Bruksela chce zawieszenia 65 proc. środków z Funduszu Spójności dla Budapesztu – to 7,5 mld euro. Powód? Brak gwarancji, że unijne pieniądze są transparentnie wydawane

Wczoraj po raz pierwszy użyto mechanizmu „pieniądze za praworządność” w ramach wszczętej jeszcze w kwietniu br. procedury mechanizmu warunkowości przeciwko Węgrom. To konsekwencja tego, że Budapeszt dotychczas nie zagwarantował transparentnego systemu wydatkowania unijnych pieniędzy. Chodzi tu o gwarancję kontroli przez niezależne sądy, a także walkę z nepotyzmem i korupcją.

Sankcje nie przekreślają dialogu

W ostatni czwartek Parlament Europejski przyjął raport europosłanki Zielonych Gwendoline Delbos-Corfield, który mówi o ryzyku poważnego naruszenia przez Węgry wartości, na których opiera się Unia. Europosłowie wezwali też Komisję Europejską do podjęcia zdecydowanych kroków przeciwko Węgrom.
Według ustaleń dziennikarzy „Népszavy”, Komisja Europejska nie będzie jednak naciskała na szybkie głosowanie w Radzie Unii, by nie zamknąć możliwości negocjacji z Budapesztem. Obecnie, aby sankcje naprawdę zostały nałożone, w Radzie Unii Europejskiej za takim rozwiązaniem musi zagłosować 55 proc. krajów, skupiających 65 proc. ludności UE. W tym miejscu ewentualne weto Polski nic nie da. Ministrowie państw UE będą mieli miesiąc na podjęcie decyzji. Okres ten będzie można przedłużyć o kolejne dwa miesiące „w wyjątkowych okolicznościach”. Zatem najpóźniej pod koniec tego roku może zapaść decyzja o zablokowaniu Węgrom ok. 7,5 mld euro.
KE zastrzega, że jeśli wątpliwości dotyczące przestrzegania praworządności zostaną przez Budapeszt rozwiane, wówczas mechanizm zostanie wycofany. Bruksela do 19 listopada będzie czekać na pełną odpowiedź Węgier dotyczącą realizacji zaleceń Komisji.
O tym, że Węgry nieco spuszczają z tonu, informowaliśmy na początku września. Zapowiedziano wtedy m.in. powstanie niezależnych podmiotów ds. walki z korupcją oraz ds. transparentności i kontroli wydatkowania środków unijnych. Do Brukseli poleciała wówczas Judit Varga, minister sprawiedliwości, która zapewniała o konstruktywnym dialogu z Komisją.
Już dzisiaj minister rozwoju regionalnego, zarządzający funduszami europejskimi, Tibor Navracsics ma przesłać do Zgromadzenia Narodowego pakiet ustaw nowelizujących prawo zamówień publicznych. Składa się on z kilkunastu aktów prawnych. Wczoraj w wywiadzie udzielonym radiu publicznemu Kossuth zapewniał, iż rząd stale współpracuje z Komisją Europejską i liczy na wypracowanie porozumienia.

Fundusze europejskie potrzebne jak tlen

Bez funduszy europejskich węgierska gospodarka znajdzie się w bardzo trudnym położeniu. Już teraz inflacja bazowa przekracza 19 proc., i to mimo utrzymywania tarcz antyinflacyjnych, ograniczających wzrost cen energii elektrycznej, gazu, a także gwarantujących ceny paliw po stałej stawce ok. 5,60 zł. Obowiązywanie wszystkich tarcz osłonowych przedłużono do końca tego roku, a ochrony kredytobiorców do czerwca 2023 r.
Gergely Tardos, dyrektor centrum analiz finansowych banku OTP, wskazuje, iż w 2023 r. Węgry liczyły na łączne środki z Unii Europejskiej stanowiące ok. 4 proc. PKB. Jeżeli nie trafią one na Węgry, to PKB może spaść o 2 pkt proc. Według eksperta będący konsekwencją braku pieniędzy spadek inwestycji przełożyłby się także na wzrost zatrudnienia.
Lajos Török, ekonomista, dyrektor działu strategii i analiz Equilor, wskazuje, iż fundusze unijne na przestrzeni lat stanowią ok. 3 proc. PKB Węgier, odpowiadając w ostatniej dekadzie za połowę całego wzrostu PKB. Brak tych środków zdaniem ekonomisty może doprowadzić do recesji, ponieważ otoczenie makroekonomiczne, zwłaszcza słabnąca gospodarka europejska i rosnące ceny energii, sprawiają, że kolejny rok jest niezwykle trudny. Warto wspomnieć, że Komisja Europejska prognozuje, iż wzrost PKB Węgier w 2023 r. wynieść może 2,1 proc.
Gergely Tardos zwraca także uwagę, iż przyszły rok będzie dla Węgier trudny, bowiem państwo będzie musiało się borykać ze wzrostem cen energii. Wobec rosnących potrzeb wydatków budżetowych wzrasta także zadłużenie Węgier oraz koszt obsługi tegoż. Sytuacja byłaby jeszcze trudniejsza, gdyby Moskwa wstrzymała dostawy np. gazu na Węgry – skutki dla gospodarki byłyby wręcz katastrofalne.
W debacie publicznej pojawiły się tezy, że bez funduszy europejskich węgierska gospodarka może się stać niewypłacalna. Zdania tego nie podziela Lajos Török. Według niego brakuje oznak mogących zwiastować brak płynności finansowej. Popyt krajowy i zagraniczny na obligacje rządowe jest duży, a wzrost ich rentowności jest powodowany wzrostami stóp procentowych wprowadzanymi przez Narodowy Bank Węgier. Ekspert wskazuje, iż zarówno rynki walutowe, jak i rynek obligacji pozostają w pełni funkcjonalne. A oznaki napięć to konsekwencja ogólnej sytuacji – wojny, globalnych wzrostów stóp procentowych i niechęcią inwestorów do ponoszenia ryzyka.
Współpraca Mateusz Roszak