Wyborcza sensacja u północnych sąsiadów. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie – Związek Chrześcijańskich Rodzin straciła fotel mera rejonu wileńskiego, obwarzanka wokół stolicy. W II turze Waldemara Urbana z AWPL pokonał inny Polak, Robert Duchniewicz, reprezentujący Litewską Partię Socjaldemokratyczną. Niespodziewany sukces może pomóc w przełamaniu monopolu AWPL wśród litewskich Polaków i zachęcić partie ogólnokrajowe do rywalizacji o ten traktowany dotychczas nieco po macoszemu elektorat.

Bezpośrednie wybory merów wprowadzono na Litwie w 2015 r. Kandydatka AWPL Maria Rekść dwukrotnie wygrywała je w I turze, z poparciem rzędu 60 proc. przed ośmioma i 54 proc. przed czterema laty. Wcześniej merów wybierały rady rejonowe, w których większość zawsze miała AWPL. I tym razem wszystko zmierzało do takiego rezultatu. W I turze, która odbyła się przed dwoma tygodniami, Akcja Waldemara Tomaszewskiego zdobyła 49 proc. głosów, co przełożyło się na 18 mandatów z 31 możliwych. Niespodziewanie doszło do II tury wyborów, która jednak miała być formalnością. Do dogrywki wszedł Urban z 48-proc. poparciem i Duchniewicz, na którego głosy oddał co czwarty wyborca. Przegonienie Urbana wydawało się nierealne. Socjaldemokrata jednak nie poddał się i w II turze wyprzedził konkurenta o 526 głosów. Miejscowi Polacy śmieją się, że zdecydowała Wielka Rzesza. We wsi o takiej nazwie Duchniewicz wygrał z przewagą 993 głosów.

Duchniewiczowi pomogła ciężka praca w kampanii, słabość kontrkandydata (Urban był działaczem szerzej nieznanym) i zmiany demograficzne. Odsetek Polaków w rejonie maleje, także dlatego, że na wchodzące w jego skład przedmieścia przenosi się wileńska klasa średnia. W 2001 r. spis powszechny odnotował 61 proc. Polaków i 22 proc. Litwinów. Po 10 latach te proporcje zmieniły się na 52 : 32. Obecnie miejscowi Polacy mogą stanowić tam już tylko większość względną. Co więcej, AWPL w kontekście wojny coraz trudniej walczyć z wizerunkiem partii prorosyjskiej. Nie pomogły też prokremlowskie wypowiedzi niektórych działaczy i spóźniona reakcja kierownictwa. Naruszenie monopolu Akcji może mieć jednak skutki ożywcze. Brak alternatywy w polityce prowadzi do tak samo złych skutków jak brak konkurencji w gospodarce.

Wybór Duchniewicza pokazał, że Polacy nie są przyspawani do Tomaszewskiego i mogą przynajmniej poprzeć jego rywali, o ile potraktuje się ich poważnie i zaproponuje ciekawą alternatywę. Opozycja wobec Tomaszewskiego istnieje, ale nie przeszła drogi od organizacji funkcjonujących na zapleczu polityki jak Polski Klub Dyskusyjny (w którym zresztą działał Duchniewicz) do partii z prawdziwego zdarzenia. Sukces socjaldemokraty może zmotywować Polaków niechętnych Akcji do aktywizacji. To też dowód dla partii ogólnolitewskich, że o polski elektorat, czasem odpuszczany walkowerem, warto walczyć. Do takich wniosków niektóre partie dochodziły już wcześniej, czego efektem było objęcie przez liberałkę Ewelinę Dobrowolską z Partii Wolności funkcji minister sprawiedliwości po wyborach w 2020 r. Duchniewicz to kolejny argument, że jest o co grać.

Wyjście Polaków z getta AWPL tylko pomoże w walce o ich interesy. Tak jak było z pisownią nazwisk zgodną z polską ortografią. Wprowadzenie korzystniejszych dla Polaków przepisów przeforsował nie Tomaszewski, lecz Dobrowolska. ©℗