Ukraina może liczyć na jeszcze większe wsparcie, ale Waszyngton równocześnie ostrzega: my też mamy swoje limity.

W poniedziałek w Polsce wyląduje prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden. To będzie jego druga wizyta w naszym kraju w ciągu niespełna roku. Pobyt zbiegnie się prawdopodobnie z ogłoszeniem przez Amerykanów kolejnego wielkiego pakietu wsparcia wojskowego dla Ukrainy, a także z następną rundą sankcji wymierzonych przeciwko Moskwie, które na razie nie zostały jednak jeszcze sprecyzowane. Będzie to przy okazji moment kulminacyjny wielomiesięcznej dyplomatycznej ofensywy USA, by zmobilizować Zachód i jego sojuszników do wspierania Ukrainy w obliczu spodziewanej intensyfikacji walk z Rosją. Polska liczy, że pobyt Bidena nad Wisłą, gdzie – jak pisaliśmy wczoraj – może się on spotkać z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, przyniesie jakiś przełom, choć Biały Dom nie dał dotychczas zielonego światła na wysłanie nad Dniepr myśliwców F-16 ani pocisków dalekiego zasięgu ATACMS.
Nieoficjalnie wiadomo, że w negocjowanym obecnie między administracją Bidena a Kongresem pakiecie nie ma ani samolotów, ani ATACMS. Taki obrót spraw, jak pisał portal Politico, nie będzie niespodzianką dla Ukraińców, choć taki scenariusz jest rozczarowujący nie tylko dla nich, ale i dla Warszawy. W przypadku myśliwców wielozadaniowych F-16 transfer wykluczył sam Biden, choć urzędnicy z jego otoczenia anonimowo rozwadniali potem jego wypowiedź w mediach. Jeśli chodzi o pociski dalekiego zasięgu, sprawa jest bardziej skomplikowana. Jednym z powodów, dla których wojsko USA powstrzymuje się przed przekazaniem ATACMS Ukrainie, ma być obawa przed uszczupleniem własnych zapasów. Ta nowa linia argumentacji jest zaskakująca, bo przez ostatnie dwie dekady gigant amerykańskiej zbrojeniówki Lockheed Martin wyprodukował ok. 4 tys. takich pocisków. Szacuje się, że ok. 600 z nich armia Stanów Zjednoczonych wystrzeliła podczas wojen w Zatoce Perskiej. Część, ale tu trudno o dokładniejsze szacunki, sprzedano sojusznikom.
Stanowisko USA w sprawie myśliwców oraz pocisków może w przyszłości ewoluować, zwłaszcza jeśli sytuacja na froncie zmieni się na niekorzyść Ukraińców. W końcu miesiącami Stany Zjednoczone nie chciały się zgodzić na przekazanie Ukrainie czołgów M1 Abrams, a w tym roku rząd dał na to pozwolenie. Co więcej, sekretarz stanu Antony Blinken ostatnie tygodnie spędził na przekonywaniu sojuszników z Europy do dostarczenia armii ukraińskiej także innych czołgów zachodniej produkcji. W dalszych dyplomatycznych zabiegach szef amerykańskiej dyplomacji uda się pod koniec tygodnia na Monachijską Konferencję Bezpieczeństwa. Szerokiej delegacji USA w stolicy Bawarii będzie przewodzić wiceprezydent Kamala Harris.
Na tydzień przed rocznicą rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę oprócz słów o mobilizacji z Waszyngtonu płyną też doniesienia, które wzbudzają w Kijowie niepokój. Cytując anonimowego urzędnika wysokiego rangą, „Washington Post” pisał, że administracja Bidena stoi na stanowisku, iż przy kontrolowanej od stycznia przez republikanów Izbie Reprezentantów ciężko będzie utrzymać obecny poziom wsparcia wojskowego i gospodarczego dla Ukraińców. Wielu konserwatywnych polityków w USA kwestionuje zasadność tak znacznej pomocy, wywierając w tej sprawie presję na nastawionych zdecydowanie bardziej proukraińsko przywódców Partii Republikańskiej. – Będziemy próbowali przekazać Ukraińcom, że nie możemy robić wszystkiego w nieskończoność – przekazał gazecie informator.
W części kręgów analitycznych na zapleczu władzy słowa urzędnika przyjęto ze zdziwieniem. „Niezależnie od tego, który wysoki rangą urzędnik powiedział to reporterowi, albo popełnił rażący błąd w sztuce strategicznej, albo coś gorszego. Nie można sygnalizować światu, a przede wszystkim Rosjanom, przygotowań do odcięcia się od zależnego od ciebie sojusznika. Nie można narzekać i usprawiedliwiać Kongresu ani narzekać na mobilizację przemysłu, jeśli nie wykorzystało się uprawnień, które daje rządowi ustawa o produkcji obronnej” – kwitował na Twitterze Eliot Cohen z Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie. ©℗