Rosyjskie oddziały walczące u boku Ukrainy tym razem wytrzymały dobę na zajętym obszarze graniczącego z Ukrainą rejonu grajworońskiego.

Rosyjscy ochotnicy zdołali się utrzymać przez noc na terenie trzech wsi obwodu biełgorodzkiego. To jakościowa zmiana w porównaniu z poprzednim, marcowym rajdem Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego (RDK) na obwód briański, który skończył się szybkim wycofaniem na terytorium Ukrainy. W obwodzie biełgorodzkim ogłoszono reżim operacji kontrterrorystycznej. – Celem tej dywersji było odwrócenie uwagi od Artiomowska i zminimalizowanie politycznego efektu utraty miasta – powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Rosjanie określają Bachmut nazwą z czasów radzieckich.

Tym samym potwierdzają się prognozy DGP z czasów operacji w obwodzie briańskim, zgodnie z którymi Ukraińcy szykują rosyjskie, białoruskie i północnokaukaskie oddziały ochotnicze, które pod własnymi, a nie ukraińskimi flagami mogłyby być wysyłane w dogodnym dla Kijowa czasie na obszary kontrolowane przez Rosję i Białoruś, by dokonywać tam aktów sabotażu, dywersji bądź demonstracji politycznych. Pośrednio potwierdzają to też przecieki, na które niedawno powoływał się „Washington Post”. Ujawnione dokumenty amerykańskiego wywiadu podają, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski miał proponować bardziej zdecydowane metody walki, w tym wysadzenie południowej nitki naftociągu Przyjaźń dostarczającego ropę na Węgry oraz „okupację rosyjskich wsi w charakterze karty przetargowej”. Zełenski, zapytany o to 14 maja podczas konferencji z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem, odparł, że nie ma czasu, zasobów ani potrzeby, by atakować rosyjskie terytoria, bo zajmuje się wyzwoleniem własnych.

Fakt, że w ciągu doby służby nie zdołały wyprzeć z pogranicza niewielkich, choć dysponujących dwoma wozami opancerzonymi oddziałów RDK i Legionu „Wolność Rosji” (LSR), jest kolejną kompromitacją rosyjskiego resortu obrony. Wczoraj rano państwowa agencja RIA Nowosti przyznała, że „do miejscowości, do których weszła grupa dywersyjno-zwiadowcza, siłowicy nie zdołali na razie dotrzeć”. Po południu Moskwa podała jednak, że dywersanci zostali zabici. Według resortu obrony miało zginąć „ponad 70 terrorystów”. Niezależnego potwierdzenia tych strat brak. Rosyjskie władze w poniedziałek podawały, że nie zarządziły ewakuacji, a mieszkańcy rejonu grajworońskiego wyjeżdżają sami, by we wtorek przyznać, że ewakuacji podlega 12 miejscowości, zaś cywile są na razie proszeni o powstrzymanie się od powrotu do domów. „Osobiście ogłoszę w sieciach społecznościowych, kiedy będzie bezpiecznie” – napisał gubernator obwodu Wiaczesław Gładkow.

Władze ukraińskie nie przyznają się wprost do ataku, choć obficie czerpią przy tym z retoryki z 2014 r., gdy Rosjanie wkroczyli na Krym i Zagłębie Donieckie. Mychajło Podolak, doradca szefa biura prezydenta Zełenskiego, napisał na Twitterze, że „Ukraina z zainteresowaniem obserwuje wydarzenia w obwodzie biełgorodzkim, ale nie ma z nimi bezpośredniego związku”, ale dodał, że „czołgi można kupić w każdym rosyjskim sklepie wojskowym”, a „oddziały partyzanckie składają się jednak z obywateli Rosji”. W serwisach społecznościowych pojawiają się żarty z utworzenia Biełgorodzkiej Republiki Ludowej, nawiązujące do powołania przez Rosję w 2014 r. podobnych tworów w Doniecku i Ługańsku. Wypowiadający się w imieniu Głównego Zarządu Wywiadu (HUR) Andrij Jusow powiedział na antenie telemaratonu informacyjnego, że „celem jest utworzenie zdemilitaryzowanej strefy bezpieczeństwa w interesach ludności cywilnej obwodu biełgorodzkiego i innych terenów przygranicznych”. Z kolei dyrektor HUR Kyryło Budanow wezwał rosyjskich żołnierzy do zdania broni. – Macie wybór: umrzeć albo zachować życie – powiedział w oświadczeniu.

RDK, dowodzony przez Dienisa Nikitina vel Kapustina, nacjonalistę i właściciela marki odzieżowej White Rex, już wcześniej uczestniczył w walkach na wschodzie Ukrainy, a w marcu na kilka godzin wkroczył do obwodu briańskiego. Korpus jest związany z mającą siedzibę w Warszawie opozycyjną Radą Obywatelską, a wojskowo podlega Kijowowi. LSR również twierdzi, że dysponuje wcześniejszym doświadczeniem bojowym, ale nie jest ono udokumentowane. Legion, który w kontaktach z mediami reprezentuje inny nacjonalista, znany jedynie pod pseudonimem Cezar, współpracuje z Ilją Ponomariowem, byłym posłem, który ma ambicje utworzenia protoparlamentu postputinowskiej Rosji. 17 maja „Cezar” i Nikitin oświadczyli, że „jednoczą wysiłki i przystępują do wspólnego boju”. Rano 22 maja oddziały przekroczyły granicę i zajęły trzy wsie, dochodząc do 6-tys. Grajworonu, siedziby władz rejonowych. Zbrojna opozycja dysponowała dwoma wozami opancerzonymi i miała wsparcie artylerii. W nocy z 22 na 23 maja zaatakowano też dronem gmach Federalnej Służby Bezpieczeństwa w Biełgorodzie, ale sprawcy tego ataku pozostają nieznani. ©℗

Flaga wyprana z krwi

Telegram

Legion Wolność Rosji wykorzystuje w swojej symbolice biało-niebiesko-biały sztandar, coraz powszechniej uznawany przez opozycję za flagę przyszłej Rosji. Koncepcja upowszechniła się po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę, gdy antywojenna opozycja zaczęła szukać symboliki odrębnej od państwowej. Padały wówczas porównania do biało-czerwono-białego sztandaru przeciwników Alaksandra Łukaszenki na Białorusi. Koncepcja flagi jest przypisywana PR-owcowi Aleksandrowi Rybinowi. Barwy przypominają flagę Rosji, na której czerwony pas został zastąpiony białym, co ma symbolizować odżegnanie się od krwawej polityki agresji. Symbolika nawiązuje też do barw Nowogrodu Wielkiego z lat 1994–2007. Część opozycji odwołuje się do demokratycznych tradycji średniowiecznego Nowogrodu, podbitego przez państwo moskiewskie Iwana Groźnego. ©℗

Michał Potocki