Eksperci zastanawiają się, jak będzie wyglądać i kiedy rozpocznie się zapowiadana zimowa ofensywa agresora.

Rosyjska ofensywa coraz bliżej

Aktywizują się rosyjskie wojska na wschodzie Ukrainy, choć zdania co do tego, czy to już początek prognozowanej wielkiej ofensywy, czy jeszcze nie, są w Kijowie podzielone. W piątek, gdy po wizycie w trzech europejskich stolicach do kraju wracała ukraińska delegacja z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim na czele, agresor przypuścił kolejny zmasowany atak rakietowy na infrastrukturę energetyczną.
Ostrzał trwał całą dobę. W Kijowie alarm powietrzny obowiązywał tego dnia z przerwami niemal 10,5 godziny. Rosjanie starają się doskonalić taktykę takich ostrzałów; po pierwszej fali atakujący zna już miejsca aktualnego stacjonowania obrony przeciwlotniczej i może dostosować trasę przelotu rakiet drugiej fali. W piątek kropkę nad i postawiły z kolei irańskie drony Szahed. Jak napisał głównodowodzący ukraińskich sił gen. Wałerij Załużny, w sumie w piątek Rosjanie wystrzelili 106 rakiet Ch-101, Ch-555, Kalibr i S-300 oraz siedem sztuk irańskiej amunicji krążącej. Także Ukraińcy systematycznie rozwijają swoje umiejętności; jeśli wierzyć danym oficjalnym, obrona przeciwlotnicza strąciła 61 z 75 rakiet (nie wliczając S-300) i pięć z siedmiu dronów. Te liczby trudno jednak zweryfikować.

Ostrzał rakietowy prowadzony przy granicach UE i NATO

Ukraińcy podali, że dwie rakiety Kalibr, wystrzelone z Morza Czarnego w stronę celów w Galicji, naruszyły przestrzeń powietrzną Mołdawii i – co byłoby pierwszym takim przypadkiem – należącej do NATO Rumunii. Władze w Kiszyniowie wezwały do siedziby MSZ ambasadora Rosji Olega Wasniecowa i wyraziły stanowczy protest. Bukareszt zdementował informacje płynące z Kijowa, a minister obrony Angel Tîlvăr zapewnił, że pociski przeleciały w odległości 35 km od rumuńskiej granicy. Biały Dom oświadczył, że Mołdawia i Rumunia nie są zagrożone. „Zmasowane ataki wyglądają na reakcję na udane wizyty prezydenta Zełenskiego w europejskich stolicach, gdzie był witany jak członek rodziny” – napisał na Twitterze przedstawiciel UE w Kijowie Matti Maasikas.
Celem ostrzału i tym razem, po raz 14. od końca września 2022 r., była infrastruktura energetyczna. W obwodach charkowskim, chmielnickim, kijowskim, odeskim i żytomierskim pojawiły się nieplanowane przerwy w dostawach prądu. Najgorsza sytuacja panowała w ostrzelanym rakietami S-300 Charkowie. W piątkowy wieczór prądu wciąż było pozbawionych 15 proc. mieszkańców drugiego co do wielkości miasta Ukrainy. Doraźne naprawy przeprowadzano przez cały weekend. – Rosjanie zdołali uszkodzić kilka ciepłowni i elektrowni wodnych, ale katastrofy nie było. Rosjanom po raz 14. nie udało się osiągnąć swoich celów – zapewnił Wołodymyr Kudrycki, dyrektor Ukrenerho, operatora systemu.

Trwa walka o infrastrukturę energetyczną

Kolejny atak nie pokrzyżował planów eksperymentalnego przywrócenia na jeden dzień całodobowych dostaw prądu po kolei we wszystkich obwodach. W Kijowie „dniem ze światłem” była niedziela, a kalendarz próbnego przywracania dostaw został rozpisany na dwa tygodnie wprzód w zależności od regionu kraju. Grafik planowych wyłączeń światła obowiązuje od jesieni i ma na celu zmniejszenie zużycia prądu. Energetycy na bieżąco pracują nad udoskonaleniem przesyłu. Sytuacja nie jest jednak najlepsza. Premier Denys Szmyhal przyznał, że cztery miesiące ostrzałów doprowadziły do uszkodzenia 20 bloków energetycznych i co drugiej podstacji Ukrenerho, a w połączeniu z utratą kontroli nad częścią infrastruktury w wyniku okupacji Ukraina straciła 75 proc. mocy elektrociepłowni.
Część ekspertów przewiduje, że wraz ze zbliżającą się wiosną Rosjanie przestaną atakować infrastrukturę energetyczną, skupiając się raczej na szlakach transportowych. Ma to być element towarzyszący zapowiadanej ofensywie, która według „Financial Times” z początku lutego miałaby się zacząć już w tym tygodniu. Część polityków, w tym sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksij Daniłow, twierdzi nawet, że ta ofensywa już się rozpoczęła, o czym ma świadczyć intensyfikacja ataków w północnej części obwodu ługańskiego i na północno-wschodniej Charkowszczyznie (między Kreminną a Kupiańskiem) oraz w południowym obwodzie donieckim (pod Wuhłedarem).

Ukraińcy stopniowo są wypierani z Bachmutu

Ukraińcy stopniowo są wypierani z Bachmutu; trwają walki o strategicznie ważną trasę łączącą to miasto z Konstantynówką. Moskwa komunikuje, że jej celem numer jeden jest zajęcie całego Donbasu. Ukraińcy twierdzą, że rosyjskie straty dzienne są najwyższe od początku wojny, ponieważ Kreml miał postawić swoim oddziałom cel osiągnięcia wyrazistego sukcesu przed pierwszą rocznicą inwazji 24 lutego. Rosjanie chcą też zdążyć przed dostawami zachodnich czołgów i pojazdów opancerzonych, które powinny zacząć płynąć na Dniepr u progu wiosny. Kurator najemników z Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn powiedział jednak kanałowi War Gonzo, że zadanie zajęcia Zagłębia Donieckiego to perspektywa półtora roku, dwóch lat.
Do działań zaczepnych szykuje się także Ukraina. Ihar Tyszkiewicz z Ukraińskiego Instytutu Przyszłości na podstawie informacji o nowych dostawach doszedł do wniosku, że na zapleczu frontu jest formowanych 10–12 brygad do wykorzystania od kwietnia. MSW rozpoczęło werbunek ochotników do brygad szturmowych Gwardii Narodowej. – Podjęto decyzję, by włączyć do takich brygad wszystkich chętnych patriotów, tych, którzy stracili swoje domy albo bliskich. Ich celem będzie wyzwolenie naszych terytoriów i wyjście na międzynarodowo uznane granice – mówił minister Ihor Kłymenko. W miastach trwa kampania zachęcająca do wstępowania do brygad. „Okupancie, burza nadchodzi” – czytamy na jednym z plakatów. Rzecznik Gwardii Narodowej Rusłan Muzyczuk zapewnił, że zgłosiło się 20 tys. ochotników. ©℗