Przerażone skalą protestów władze w Teheranie rozważają zaostrzenie konfliktu z państwami regionu, by odwrócić uwagę od sytuacji wewnętrznej.

Z przekazanych Waszyngtonowi przez Rijad danych wywiadowczych wynika, że Iran planuje atak na Arabię Saudyjską. „Jesteśmy zaniepokojeni tą wizją. Pozostajemy w stałym kontakcie z Saudyjczykami poprzez kanały wojskowe i wywiadowcze. Nie zawahamy się działać w obronie interesów naszych i naszych partnerów w regionie” – przekazała w oświadczeniu amerykańska Rada Bezpieczeństwa Narodowego. Teheran wszystkiemu zaprzecza.
Atak miałby dotyczyć przede wszystkim infrastruktury energetycznej. To nie byłby pierwszy raz, kiedy władze w Teheranie zdecydowałyby się na tego typu rozwiązanie. W marcu wspierani przez ajatollahów jemeńscy rebelianci Husi przyznali się do serii uderzeń na składy ropy państwowego koncernu paliwowego Saudi Aramco w Dżuddzie. W 2019 r. USA i Arabia Saudyjska też oskarżyły Iran o atak na przemysł naftowy. Choć Saudyjczycy szybko poradzili sobie z problemem, światowe ceny ropy skoczyły przejściowo o 20 proc.
Iran pozostaje głównym rywalem Arabii Saudyjskiej. Ta w 2016 r. zerwała z nim stosunki dyplomatyczne po tym, jak irańscy protestujący przypuścili szturm na saudyjską ambasadę w Teheranie, co z kolei było odpowiedzią na przeprowadzoną przez Rijad egzekucję szyickiego kleryka Nimra al-Nimra. W ostatnich miesiącach dochodziło jednak do potajemnych spotkań urzędników obu państw. Mieli oni rozmawiać o kwestiach bezpieczeństwa dotyczących przede wszystkim wojny w Jemenie, w którą obie stolice są zaangażowane. W kwietniu zawarto tam kruche zawieszenie broni. Problem w tym, że stronom nie udało się go w październiku przedłużyć, co dodatkowo zwiększyło napięcia między Rijadem a Teheranem.
Tym razem wzmożone obawy dotyczące potencjalnego ostrzału saudyjskiej infrastruktury pojawiają się w momencie, kiedy władze w Iranie znalazły się na celowniku administracji prezydenta Joego Bidena. Ta sprzeciwia się tłumieniu trwających od września protestów antyrządowych. Według działającej w Norwegii Irańskiej Organizacji Praw Człowieka w demonstracjach zginęło co najmniej 277 osób, a ponad 14 tys. mogło zostać zatrzymanych. Waszyngton zdążył nałożyć na Teheran kilka pakietów sankcji. Najnowsze objęły dowódców Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej i Hedajata Farzadiego, naczelnika okrytego złą sławą więzienia Ewin w stolicy kraju. Wcześniej na liście usankcjonowanych podmiotów znalazła się także policja ds. moralności.
Teheran oskarża Arabię Saudyjską, USA i Izrael o podżeganie do rewolucji. W zeszłym miesiącu dowódca Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej Hosejn Salami ostrzegł Saudyjczyków, by ograniczyli relacjonowanie wydarzeń z irańskich ulic w perskojęzycznych telewizjach, takich jak Iran International, wspierany przez Saudyjczyków kanał z siedzibą w Londynie. – Za pośrednictwem tych mediów ingerujecie w nasze sprawy wewnętrzne – narzekał generał Salami podczas wizyty w regionie Aras. Na Twitterze dopisał później, że jeśli Saudyjczycy nie przestaną, „ich oczy podrażni dym”.
Ajatollahowie jednak zaprzeczają, by szykowali się do ataku. „Zachodnie i syjonistyczne reżimy rozpowszechniają tendencyjne wiadomości, które mają na celu stworzenie negatywnego wizerunku Islamskiej Republiki Iranu i zniszczenie pozytywnych trendów w relacjach z państwami regionu” – przekazała w oświadczeniu irańska placówka przy Organizacji Narodów Zjednoczonych. Ale próba odwrócenia uwagi od wewnętrznych problemów Iranu to niejedyny powód, który zwiększa ryzyko ataku na sąsiada. Od kiedy sojusz państw produkujących ropę OPEC+ na czele z Rijadem ogłosił w październiku, że zmniejszy produkcję ropy o 2 mln baryłek dziennie, stosunki USA z Arabią Saudyjską pozostają napięte. Administracja Bidena stwierdziła, że posunięcie to wspiera prowadzącą wojnę przeciwko Ukrainie Rosję. „Iran może błędnie kalkulować, że rozdźwięk między USA a Saudyjczykami w sprawie produkcji ropy oznacza, że jest mało prawdopodobne, by Amerykanie bronili ich przed irańskim atakiem. Nawet centrowi demokraci opowiedzieli się za usunięciem wojsk amerykańskich i systemów obrony przeciwrakietowej z Arabii Saudyjskiej” – pisał Karim Sadjadpour z think tanku Carnegie Endowment.
Do tego dochodzi kwestia umowy nuklearnej. Zachód zaprzecza, by w obecnej sytuacji powrót do negocjacji był możliwy. – Nie zamierzamy skupiać się teraz na czymś, co staje się nieważne, kiedy dzieją się inne rzeczy – powiedział specjalny przedstawiciel Waszyngtonu ds. Iranu Robert Malley, wskazując na protesty w Iranie i decyzję Teheranu o zaangażowaniu się w wojnę w Europie poprzez sprzedaż dronów Rosji. Dla ajatollahów to jednak kolejna okazja do nacisku na państwa Zachodu. „W następstwie rosyjskiej inwazji na Ukrainę irańscy urzędnicy rutynowo grozili pozbawionej energii Europie, że «nadchodzi zima», jeśli ta nie zgodzi się na irańskie żądania nuklearne” – tłumaczył Sadjadpour. ©℗