Czołgi i armatohaubice produkowane w Korei będą finansowane z Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych. Jest szansa, że emitowane przez niego obligacje kupią podmioty z Dalekiego Wschodu.

5,8 mld dol. netto, czyli ponad 35 mld zł brutto ma kosztować zakup 180 koreańskich czołgów K2 i 212 armatohaubic K9 wraz z amunicją i pakietem szkoleniowym. Umowa została podpisana pod koniec sierpnia. Sprzęt ma być finansowany z Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych, o czym poinformował ppłk Krzysztof Płatek, rzecznik prasowy Agencji Uzbrojenia. Zgodnie z uchwaloną w tym roku ustawą o obronie ojczyzny środki FWSZ mogą pochodzić z różnych źródeł, m.in. odszkodowań lub kar umownych oraz zwróconych zaliczek z dotychczasowych kontraktów zbrojeniowych, środków z budżetu państwa przekazywanych przez ministra obrony narodowej czy też z emisji obligacji na rynku krajowym i na rynkach zagranicznych.
Z informacji DGP wynika, że odbyły się spotkania dotyczące ewentualnego zakupu takich obligacji przez podmioty koreańskie. W majowej wizycie ministra obrony Mariusza Błaszczaka w Korei uczestniczyła także prezes Banku Gospodarstwa Krajowego Beata Daszyńska-Muzyczka. W BGK spytaliśmy wprost, czy toczą się takie rozmowy.
– Zadania, które Bank Gospodarstwa Krajowego wykonuje przy obsłudze Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych, to czynności bankowe, objęte tajemnicą na mocy ustawy – Prawo bankowe. Informacji na temat funduszu może udzielać jego właściciel, czyli MON – odpowiedziała Anna Czyż, rzeczniczka prasowa BGK. Z kolei urzędnicy z Centrum Operacyjnego ministerstwa poinformowali nas, że MON „nie prowadził ze stroną koreańską rozmów na temat zakupów obligacji emitowanych przez FWSZ”. Trudno się dziwić, bo za takie rozmowy odpowiada właśnie BGK.
Na razie nie jest jasne, w jakim zakresie i na jakich warunkach strona koreańska miałaby finansować ten zakup. Teoretycznie możliwe jest kupienie obligacji FWSZ zarówno przez rząd Korei, jak i koreańskie przedsiębiorstwa. Warto przypomnieć, że kontrakt na 180 czołgów i ponad 200 haubic ma być dopiero początkiem polsko-koreańskiej współpracy. Już podpisano umowę na zakup samolotów FA-50, a zapowiadana jest także daleko idąca kooperacja przemysłowa przy produkcji czołgów i haubic. W sumie zakontraktowanych ma być 1 tys. czołgów K2.
Patrząc na rynki finansowe, koncepcja poszukiwania źródeł finansowania przez MON także za granicą jest zrozumiała. Tylko zawarta w kwietniu umowa na zakup 250 czołgów Abrams ma wartość prawie 5 mld dol. Z tym że w dniu podpisania tej umowy dolar był wyceniany na 4,30 zł. Teraz jest to ok. 5 zł. Jeśliby chcieć zapłacić dziś całość, to wartość tej transakcji w złotych byłaby o ponad 3 mld zł wyższa niż niecałe pół roku temu. A takich dużych umów podpisanych w dolarach, bez zabezpieczenia ryzyka kursowego, jest więcej. Zawarliśmy np. także wartą prawie 5 mld dol. umowę na samoloty F-35. Mimo planowanego rekordowego budżetu obronnego w 2023 r. (na łamach DGP Łukasz Czernicki, główny ekonomista Ministerstwa Finansów, mówił, że będzie to ok. 147 mld zł) kołdra i tak jest krótka, ponieważ planowane zakupy są olbrzymie i nie mają precedensu w historii III RP. Tylko ogłoszony na początku września zakup 96 śmigłowców AH-64 Apache, jeśli faktycznie zostanie zrealizowany, będzie kosztował podatnika co najmniej 60 mld zł.
W tym kontekście nawet to, że w piątek Stany Zjednoczone ogłosiły przekazanie Polsce 288,6 mln dol. w ramach programu Foreign Military Financing nie robi większej różnicy. Choć ten gest warto docenić jako podkreślenie, że Polska jest ważnym partnerem USA w dziedzinie bezpieczeństwa, to trzeba też mieć na uwadze, że niewiele mniejszą kwotą została wsparta Słowacja i że stanowi to mniej więcej jedną setną naszych wydatków na obronność w przyszłym roku.
Jeśli faktycznie obietnice zostaną zrealizowane i w przyszłym roku na obronność wydamy w ramach budżetu państwa i FWSZ wspominane 147 mld zł, będzie to stanowić ok. 4,2 proc. PKB. Wśród 30 członków Sojuszu Północnoatlantyckiego będzie to rekordowy wynik. Najwięcej wydające w 2021 r. Grecja i Stany Zjednoczone przeznaczały na obronność w ubiegłym roku po ok. 3,5 proc. PKB. Nawet przy zapowiadanym przez wiele krajów zwiększeniu budżetów na armię wydatki polskiego resortu obrony mogą być w przyszłym roku najwyższe w Sojuszu. Będzie to kwota niebagatelna – ok. 30 mld dol. W 2023 r. więcej w NATO wydadzą tylko Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja i Niemcy, a my będziemy na podobnym poziomie co Włochy. Jednak żadne z tych państw nie ma bezpośredniej lądowej granicy z Rosją.