Brytyjski szef dyplomacji James Cleverly uda się w tym tygodniu do Kanady i Stanów Zjednoczonych, by rozmawiać o dalszym wsparciu dla Ukrainy.

Brytyjscy urzędnicy uważają, że otworzyło się okno, w którym Rosja z powodu problemów z zaopatrzeniem może znaleźć się w defensywie, a Ukraińcy mogą ponownie skutecznie odbijać terytoria. Taką samą ocenę sytuacji przedstawiają Amerykanie.
Wizyta Cleverly’ego w Waszyngtonie i Ottawie nastąpi po decyzji Londynu o przesłaniu naszemu wschodniemu sąsiadowi eskadry 14 czołgów Challenger 2 oraz 30 samobieżnych dział AS90. Ten zaawansowany zachodni sprzęt ma trafić nad Dniepr w ciągu najbliższych tygodni. Równolegle w Wielkiej Brytanii rozpocznie się szkolenie ukraińskich żołnierzy w zakresie obsługi tego sprzętu. To przekroczenie ważnej granicy, bo do tej pory na wyposażeniu ukraińskich sił zbrojnych nie ma czołgów zachodniej produkcji. W ślad za Brytyjczykami chcą pójść Polacy i Finowie z czołgami Leopard 2 produkcji niemieckiej. Wszystko miałoby się odbyć w ramach szerszej koalicji międzynarodowej. Aby leopardy trafiły na Ukrainę, zgodę na reeksport musi wyrazić Berlin. Wicekanclerz Robert Habeck sygnalizował jednak, że Niemcy nie będą się w tej sprawie sprzeciwiać woli sojuszników. Jednocześnie niemiecki producent broni Rheinmetall twierdzi, ze pierwsze czołgi znad Renu mogą zostać dostarczone Ukrainie dopiero w 2024 r. z uwagi na wielomiesięczny proces ich konserwacji. ©℗