UE próbuje trwale zaznaczyć obecność na Bałkanach Zachodnich, gdzie z wizytą do kilku państw udała się ostatnio szefowa Komisji Europejskiej.

Szefowa Komisji Europejskiej w ramach konsultacji prowadzonych przed kolejnym szczytem UE–Bałkany Zachodnie odwiedziła pod koniec ubiegłego tygodnia wszystkie pięć stolic państw regionu, które chcą dołączyć do Unii. Spośród nich status państwa kandydującego mają obecnie Albania, Macedonia Północna, Czarnogóra i Serbia. W kolejce czeka Bośnia i Hercegowina, która uzyskała już pozytywną rekomendację Brukseli i według naszych nieoficjalnych informacji mogłaby otrzymać status państwa kandydującego podczas grudniowego szczytu, jeśli na finiszu rozmów żadne z 27 państw UE nie zgłosi zastrzeżeń.
Najwcześniej spośród państw bałkańskich wniosek o przystąpienie do UE złożyła Macedonia Północna, jeszcze jako Macedonia w marcu 2004 r. Najpóźniej Bośnia i Hercegowina – w lutym 2016 r. Wszystkie wciąż czekają na przyjęcie do Unii, stopniowo i w różnym tempie realizując kolejne etapy procesu rozszerzenia. Wśród nich kolejno są otrzymanie statusu państwa kandydującego (rekomendację wydaje Komisja Europejska, a akceptuje ją UE jednomyślnie), negocjacje akcesyjne i samo przyjęcie do UE w wyniku referendum i jednomyślnej zgody członków Unii. Najszybciej w procesie tym w ostatnim czasie posunęły się Albania i Macedonia Północna, które w lipcu tego roku rozpoczęły negocjacje akcesyjne.

Przymusowy duet

Ursula von der Leyen kolejno w Skopje oraz Tiranie chwaliła działanie władz albańskich i macedońskich, które – jak podkreślała – doprowadziło do otwarcia w lipcu tego roku negocjacji akcesyjnych z oboma państwami.
Oba kraje zostały też najwyżej ocenione w październikowym raporcie dotyczącym polityki rozszerzenia, jeśli chodzi o wdrażanie europejskiego dorobku prawnego do krajowych porządków prawnych. Bruksela szczególnie pozytywnie odnosi się do wzmacniania rządów prawa, reform wymiaru sprawiedliwości i rozwoju gospodarki rynkowej. Choć przez wieloletni spór Macedonii Północnej z Grecją, a następnie z Bułgarią rozpoczęcie rozmów akcesyjnych było odsuwane w czasie także z Albanią, to obecnie Bruksela nie widzi większych przeszkód w dalszej integracji obu państw z UE.
Mimo zakusów do rozdzielenia negocjacji z oboma państwami KE m.in. z uwagi na koszty i kwestie techniczne zdecydowała się utrzymać powiązanie całego procesu dwóch krajów. Przystąpienie do Unii to jednak horyzont – jak twierdzą w nieoficjalnych rozmowach unijni dyplomaci – co najmniej kilku lat.
Von der Leyen nie przyjechała jednak na Bałkany jedynie chwalić władze. Przywiozła ze sobą zapowiedź przekazania Macedonii i Albanii po 80 mln euro, a Bośni i Hercegowinie 70 mln euro wsparcia budżetowego na rzecz walki z wysokimi cenami energii. Pieniądze mają trafić do stolic w styczniu. Docelowo – jak zapowiedziała – Unia ma przekazać ok. 500 mln euro na inwestycje w całym regionie Bałkanów Zachodnich. Obejmą one infrastrukturę, poprawę efektywności energetycznej i zwiększenie roli odnawialnych źródeł energii. Mają się przyczynić do uniezależnienia od rosyjskich surowców.
Z tych zapowiedzi von der Leyen płynnie przechodziła do konieczności solidarnej walki z rosyjską agresją, sugerując, że Bruksela oczekuje od Bałkanów lojalności wobec zachodniego bloku państw w starciu z Moskwą. KE dotychczas pozytywnie oceniała zaangażowanie większości państw kandydujących do Unii, które m.in. przyłączają się, z wyjątkiem Serbii, do nakładanych na Rosję sankcji.

Serbski wyjątek

Mimo iż relacje Belgradu z Brukselą nie uchodzą za wzorcowe, to i Serbia realizuje kolejne etapy procesu rozszerzenia. Jak dotąd na 35 rozdziałów porządku prawnego UE zostały otwarte rozmowy na temat 22, a dwa zostały już zamknięte, czyli w pełni wdrożone do serbskiego prawa krajowego.
Cieniem w ostatnim czasie kładzie się jednak brak zaangażowania Serbii po stronie UE i NATO. Chodzi m.in. o nieprzyłączanie się do kolejnych pakietów sankcji wobec Rosji. Zgodnie z unijnym październikowym raportem dotyczącym polityki rozszerzenia na skutek tego poziom spójności polityki zagranicznej Serbii z polityką UE spadł z 64 proc. (2021 r.) do 45 proc. (sierpień 2022 r.). Choć Bruksela deklaruje pełną współpracę z Belgradem, to domaga się wprost przyłączenia do sankcji.
Do działań wymierzonych w Rosję przychyla się Kosowo, nieuznawane nie tylko przez Serbię, lecz także przez pięć krajów UE, co powoduje, że kraj ten jest zdecydowanie najdalej od Brukseli.
Bliżej niż Kosowo i Serbia są natomiast Bośnia i Hercegowina oraz Czarnogóra. Bośniacy mogą już po sześciu latach od złożenia wniosku o członkostwo otrzymać status państwa kandydującego, a w perspektywie najbliższych kilku lat rozpocząć jako piąte państwo bałkańskie negocjacje akcesyjne. Z kolei Czarnogóra z 35 rozdziałów negocjacyjnych otworzyła już prawie wszystkie, bo 33 z 35, a 3 zdążyła już zamknąć.
Choć trudno prognozować dziś, w którym roku poszczególne państwa przystąpią do UE, to zaangażowanie „27” na Bałkanach Zachodnich przyspieszyło po wybuchu wojny w Ukrainie. Unia z jednej strony stara się wykonywać symboliczne gesty, jak przetłumaczenie umowy z Frontexem na język macedoński (który nie jest jednym z 25 języków UE), z drugiej z kolei stara się włączyć państwa bałkańskie w proces wspólnej walki z rosyjską agresją – zarówno po stronie kosztów, jak i otrzymywanego wsparcia np. wobec rosnących cen energii. Najbliższą okazją do podsumowań relacji Brukseli i „27” z aspirującymi do Unii będzie szczyt UE–Bałkany Zachodnie 6 grudnia w Tiranie. ©℗