Przemówienie prezydenta USA Joe Bidena w Warszawie było bardzo podnoszące na duchu, zwłaszcza na tle Władimira Putina, ale jeśli ktoś oczekiwał konkretów, to musi być rozczarowany - mówi PAP Keir Giles, analityk z Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (Chatham House) w Londynie.

"Było mnóstwo kontrastów między przemówieniami Putina a Bidena, nie tylko jeśli chodzi o rzeczywistość, którą opisywali, bo ta różniła się o 180 stopni, ale też w kwestii stylu i zawartości. Prezydent Biden wygłosił inspirujące, podnoszące na duchu przemówienie, które było kompletnie pozbawione faktów, podczas gdy to Putina było monotonne i wypełnione statystykami" - mówi Giles.

Jak dodaje, dobrze, że Biden nie próbował odnosić się i obalać każdego z nieprawdziwych twierdzeń Putina, gdyż jego przemówienie musiałoby trwać znacznie dłużej, jako że w ciągu dwóch godzin wystąpienia rosyjskiego prezydenta niewiele było wątków mających związek z rzeczywistością.

Ekspert wskazuje jednak, że w warszawskim przemówieniu Bidena było niewiele konkretów. "Jeśli ktokolwiek spodziewał się ogłoszenia nowej pomocy, albo dla Ukrainy, albo dla Polski, to faktycznie może być rozczarowany, bo nie pojawiło się to w przemówieniu, które było pełne pięknych słów, ale bez faktycznej treści" - mówi Giles.

Zwraca uwagę, że odnosi się to także do zapewnień amerykańskiego prezydenta o tym, że atak na jednego członka NATO jest atakiem na wszystkich i NATO będzie bronić każdego cala swojego terytorium. Wyjaśnia, że artykuł 5. traktatu waszyngtońskiego nie jest w tak kategorycznie sposób sformułowany i członkowie NATO mają w rzeczywistości większe pole manewru w decydowaniu o podjęciu działań w przypadku ataku.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

bjn/ mal/