Misję utworzenia nowego gabinetu rozpoczyna dziś Giorgia Meloni. Przed południem zarówno Izba Deputowanych, jak i Senat zainaugurują obecną kadencję posiedzeniem, które będzie miało głównie charakter organizacyjny. Następnie prezydent Sergio Mattarella zleci liderowi zwycięskiego ugrupowania misję sformowania rządu – w razie niepowodzenia prezydent będzie zwracał się do liderów, których partie osiągnęły kolejne miejsca w wyborach.

Bracia Włosi ze swoją liderką Giorgią Meloni uzyskali w nowej, 400-osobowej Izbie Deputowanych 119 mandatów oraz 65 w 200-osobowym Senacie. Koalicyjna Liga Północna Matteo Salviniego będzie dysponować 66 posłami i 30 senatorami, a druga koalicyjna Forza Italia Silvio Berlusconiego wprowadziła do parlamentu 45 posłów i 18 senatorów. Prawica, która zawiązała koalicję na samym starcie kampanii wyborczej, nie powinna mieć zatem problemu z uzyskaniem wotum zaufania, posiadając w swoich szeregach 230 posłów (większość wynosi 201) i 113 senatorów (większość to 101). Jedyne, co obecnie może zachwiać sojuszem prawicy, to podział resortów i ich obsada.

Technokraci na pokładzie

W ubiegłym tygodniu Meloni, która najpewniej już w najbliższych dniach otrzyma nominację na szefową rządu, poinformowała członków swojego ugrupowania, że w jej gabinecie znajdzie się miejsce dla osób spoza świata polityki. Włoskie media szacują, że nowy rząd może rozpocząć prace jeszcze w październiku, a jednym z resortów, którym może pokierować osoba spoza obecnego parlamentu, jest ministerstwo gospodarki i finansów. Wśród potencjalnych kandydatów są m.in. członek zarządu Europejskiego Banku Centralnego Fabio Panetta (choć on sam wyklucza możliwość kierowania resortem) i dyrektor włoskiego oddziału Morgan Stanley – Domenico Siniscalco, który piastował już tę funkcję w latach 2004–2005, w drugim rządzie Silvio Berlusconiego. Resort gospodarki budzi zresztą największe zainteresowanie Brukseli ze względu na kampanijne zapowiedzi prawicowej koalicji. Z jednej strony Bracia Włosi zamierzają – według deklaracji samej Meloni – nacjonalizować część dużych przedsiębiorstw, w tym operatora sieci telekomunikacyjnej Telecom Italia (prawie 24 proc. udziałów posiada francuska spółka Vivendi). Z drugiej koalicja będzie musiała manewrować między zapowiadanymi przez Salviniego kosztownymi programami społecznymi i inwestycjami publicznymi a obietnicą obniżenia podatków przez Berlusconiego. W tle są rekordowe w UE środki z włoskiego KPO – 191,5 mld euro, spośród których KE przyznała lub wypłaciła już dotychczas 67 mld euro.

Pod czujnym okiem

Według prognoz włoskiego resortu skarbu z ubiegłego tygodnia gospodarka kraju znajduje się w początkowej fazie recesji, która ma utrzymać się do połowy przyszłego roku, co ma swoje podstawy w gwałtownych wzrostach cen energii i rekordowej inflacji na poziomie 14,5 proc. we wrześniu.
Zarówno te prognozy, jak i wspomniane zapowiedzi prawicowej koalicji budzą niepokój o kondycję europejskiej gospodarki nie tylko Brukseli, lecz także Berlina. Co ma znaczenie nie tylko dla strefy euro, lecz także dla propozycji zwiększenia wspólnego europejskiego długu w celu finansowania m.in. interwencji na rynku energii. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz, początkowo niechętny zwiększaniu europejskiego zadłużenia, jest gotów to rozważyć, jednak – jak twierdzi agencja Bloomberga – uzależnia swoją decyzję od efektów rozmów z Meloni na temat zarówno integracji europejskiej, jak i kierunku rozwoju włoskiej gospodarki. Bruksela z kolei będzie przyglądać się realizacji kamieni milowych zawartych we włoskim KPO. Choć w trakcie kampanii liderka Braci Włochów zapowiedziała ich renegocjację, to KE na razie nie rozważa możliwości modyfikacji włoskiego KPO i zamierza rozliczać Rzym zgodnie z planem wynegocjowanym wcześniej i zaakceptowanym – zarówno przez Brukselę, jak i rząd ustępującego właśnie Mario Draghiego. ©℗