Państwa Wspólnoty będą musiały przedstawiać dokładne raporty o tym, co się dzieje z zamrożonymi rosyjskimi aktywami. Pieniądze mają posłużyć odbudowie Ukrainy.

Choć Unia Europejska od ponad roku przyjmuje kolejne pakiety sankcji na Rosję, to ma problem z ich egzekwowaniem. To zadanie spoczywa na państwach członkowskich, których krajowe służby powinny monitorować, czy sankcje są przestrzegane, a w przypadku ich łamania – informować Brukselę. Część krajów twierdzi, że taki mechanizm nie zdaje egzaminu w praktyce i postuluje – tak jak Holandia – powołanie unijnego organu, który miałby się zajmować analizowaniem przestrzegania sankcji i ich oddziaływania. Na razie Komisja Europejska wyszła z propozycją dokładnego raportowania o zamrożonych rosyjskich aktywach.
Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę UE i kraje G7 zamroziły należące do rosyjskich oligarchów, przedstawicieli aparatu władzy i administracji aktywa o łącznej wartości prawie 300 mld dol. Środki te mają w przyszłości – według zapewnień Brukseli – posłużyć do odbudowy Ukrainy. W związku z tym KE chciałaby dokładnych raportów, jakie aktywa w których bankach zostały zamrożone. Propozycja KE obejmuje fundusze należące do wszystkich podmiotów objętych sankcjami, w tym Banku Rosji, które udało się zamrozić państwom UE, oraz te, które zostały w porę przetransferowane przez rosyjskich właścicieli, choć teoretycznie także powinny zostać zamrożone.
Wstępna propozycja KE zakładała grzywny do 10 proc. łącznego obrotu dla osób prawnych oraz 50 tys. euro dla osób fizycznych, które nie zgłosiłyby informacji o zamrożonych aktywach. Ponadto karom miałyby podlegać także te osoby, które proponowały Rosjanom współpracę w zakresie przetransferowania wspomnianych środków. Sprzeciw wobec tego pomysłu wyraziło kilkanaście państw, w tym: Austria, Belgia, Czechy, Francja, Łotwa, Malta, Niemcy, Portugalia i Włochy. Część krajów w toku rozmów co do zasady zgodziła się z pomysłem stworzenia dokładnej mapy zamrożonych majątków, ale oczekiwała bardziej precyzyjnych zapisów dotyczących obowiązków państw. Problemem jest podział kompetencji; realizacja sankcji leży w gestii władz krajowych, a KE, nie dysponując odrębnym organem, polegałaby wyłącznie na raportach ze stolic. Powyższe argumenty – wraz z oczekiwaniem ambitniejszych sankcji ze strony Polski i państw bałtyckich – oraz sprzeciw Belgii wobec embarga na eksport diamentów przyczyniły się do przeciągnięcia rozmów o 10. pakiecie sankcji do piątkowego wieczoru.
Ostatecznie udało się znaleźć porozumienie, które zakłada nałożenie na państwa obowiązków sprawozdawczych dotyczących aktywów zamrożonych i podlegających zamrożeniu. Komisja nie zamierza zrezygnować z przeforsowania kar za nieprzestrzeganie zobowiązania do raportowania, a konkrety obejmujące wysokość kar, tryb ich nakładania i podmioty, które mogą być nimi objęte, mają zostać przedstawione przed zaplanowanym na koniec marca szczytem UE. Niewykluczone, że kary będą stanowić część 11. pakietu sankcji, który został zapowiedziany przez Brukselę. Drugim narzędziem do urealnienia wprowadzanych restrykcji ma być bardziej skoordynowana współpraca z państwami trzecimi. ©℗