- To paradoks, że z jednej strony Niemcy chcą być liderem, a z drugiej strony boją się przewodzić - mówi Nico Lange, szef gabinetu politycznego w ministerstwie obrony Niemiec w latach 2019-2021, związany z opozycyjną Unią Chrześcijańsko-Demokratyczną

Do ubiegłego roku był pan szefem gabinetu politycznego chadeckiej minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer. Jak pan skomentuje politykę rządu socjaldemokratycznego kanclerza Olafa Scholza w stosunku do rosyjskiej napaści na Ukrainę?
Ogłaszając przełom, kanclerz umożliwił podejmowanie decyzji, które wcześniej były w Niemczech niemożliwe. Zatrzymanie uruchomienia gazociągu Nord Stream 2, nałożenie sankcji na Rosję czy dostawy broni do Ukrainy, która bierze udział w wojnie, to znaczące osiągnięcia (niemieckie prawo zabrania eksportu broni bezpośrednio w rejony konfliktu - red.). Ale jednocześnie toczy się u nas burzliwa dyskusja o tym, że Niemcy mogą i powinny robić w tej sprawie więcej. Polska i inne kraje regionu, wspólnie z Wielką Brytanią i ze Stanami Zjednoczonymi, wyznaczają tę drogę, są liderami. Niemcy nie powinny zostawać w tyle.
Co jeszcze może zrobić rząd niemiecki, by pomóc Ukrainie?
ikona lupy />
Nico Lange, szef gabinetu politycznego w ministerstwie obrony Niemiec w latach 2019-2021, związany z opozycyjną Unią Chrześcijańsko-Demokratyczną / Materiały prasowe
W ostatnim czasie widać postęp w obszarze dostaw artylerii 155 mm. Niemcy wraz z USA, Wielką Brytanią i Polską należą do jej największych dostawców. To wsparcie powinno być zwiększane. Cieszą również dostawy systemu MARS, który może współpracować z dostarczanymi przez Amerykanów HIMARS-ami. Można jednak zrobić więcej w kwestii dostaw bojowych wozów piechoty i czołgów. I moim zdaniem Niemcy powinny to zrobić.
Dostarczyć Ukrainie czołgi Leopard?
W gronie ekspertów pojawiła się interesująca propozycja, by europejskie państwa stworzyły swego rodzaju konsorcjum i wspólnie dostarczały leopardy Ukrainie. Stany Zjednoczone robią przecież bardzo dużo, by wspomóc Ukrainę, a europejskiej konsorcjum byłoby dobrym rozwiązaniem komplementarnym. To sposób, by iść naprzód.
Skąd niechęć niemieckiego rządu, szczególnie socjaldemokratów, by robić więcej?
To pytanie zadaje sobie wiele osób, także politycy partii koalicyjnych. Dyskusja trwa. To paradoks, że z jednej strony Niemcy, według słów rządzących, mają być liderem, a z drugiej - boją się przewodzić. Mam nadzieję, że Niemcy przestaną się bać podejmowania decyzji i nie będą tylko czekać na to, co zrobią Stany Zjednoczone.
Dlaczego kanclerz Scholz boi się większych dostaw uzbrojenia?
To nie jest pytanie, na które jestem w stanie odpowiedzieć. Ale widzę, że argumenty, które są podawane, jak choćby to, że Ukraińcy nie potrafią używać zaawansowanej technologicznie broni, czy to, że dostawy uzbrojenia doprowadzą do większej eskalacji ze strony Rosji, zostały obalone. Ukraińcy pokazują, że doskonale sobie radzą z obsługą nowoczesnej broni, a dostawy artylerii dalekiego zasięgu nie doprowadziły do eskalacji. Mam nadzieję, że to zmieni nastawienie kierownictwa rządu. Ale jeśli mam być szczery, te argumenty od początku były naciągane.
Czy politycy zauważają utratę zaufania do niemieckiej polityki zagranicznej w Europie Środkowej i Wschodniej?
Nie wiem, czy tak można generalizować. Ale osobiście zdaję sobie sprawę, że potrzeba będzie dużo ciężkiej pracy, by to zaufanie odzyskać. Chciałbym, by nasz rząd bardziej słuchał partnerów z Europy Środkowej i Północnej. To ważne dla spójności Unii Europejskiej.
Co pan sądzi o stwierdzeniach, że to niemiecka polityka energetyczna umożliwiła Władimirowi Putinowi agresję na Ukrainę?
Osobą odpowiedzialną za wojnę jest Władimir Putin, który porzucił racjonalność na rzecz jakiejś historycznej, w jego mniemaniu, misji zniszczenia Ukrainy. Ale w ciągu ostatnich 10-15 lat niemiecka polityka względem Rosji miała dwa fundamentalne błędy. Po pierwsze, Niemcy uzależniły się od rosyjskich surowców do takiego stopnia, że zaczęło to ograniczać możliwości prowadzenia samodzielnej polityki zagranicznej. Po drugie, żyliśmy iluzją tego. Nie dostrzegaliśmy totalitarnego oblicza Rosji. Mam nadzieję, że te błędy zostaną naprawione.
Czy po wojnie możliwy jest powrót do relacji pomiędzy Berlinem a Moskwą na zasadzie „business as usual”?
Nie, to nie jest możliwe. Z Putinem nie ma powrotu do normalności. To jest jasne dla wszystkich polityków w Berlinie.
Jakie są pana przewidywania co do dalszego przebiegu wojny?
Ukraina przejęła inicjatywę, skutecznie kontynuuje ofensywy w obwodach chersońskim i ługańskim. Myślę, że powinniśmy się przygotować na kolejne niespodzianki ze strony Ukraińców. Ukraina nie da Rosji czasu na przywrócenie porządku wśród żołnierzy. Musimy pomagać w poprawie sytuacji Kijowa. To Ukraińcy powinni móc decydować, czy i kiedy negocjować z Rosjanami. Chciałbym, żeby wszyscy w Berlinie zaczęli sobie zdawać sprawę z tego, że potrzeby obrońców są pilne i nie mamy na co czekać.
Powiedział pan, że kwestia ewentualnych rozmów pokojowych jest decyzją Ukrainy. Rząd w Berlinie myśli podobnie?
Kanclerz podkreślał wielokrotnie, że to decyzja Ukrainy i zakładam, że ten punkt widzenia się nie zmieni. ©℗
Rozmawiał Maciej Miłosz