Ukraińcy liczą na przyspieszenie zapowiedzianych już dostaw i dostarczenie niedostępnych dotychczas rodzajów broni, takich jak systemy artyleryjskie o zasięgu 300 km.

Przedstawiciele ponad 50 państw wspierających Ukrainę spotkają się dziś w amerykańskiej bazie wojskowej w Ramstein, by rozmawiać o dalszej pomocy militarnej. To piąte spotkanie w tym formacie i drugie zorganizowane w reżimie offline. Ukraińskie władze w przededniu narady w Niemczech intensywnie konsultowały się z sojusznikami. Kijów liczy na przyspieszenie dostaw i zgodę na przekazanie niedostarczanego dotychczas sprzętu.
Oficjalnie nie podaje się żadnych informacji na temat tego, o czym konkretnie będą dziś rozmawiać zgromadzeni w Ramstein delegaci. Spotkanie odbędzie się za zamkniętymi drzwiami, a jego gospodarzem będzie sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych Lloyd Austin. Służba prasowa Sojuszu Północnoatlantyckiego - którego szef Jens Stoltenberg także wybiera się do RFN - podała jedynie, że będzie ono dotyczyć „trwającego kryzysu na Ukrainie i związanych z nim kwestii dotyczących bezpieczeństwa natowskich sojuszników i ich partnerów”.
Równie dyskretni są Ukraińcy. Minister obrony Ołeksij Reznikow rozmawiał w tym tygodniu ze swoim odpowiednikiem z Francji Sébastienem Lecornu oraz ambasador USA w Kijowie Bridget Brink, a nieco wcześniej z ministrem obrony Szwecji Peterem Hultqvistem. - Czekamy na ważną dyskusję, która zademonstruje jedność międzynarodową i silne wsparcie dla narodu ukraińskiego w trwającej walce przeciwko rosyjskim agresorom - mówił we wtorek rzecznik Pentagonu gen. Pat Ryder.
Ryder dał do zrozumienia, że część tych dyskusji może dotyczyć koordynacji szkoleń żołnierzy. „Stany Zjednoczone, sojusznicy z NATO i partnerzy współpracują przy treningach ukraińskiego personelu wojskowego, nowego sprzętu i taktyki oraz technik, które czynią ten sprzęt tak skutecznym” - czytamy w komunikacie Pentagonu. Generał przypomniał, że od stycznia Amerykanie przekazali Ukraińcom pomoc wojskową wartą 11 mld dol. Rustem Umierow, który w marcu brał udział w rozmowach rozejmowych z Rosjanami, wskazał jednak w niedawnej rozmowie z DGP, że problemem jest tempo realizacji obietnic przez niektóre państwa Zachodu. - Problemy wynikają z tego, że uzbrojenie nie trafia na czas. W poszczególnych państwach procedury trwają bardzo długo. W wyniku opóźnień tracimy terytorium i ludzi - przekonywał Umierow. O zbyt wolnym tempie dostaw mówią też nieoficjalnie przedstawiciele ukraińskich sił zbrojnych. W tamtejszym środowisku analitycznym popularna jest teza, że Zachód dostarcza Ukrainie wystarczające ilości broni, by ta powstrzymała rosyjską ofensywę, ale niewystarczające, by mogła wyprzeć agresora ze swojego terytorium.
- Mamy problemy z amunicją kalibru 122 mm, 152 mm, a obecnie 155 mm, czyli tzw. natowskiego kalibru. Władze swego czasu przeznaczały szalone pieniądze, aby była ona produkowana (w kraju - red.). Niestety nie mamy ani produkcji, ani pieniędzy, ani wyroku sądu w tej sprawie - mówił w najnowszej rozmowie z LB.ua Ołeksij Reznikow, sekretarz prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. - Ukraina wciąż potrzebuje zestawów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, a także - w celu skutecznej dezokupacji terytoriów zagrabionych przez Rosję - nie tylko systemów HIMARS, lecz także innych zestawów dalekiego zasięgu - mówiła we wtorek Ołena Moszeneć, posłanka rządzącego Sługi Narodu. Kijów oficjalnie dysponuje jedynie 16 zestawami HIMARS o zasięgu 80 km (i co najmniej sześcioma brytyjskimi zestawami MLRS o podobnych właściwościach), ale pozwoliły one skutecznie nękać jedynie rosyjskie zaplecze frontu, m.in. uszkadzając mosty na Dnieprze przed rozpoczętymi 29 sierpnia działaniami zaczepnymi w obwodzie chersońskim. Kijów apeluje o więcej takich zestawów (Reznikow mówił o 100), ale i o rakiety ATACMS, które mogłyby razić cele znajdujące się w odległości 300 km. Ten temat najpewniej także zostanie poruszony w Ramstein. ©℗