Rosja już za trzy lata będzie produkować 100 samolotów rocznie – zapowiedział w czwartek premier Michaił Miszustin. Już w tym roku z rodzimych fabryk zjedzie natomiast 1500 czołgów – dodawał wiceszef Rady Bezpieczeństwa Dmitrij Miedwiediew, cytując przy okazji telegram Stalina. – Nie wolno dopuścić, by nasze wojska cierpiały na froncie ze względu na brak czołgów, a wy w dalekim tyle żebyście się chłodzili i lenili – czytał.

Rosjanie muszą patroszyć chińskie lodówki w poszukiwaniu czipów, które można zamontować w dronach, więc takie plany wyglądają na nienachalnie realizowalne. Należałoby za to trzymać kciuki, żeby pogróżki o wzorcach sprzed ośmiu dekad w motywowaniu aktywu do realizacji planu się spełniły. Jest duża szansa, że skończą się podobnie jak wyścig Nikity Chruszczowa o przegonienie Amerykanów w produkcji mięsa. W 1959 r. I sekretarz chwalił się, że w obwodzie riazańskim pod czujnym okiem sekretarza lokalnego komitetu obwodowego Aleksieja Łarionowa „zobowiązano się do wykonania 380 proc. normy produkcyjnej z 1958 r.”. Chruszczow był zachwycony, obwód riazański został odznaczony Orderem Lenina i tytułem Bohatera Pracy Socjalistycznej. I nikt jakoby nie zauważył, że – jak napisał Rudolf Pichoja w „Historii władzy w Związku Radzieckim 1945–1991” – „zgodnie z prawami biologii dwu- i trzykrotne zwiększenie produkcji zwierzęcej byłoby możliwe tylko w wypadku wybicia całego bydła”. A tak się właśnie w Riazaniu stało.

Decyzja o przeganianiu Ameryki zbiegła się z wprowadzeniem zakazu posiadania bydła w gospodarstwach należących do mieszkańców miast i osiedli robotniczych. Na jego podstawie 12,5 mln rodzin musiało oddać bydło do kołchozów. Te zaś skierowały je do ubojni, bo nie miały gdzie go trzymać ani czym karmić. Na papierze zaopatrzenie w mięso poszybowało. W praktyce mieszkańcy, pozbawieni mleka i mięsa z własnych hodowli, rzucili się do sklepów.

Inne obwody wprowadziły odmienny model kreatywnej księgowości. Kołchozy przekazywały bydło i trzodę państwu, co odnotowywano w statystykach. Państwo pozostawiało je kołchozom na przetrzymanie i podtuczenie, bo nie miało gdzie trzymać zwierząt. Po podtuczeniu kołchozy ponownie sprzedawały je państwu – i w ten sposób każda świnia była dwukrotnie odnotowywana w raportach. Jak zauważa Pichoja, historia niczym z „Martwych dusz” Nikołaja Gogola. Niektóre obwody Moskwa wręcz zachęcała do fałszowania statystyk, by w ten sposób motywować inne regiony do zdrowej socjalistycznej rywalizacji.

W rezultacie nikt już nie wiedział, ile kto produkuje, a kraj, który dopiero co prześcignął pod względem produkcji mięsa Amerykę, w 1961 r. wpadł w kryzys zaopatrzenia, a rok później wprowadził kartki na żywność. Chruszczow po raz pierwszy od końca wojny podwyższył ceny mięsa i nabiału, co doprowadziło do buntu w Nowoczerkasku, który stłumiło wojsko. Przed trzema laty Andriej Konczałowski na kanwie tamtych wydarzeń nakręcił udany film „Dorogije towariszczi!” (Drodzy towarzysze). Łarionow buntu w Nowoczerkasku nie dożył; w 1960 r. zmarł, być może popełniając samobójstwo tuż po tym, jak cud w Riazaniu okazał się oszustwem. W 1960 r. obwód nie mógł wypełnić planu, bo bydła nawet według radzieckich statystyk nie da się przecież zarżnąć dwa razy. Kołchoźnicy w cichym proteście przeciw konfiskatom zwierząt odmawiali uprawy pól, co doprowadziło do krachu w produkcji zbóż. Chruszczow zrzucił winę na podwładnego z KPZR Awierkija Aristowa, który za karę trafił do Polski na ambasadora. A cud w Riazaniu był jednym z argumentów grupy, która w 1964 r. obaliła Chruszczowa. Dmitrijowi Miedwiediewowi wypada życzyć podobnych sukcesów. ©℗