Węgry konstruują nowy format współpracy zrzeszający także Austrię i Serbię, czyli państwa zachowujące dystans wobec pomocy wojskowej dla Ukrainy. Ma on być alternatywą dla Wyszehradu.

Teoretycznie Węgry mogły ratyfikować traktaty akcesyjne z Finlandią i ze Szwecją jeszcze w lipcu, bo sesja poprzedniego parlamentu zakończyła się 19 lipca. Obecna sesja potrwa do 15 grudnia. W wykazie prac do 2 listopada włącznie nie przewidziano jednak podjęcia przez Zgromadzenie Krajowe jakichkolwiek działań w związku z projektami. W poniedziałek Węgierska Partia Socjalistyczna wnioskowała o podjęcie debaty w tej sprawie. Wniosek został jednak odrzucony przez koalicję stosunkiem głosów 117 : 39.
28 państw członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego wyraziło już zgodę na rozszerzenie NATO o dwa nowe państwa. Poza Węgrami zwleka jedynie Turcja. Kiedy trwał spór między Ankarą a Sztokholmem i Helsinkami, poprzedzający zaproszenie ich do sojuszu, szef węgierskiej dyplomacji wskazywał, że Węgry muszą uszanować stanowisko Turcji. Spór miał się zakończyć w czerwcu wraz z podpisaniem porozumienia między Turcją a oboma państwami nordyckimi. Tak się jednak nie stało, a w czasie debaty nad wnioskiem opozycji wiceminister spraw zagranicznych Tamás Menczer wskazał, że „Węgry od początku mówiły, że należy brać pod uwagę punkt widzenia Turcji”, choć punkt widzenia Węgier pozostaje „zbieżny z pozostałymi państwami”.
Oznacza to, że Budapeszt wraca do punktu wyjścia. Dwa dni wcześniej prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan oskarżył Szwecję i Finlandię, że wciąż udzielają schronienia kurdyjskim partyzantom, oraz o promocję terroryzmu. Menczer wskazał jednak także, że punkt widzenia Węgier jest zbieżny ze stanowiskiem NATO co do tego, że Sojusz jako całość nie wysyła Ukrainie broni ani żołnierzy. Ta wypowiedź jest o tyle charakterystyczna, że premier Viktor Orbán niemal całą narrację wokół zachodniego zaangażowania w wojnę opiera na tezie, że nie wolno dopuścić do zaangażowania się w wojnę. O to też oskarżał opozycję w trakcie tegorocznej kampanii wyborczej.
Do zamknięcia tego wydania DGP żaden z ważnych węgierskich polityków nie odniósł się do przeprowadzonych przez Rosję pseudoreferendów ani aneksji czterech ukraińskich obwodów. Rzecznik rządu wskazał jedynie, że Węgry, podobnie jak inne państwa UE, nie uznają wyników nielegalnych plebiscytów. Prorządowe media, w tym największy portal informacyjny Hirado.hu, pisały o głosowaniach w tonach zbliżonych do oficjalnego przekazu rosyjskiego. Prezydent Katalin Novák nie podpisała też wspólnego oświadczenia prezydentów państw Europy Środkowej i Wschodniej, którzy wsparli aspiracje Kijowa do przystąpienia do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Podobnego oświadczenia, acz bez wyrażenia wprost poparcia dla członkostwa Ukrainy w NATO, nie podpisał Zsolt Németh, szef komisji spraw zagranicznych parlamentu.
W ostatni poniedziałek w Budapeszcie zorganizowano tymczasem szczyt austriacko-serbsko-węgierski, w którym wzięli udział kanclerz Austrii Karl Nehammer i prezydent Serbii Aleksandar Vučić. Formalnie politycy spotkali się, by omówić zagrożenia związanie z nielegalną imigracją. Faktycznie zaś powstał nowy format kooperacji regionalnej, który łączy państwa sceptycznie podchodzące do pomocy Ukrainie w wymiarze innym niż humanitarny. Z perspektywy Budapesztu jest to też alternatywa dla zamrożonego formatu wyszehradzkiego. Jednocześnie Budapeszt podtrzymuje bliskie relacje z Rosją. Szef MSZ Péter Szijjártó negocjuje z Rosatomem rozbudowę elektrowni atomowej w Paks, zaś wczoraj państwowa spółka MVM wynegocjowała porozumienie z Gazpromem o odroczeniu płatności za gaz w bieżącym sezonie grzewczym o sześć miesięcy. Chodzi o 1 mld euro (po obecnych cenach gazu). ©℗