handel z Ukrainą. Gwarancje miałyby obejmować zarówno statki, jak i ładunek. Największe firmy międzynarodowe mogą dalej omijać Ukrainę, ale wiele mniejszych, które już są zaangażowane w obsługę korytarza zbożowego, chętnie rozszerzyłoby handel. Bezpieczeństwo na wodach Morza Czarnego miałyby zapewnić też prowadzone przez państwa NATO, szczególnie Bułgarię, Rumunię i Turcję, operacje na wodach międzynarodowych, by utrzymać zasadę niezakłóconego tranzytu. ©℗