Zwolennicy rządu twierdzą, że Sąd Najwyższy ma zbyt duży wpływ na krajową politykę. Pozostali protestują, przekonując, że proponowane zmiany pozostawią Izraelczyków bez ochrony ich praw.

W Knesecie i na ulicach Izraela trwa walka o sygnowaną przez gabinet Binjamina Netanjahu reformę sądownictwa. W nocy z poniedziałku na wtorek w parlamencie odbyło się pierwsze z trzech czytań projektów ustaw, które zakładają zwiększenie kontroli rządu nad procesem wyboru sędziów Sądu Najwyższego, a także możliwość uchylania jego orzeczeń zwykłą większością głosów. Po wtorkowym czytaniu za ich przyjęciem opowiedziało się 63 ze 120 posłów. Część polityków zbojkotowała głosowanie. Ustawa wraca teraz do parlamentarnej komisji konstytucji, prawa i sprawiedliwości, gdzie zostanie przygotowana do drugiego i trzeciego czytania. Te mają się odbyć do końca marca.

Mniejszości bez ochrony

Planowane przez Netanjahu zmiany spotkały się z największymi protestami w historii kraju. Przed siedzibą parlamentu w Jerozolimie zebrało się w poniedziałek ponad 100 tys. osób. Protestujący zablokowali główne drogi i uniemożliwili niektórym politykom opuszczenie domów. W weekend w całym kraju demonstrowało z kolei 250 tys. Izraelczyków. Sondaż przeprowadzony przez Israel Democracy Institute wskazuje, że według 66 proc. badanych Sąd Najwyższy w kraju, który nie ma pisanej konstytucji, powinien utrzymać prawo do odrzucania ustaw niezgodnych z quasi-konstytucyjnymi ustawami podstawowymi.
Krytycy twierdzą, że proponowana rewizja oddałaby niekontrolowaną władzę w ręce rządu. Odebrałaby również ochronę mniejszościom oraz pogłębiła podziały w i tak już rozbitym społeczeństwie. Przeciwnicy obawiają się, że premier Netanjahu, na którym ciążą zarzuty korupcyjne, mógłby wykorzystać zmiany do pozasądowego oczyszczenia swojego imienia. – To czarny dzień dla demokracji – mówił lider opozycyjnej partii Jedność Narodowa, były koalicjant Netanjahu Beni Ganc. Wtórował mu adwokat Gur Blij, doradca prawny komisji konstytucji, prawa i sprawiedliwości. – Prawa obywatelskie nie będą chronione, jeśli rządowa ustawa ograniczająca kontrolę sądową zostanie przyjęta w obecnym kształcie – komentował. Blij przekonuje, że prawa do równości czy wolności słowa nie zostały określone w żadnej z quasi-konstytucyjnych ustaw podstawowych. Nieodłącznym elementem krajobrazu prawnego Izraela stały się według niego właśnie dzięki orzeczeniom SN.

Ponad władzą

Rząd ma w tej sprawie inne zdanie. Ograniczając prawo SN do odrzucania ustaw uchwalonych przez parlament, chce walczyć z tym, co nazywa nadmierną władzą SN. – Nie ma prawidłowo ukonstytuowanej zachodniej demokracji, w której sędziowie sami się wybierają i ingerują w ustawy według własnego uznania. W żadnym innym demokratycznym kraju nie ma radców prawnych, którzy stoją ponad rządem i decydują w jego zastępstwie – tłumaczył architekt reformy, minister sprawiedliwości Jariw Lewin. Z kolei Dawid Weinberg z think tanku Kohelet Policy Forum w opinii dla „The Jerusalem Post” pisze, że SN na przestrzeni lat skutecznie osłabił władzę wykonawczą i ustawodawczą „poprzez zuchwałe przyznanie sobie niezrównanych uprawnień, a także przesunięcie spektrum politycznego w stronę ideologicznej, twardej lewicy”. Władza sądownicza zaczęła się umacniać w Izraelu w latach 90. pod przewodnictwem prezesa Sądu Najwyższego Aharona Baraka. Motywowany postrzeganiem sądów jako instytucji stających w obronie praw człowieka i obywatela w sytuacji braku spisanej konstytucji Barak uważał, że żadna sprawa nie powinna pozostawać poza ich jurysdykcją.
Ran Porat z Monash University w Melbourne wyjaśnia, że w konsekwencji SN sam z siebie zaczął badać zgodność ustaw z przepisami zawartymi w ustawach podstawowych. Jest to jednak funkcja, która nie została przyznana sądownictwu na mocy ustawy ani innego dokumentu będącego częścią prawa izraelskiego. SN zaczął również stosować przesłankę „nieracjonalności”. To termin, którego sędziowie używają do opierania decyzji na niejasno zdefiniowanych standardach etycznych w celu dyskwalifikacji decyzji rządowych. SN – zdaniem Porata – był jednak dość powściągliwy w korzystaniu z takich uprawnień: odmawiał interwencji w działania izraelskiej administracji w 9 na 10 wniesionych do niego spraw. Od 1997 r. obalił 22 ustawy.
Dlatego niezadowolenie z działalności sędziów narastało głównie w kręgach prawicowych i ortodoksyjnych. SN, przedstawiający się jako obrońca praw człowieka, w niektórych przypadkach stawał na straży stanowisk uznawanych za lewicowe. Tak jak w 2006 r., gdy uchylił ustawę, która miała na celu zablokowanie Palestyńczykom możliwości ubiegania się o odszkodowania od izraelskiej armii. Sęk w tym, że sąd zajmuje się także sprawami przeciwko wysokiej rangi politykom. W Izraelu od 1993 r. za różne przestępstwa zostali skazani: prezydent, premier, 12 ministrów i 20 członków Knesetu. Kilku innych – w tym Netanjahu – postawiono w stan oskarżenia. Od lat 90. SN orzeka, że osoby oskarżone lub niedawno skazane za poważne przestępstwa nie mogą pełnić funkcji ministerialnych. Dlatego w styczniu Sąd Najwyższy unieważnił nominację Arjego Deriego na stanowisko szefa resortu zdrowia i spraw wewnętrznych. Ultraortodoksyjny polityk w 2021 r. został skazany za oszustwa podatkowe i otrzymał wyrok w zawieszeniu. ©℗