Dotychczas na utrzymaniu wojskowych u władzy zależało przede wszystkim Rosjanom. Teraz w szeregach junty doszło do rozłamu.

Mimo ogłoszonego we wtorek zawieszenia broni walki w Sudanie nie ustają. Trwająca od soboty konfrontacja sił zbrojnych z paramilitarnymi Siłami Szybkiego Wsparcia zwiększa ryzyko wybuchu wojny domowej.

Konflikt dotyczy kontroli nad państwem bogatym w złoża naturalne. Obie grupy współpracowały w przeszłości, przejmując razem władzę w wyniku puczu w 2021 r. W jego wyniku zostały obalone tymczasowe władze Sudanu, które z kolei zarządzały nim po upadku dwa lata wcześniej dyktatury Umara al-Baszira, oskarżonego przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości o zbrodnie przeciwko ludzkości. Latem tego roku miała zostać podjęta kolejna próba demokratyzacji państwa. Wojsko miało się wycofać z polityki i oddać władzę politykom wybranym w wolnych wyborach.

Ale wojskowy szef państwa Abd al-Fatah al-Burhan i jego zastępca z Sił Szybkiego Wsparcia Muhammad Hamdan Daklu wybrali inną drogę. Od soboty zginęło już co najmniej 270 osób, a tysiące zostały ranne. – Większość z nich to cywile, w tym wiele dzieci, które zostały uwięzione pomiędzy walczącymi stronami. Mają poważne urazy, a do niedzielnego popołudnia opieka chirurgiczna w szpitalu nie była dostępna. Wszystkie pozostałe szpitale w Darfurze Północnym musiały się zamknąć, ponieważ znajdowały się blisko walk lub personel nie był w stanie dotrzeć do placówki z powodu toczących się starć. Nie mieliśmy gdzie kierować pacjentów na leczenie – mówi Cyrus Paye, koordynator projektu Lekarzy bez Granic w Al -Faszir w Darfurze.

Skalę problemu wzmacnia to, że na celowniku znaleźli się także europejscy i amerykańscy dyplomaci. W swojej rezydencji w poniedziałek został zaatakowany pochodzący z Irlandii ambasador Unii Europejskiej w Sudanie Aidan O’Hara. Bruksela potwierdziła, że ambasadorowi nic się nie stało i kontynuuje wykonywanie swoich obowiązków. „Stanowi to jednak rażące naruszenie konwencji wiedeńskiej. Zapewnienie bezpieczeństwa pomieszczeniom i personelowi dyplomatycznemu jest podstawowym obowiązkiem władz Sudanu wynikającym z prawa międzynarodowego” – napisał na Twitterze szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. We wtorek sekretarz stanu USA Antony Blinken informował o kolejnym incydencie. – Wczoraj został ostrzelany amerykański konwój dyplomatyczny – powiedział dziennikarzom podczas podróży do Japonii. Dodał, że przebywające w konwoju osoby wyszły z ataku bez szwanku, ale było to „działanie lekkomyślne, nieodpowiedzialne i niebezpieczne”.

Na razie nie wiadomo, jaką rolę w wydarzeniach tego tygodnia odgrywa Rosja. W 2021 r. Moskwa wsparła pucz wojskowy, a dziś tym bardziej może jej zależeć na utrzymaniu przywódców militarnych u władzy. Powód? Rosjanie wydobywają w Sudanie złoto. Eksploatacja surowca wzmacnia rosyjską gospodarkę w obliczu sankcji Zachodu i pozwala finansować agresję na Ukrainę. W zamian władze na Kremlu udzielają potężnego wsparcia politycznego i wojskowego coraz mniej popularnej juncie. Jego beneficjentem jest Daklu, komendant Sił Szybkiego Wsparcia, powstałych na bazie bojówek, które w czasach al-Baszira siały terror w Darfurze. W dniu rozpoczęcia inwazji na Ukrainę podróżował zresztą do Moskwy w celu „rozwoju współpracy” między państwami. Ale według amerykańskich mediów również al-Burhan otrzymuje pomoc z Moskwy.

Mózgiem rosyjskiej operacji w Sudanie jest założyciel Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn, który kieruje na miejscu działaniami objętej zachodnimi sankcjami firmy Meroe Gold. To filia związanego z Prigożynem przedsiębiorstwa M Inwiest, które wydobywa złoto, a jednocześnie dostarcza broń i oferuje szkolenia dla sudańskiej armii i organizacji paramilitarnych. – Poprzez Meroe Gold lub inne firmy związane z Grupą Wagnera Prigożyn opracował strategię grabieży zasobów gospodarczych krajów afrykańskich, w których Rosja interweniuje – mówił Dienis Korotkow z londyńskiego Dossier Center, które śledzi działalność przestępczą osób związanych z Kremlem.

CNN, powołując się na źródła w sudańskiej administracji i dane lotnicze, wskazuje, że tylko w 2021 r. samolot wojskowy przemycający złoto odbył co najmniej 16 lotów z Sudanu do Latakii, syryjskiego miasta portowego, w którym Rosja ma bazę wojskową. Dopiero stamtąd towar trafiał do Moskwy. Większość surowców transportowana była jednak przez Zjednoczone Emiraty Arabskie. „New York Times” pisał, że rok przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę w Dubaju wylądowało złoto o wartości ponad 1,7 mld dol. To niewiele mniej niż połowa całego sudańskiego eksportu. Ale interesy Rosji w Sudanie nie kończą się na kruszcu. Moskwa ma ochotę na budowę bazy wojskowej w Porcie Sudan nad Morzem Czerwonym. W zamian ma wysyłać miejscowej juncie broń i sprzęt wojskowy. ©℗

Moskwa interesuje się sudańskim złotem i budową bazy wojskowej