Brytyjski minister finansów Kwasi Kwarteng ogłosił w piątek szeroko zakrojone cięcia podatków, które obiecywała premier Liz Truss. Jak wyjaśnił, w ten sposób przełamana zostanie stagnacja gospodarcza. Krytycy wskazują jednak, że cięcia odbędą się kosztem wzrostu zadłużenia kraju.

Kwestie obniżek podatków i równoważenia budżetu były jednym z głównych punktów spornych w trwających latem wyborach lidera Partii Konserwatywnej. Truss zapowiadała w kampanii, że jeśli wygra, to dokona znaczącej korekty polityki gospodarczej, gdyż jak przekonywała, kluczem do wzrostu gospodarczego jest zmniejszenie obciążeń podatkowych.

"Wzrost nie jest tak wysoki, jak powinien być, co utrudnia opłacenie usług publicznych i wymaga wzrostu podatków. Ten cykl stagnacji doprowadził do tego, że według prognoz obciążenia podatkowe osiągną najwyższy poziom od końca lat czterdziestych. Jesteśmy zdeterminowani, aby przerwać ten cykl. Potrzebujemy nowego podejścia w celu nowej ery skupionej na wzroście" - mówił w piątek w Izbie Gmin Kwarteng.

Ogłosił, że od kwietnia 2023 roku, czyli rok wcześniej niż planowano, podstawowa stawka podatkowa zostanie obniżona z 20 do 19 proc., co pozwoli zaoszczędzić 31 mln osób średnio 170 funtów rocznie. Również od kwietnia zniesiona zostanie najwyższa stawka podatkowa na poziomie 45 proc. i pozostanie tylko jedna wyższa stawka - 40 proc. Planowana od kwietnia podwyżka podatku od przedsiębiorstw z 19 do 25 proc. nie wejdzie w życie, dzięki czemu Wielka Brytania pozostanie krajem z najniższym CIT w grupie G7.

Kwarteng potwierdził to, co zapowiedział dzień wcześniej - że od 6 listopada wycofana zostanie podwyżka składki na ubezpieczenie społeczne o 1,25 punktu procentowego, która w przyszłym roku miała zostać przekształcona w odrębny podatek przeznaczony na dofinansowanie publicznej służby zdrowia. Ogłosił też ulgi dla nabywców nieruchomości, m.in. podnosząc dwukrotnie poziom, od którego nie jest pobierana opłata skarbowa. Zamrożona zostanie akcyza na alkohol.

W ramach szerszej deregulacji londyńskiego City zniesiony zostanie limit bonusów dla bankierów. Mają zostać stworzone nowe strefy inwestycyjne z niższymi podatkami i ułatwieniami w planowaniu, a także uproszczona ma być procedura budowy dróg czy linii kolejowych.

Wszystko to razem składa się na największą jednorazową obniżkę podatków w Wielkiej Brytanii od 1988 roku. Jak się szacuje, koszt tego wyniesie ok. 30 mld funtów rocznie, co będzie sfinansowane przez zwiększenie zadłużenia. Brytyjski rząd liczy na to, że obniżki podatków pobudzą wzrost do tego stopnia, by te mniejsze początkowo przychody do budżetu zostały później wyrównane. Ale część ekspertów wskazuje, że jest to ryzykowna strategia, która może, ale nie musi się udać, a jeśli się nie uda, kraj pozostanie bez planowanego wzrostu gospodarczego, za to z jeszcze większym deficytem.

Kwarteng wyjaśnił, że celem rządu jest osiągnięcie w średnim terminie stałego wzrostu gospodarczego na poziomie ok. 2,5 proc. rocznie. "Zbyt długo w tym kraju skupialiśmy się na walce o redystrybucję. Teraz musimy skupić się na wzroście, a nie tylko na tym, jak opodatkowujemy i wydajemy. Nie będziemy przepraszać za zarządzanie gospodarką w sposób, który zwiększa dobrobyt i standardy życia. Cała nasza uwaga skupia się na tym, by Wielka Brytania była bardziej konkurencyjna na świecie i nie przegrywała z naszymi konkurentami za granicą" - przekonywał minister. (PAP)

bjn/ ap/