Mimo wycofania się przez Kongres z zapisów blokujących sprzedaż myśliwców Ankarze, ich dostarczenie pozostaje mało prawdopodobne.

Na papierze znikają kolejne przeszkody dla dostarczenia Turcji amerykańskich samolotów F-16. Z czekającego na głosowanie w Senacie projektu ustawy o budżecie obronnym (NDAA) wycofano zapisy nakładające ograniczenia wprowadzone w lipcu. Kongresmeni zamierzali wtedy uzależnić ewentualną transakcję od upewnienia się, że myśliwce nie będą wykorzystywane przez Turcję do nielegalnych przelotów nad terytorium sąsiedniej Grecji, będącej podobnie jak Turcja członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego. Na prezydencie Stanów Zjednoczonych miał też ciążyć obowiązek wykazania, że sprzedaż przyczyni się do wzrostu bezpieczeństwa narodowego USA.
Choć tureckie władze z zadowoleniem przyjęły zmiany w projekcie NDAA, w praktyce sytuacja wciąż nie przedstawia się dla nich korzystnie. Sprzedaży konsekwentnie przeciwny jest wpływowy senator Bob Menendez, szef senackiej komisji spraw zagranicznych, który – wszystko na to wskazuje – po wyborach parlamentarnych z 8 listopada zachowa to kluczowe stanowisko. Ten zapis „to tylko jedno z wielu narzędzi, którymi dysponujemy w Senacie przy sprzedaży broni. Powtórzę jako przewodniczący komisji spraw zagranicznych, że nie zatwierdzę F-16 dla Turcji, dopóki Recep Tayyip Erdoğan nie porzuci polityki nadużyć w regionie” – napisał Menendez na Twitterze.
Ankara w październiku 2021 r. zwróciła się do Stanów Zjednoczonych z prośbą o zakup 40 myśliwców F-16 i zestawów pozwalających na zmodernizowanie prawie 80 z 250 będących już w jej posiadaniu samolotów. Doszło do tego po tym, jak Stany Zjednoczone wykluczyły sprzedaż Turcji myśliwców piątej generacji F-35 po otrzymaniu przez kraj nad Bosforem rosyjskiego systemu rakietowego typu ziemia-powietrze S-400. Jeśli umowa na F-16 między USA a Turcją nie zostanie zatwierdzona, Grecja będzie na dobrej drodze, by w drugiej połowie lat 20. mieć nowocześniejsze siły powietrzne od swojego regionalnego rywala. Lockheed Martin, producent F-16, modernizuje obecnie kilkadziesiąt tych greckich myśliwców do standardu Block 72, najbardziej zaawansowanej wersji dostępnej w Europie. 12 września Ateny otrzymały pierwsze dwa zmodernizowane myśliwce. Prócz tego rząd w Atenach zamierza kupić 20 sztuk F-35.
Mimo sprzeciwu na Kapitolu w administracji Joego Bidena nie brakuje głosów, że Amerykanie powinni doprowadzić do zawarcia kontraktu z Turkami. W marcu Departament Stanu, już po rozpoczęciu przez Rosję inwazji na Ukrainę, zwrócił się do Kongresu z listem, w którym stwierdzono, że taka transakcja przysłużyłaby się Sojuszowi Północnoatlantyckiemu. Trzy miesiące później Pentagon ogłosił, że popiera wysiłki Turcji zmierzające do modernizacji jej floty powietrznej, uznając, że przyczyni się to do zwiększenia bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Wcześniej prezydent Biden mówił na szczycie NATO w Madrycie, że Stany Zjednoczone „powinny sprzedać myśliwce F-16 i pomóc je zmodernizować”, powołując się przy tym na interes narodowy USA.
Sama sprawa F-16 stanowi część większej politycznej układanki między USA a Turcją. Po kilku tygodniach tureckich nalotów na pozycje kurdyjskie w północnej Syrii Amerykanie próbują ocenić, na ile poważne są ostatnie groźby Ankary dotyczące rozpoczęcia operacji lądowej na tych terytoriach. Zgodnie z doniesieniami Al-Dżaziry, Turcja dała Stanom Zjednoczonym i Rosji czas do początku przyszłego tygodnia, by z terenów przygranicznych wycofały się oddziały dowodzonych przez Kurdów Syryjskich Sił Demokratycznych, na których od lat spoczywa ciężar walki z bojownikami samozwańczego Państwa Islamskiego (Da’isz). W przeciwnym razie miałby rozpocząć się turecki atak, który byłby już czwartą inwazją na terytoria kurdyjskie od 2016 r. Mogło do tego dojść już wcześniej w tym roku, ale atak został powstrzymany przez Rosję i USA, które współpracują z Kurdami.
Tym razem Kurdowie obawiają się, że Stany Zjednoczone mogą przymknąć oko na inwazję, mając nadzieję, że w zamian uzyskają zgodę Ankary na przystąpienie Finlandii i Szwecji do NATO. Prawdopodobnie oznaczałoby to relokację wielu z ponad 3,5 mln syryjskich uchodźców przebywających w Turcji na tereny kurdyjskie. Oraz ewentualne wycofanie się Syryjskich Sił Demokratycznych ze współdziałania z wojskami amerykańskimi w ramach walki z Da’isz. Sinan Ciddi, ekspert think tanku Foundation for Defense of Democracies, wskazuje, że ewentualny atak na północną Syrię „byłby bardziej umotywowany politycznie, niż uzasadniony taktycznie albo strategicznie”. – Operacja zbiegłaby się w czasie z nadchodzącymi wyborami w Turcji, więc rząd mógłby wyciągnąć z niej korzyści polityczne – stwierdził w rozmowie z Fox News. Sondaże przed czerwcowym głosowaniem wskazują, że Partia Sprawiedliwości i Rozwoju oraz sam prezydent muszą się liczyć z realnym ryzykiem utraty władzy. ©℗