ikona lupy />
Piotr Kocyba, pracownik naukowy Uniwersytetu Technicznego w Chemnitz; zajmuje się m.in. badaniem ruchów protestu / Materiały prasowe
Czy w Niemczech jesienią może dojść do masowych protestów?
Jeśli sytuacja z dostawami i ceną gazu się zaostrzy i będą znaczące podwyżki, jest duża szansa, że ci, którzy mobilizowali ludzi do protestów przeciw obostrzeniom związanym z koronawirusem, znów wyciągną niezadowolonych z sytuacji politycznej na ulice. To, że w Niemczech obecnie tak intensywnie dyskutuje się o możliwych protestach jesienią, pokazuje dwie rzeczy. Po pierwsze, opinia publiczna jest wciąż przerażona ostatnimi demonstracjami. Jeszcze na początku tego roku było mnóstwo tzw. spacerów poniedziałkowych. One z jednej strony nawiązywały do protestów pod koniec NRD, a z drugiej pozwalały ominąć restrykcje w związku z koronawirusem. Protesty były w czasie pandemii zabronione albo uczestnicy musieli zachować dystans, nosić maseczki itd. Policja nie wiedziała, co z tymi spacerami zrobić, bo to nie były oficjalnie zgłoszone manifestacje, tylko „spacerowicze”. W szczycie w każdy poniedziałek w całych Niemczech odbywało się ponad tysiąc tego typu protestów.
Czyli jeszcze na początku roku w poniedziałki regularnie protestowało kilkaset tysięcy Niemców?
Dokładnie tak było, skala mobilizacji była olbrzymia. Drugą kwestią, z powodu której dużo mówi się o potencjalnych protestach jesienią, jest to, że od początku napaści Rosji na Ukrainę na kanałach społecznościowych organizatorów demonstracji przeciw obostrzeniom - np. w Saksonii jest bardzo silna grupa tzw. wolnych Saksończyków - temat wojny jest coraz bardziej instrumentalizowany. Te grupy widzą ponowną szansę na mobilizację swoich zwolenników właśnie w tym, co się dzieje na Ukrainie i konsekwencjach dla Niemiec. Chodzi oczywiście o inflację i o to, że zimą Niemcom może zabraknąć gazu. Za Odrą prowadzi się dyskusję, komu pierwszemu zakręcić kurek: czy przemysłowi, czy osobom prywatnym. To może niepokoić, a radykalne grupy próbują to wykorzystać.
Czy wpływ mają również rosyjskie działania dezinformacyjne?
Zdecydowanie tak. W niektórych kanałach społecznościowych są powtarzane tezy rosyjskiej propagandy, m.in. że to Sojusz Północnoatlantycki jest agresorem i że Rosjanie musieli się bronić, bo to Zachód coraz bardziej prowokował. A zbrodnie w Buczy to dzieło Ukraińców. To jest powtarzanie schematu z protestów wokół koronawirusa czy jeszcze wcześniejszych demonstracji Pegidy z 2015 r. przeciw napływowi uchodźców. Wtedy i teraz wprost powtarzana jest rosyjska narracja.
Na protestach przeciw restrykcjom często dochodziło do starć z policją. Czy to może się powtórzyć?
Do zaostrzeń sytuacji dochodziło, gdy policja decydowała się na rozwiązywanie protestów. Takie decyzje były podejmowane, gdyż protesty były częściowo nielegalne bądź nie przestrzegano na nich np. nakazu noszenia maseczek. Policja decydowała się na interwencje, dochodziło do interakcji z protestującymi i sytuacja się czasem bardzo szybko nakręcała. Jeżeli nie będzie nowych obostrzeń z powodu kolejnego wariantu wirusa, to protesty będą legalne, a co za tym idzie - będzie mniej powodów do spięć z policją. Myślę więc, że nie będzie tak gwałtownie jak ostatnio. Choć na takie demonstracje przychodzą także młodzi mężczyźni powiązani z subkulturami, którzy szukają okazji do starć z policją.
Gdzie można się spodziewać największych protestów?
Prawdopodobnie znów będzie przodowała Saksonia, ponieważ jest tutaj dużo osób doświadczonych w organizacji protestów, mają swoją sieć kontaktów i wiedzą, jak zarządzać ludźmi. No i tutaj też jest duża „podaż” protestujących.
Dlaczego?
Na to nie ma jednej odpowiedzi. Istotne jest to, że to była część dawnej NRD, transformacja wiązała się z wieloma problemami, m.in. bezrobociem, a zaufanie do instytucji publicznych jest tutaj znacznie mniejsze niż w krajach związkowych dawnej RFN. Tym, którzy manipulują ludźmi, wykorzystując do tego różne kryzysy, jest w Saksonii łatwiej. Ma to też związek z niskim poziomem edukacji politycznej w Saksonii. Jeszcze niedawno szkoły w tym kraju związkowym pod hasłem apolityczności nie prowadziły żadnej edukacji tego rodzaju. Wiele osób nie do końca rozumie mechanizmy podejmowania demokratycznych decyzji, tego, dlaczego często są one tak długo dyskutowane i czasem są podejmowane wbrew sondażom społecznym.
Czy może dojść do takiej nietypowej sytuacji, że obok siebie będą protestować zwolennicy lewicowej Die Linke i prawicowej Alternatywy dla Niemiec?
Na tych protestach pojawiały się osoby o wyraziście lewicowych poglądach, m.in. krytykując wielkie koncerny farmaceutyczne, teraz będą pewnie przeciw wielkim firmom wydobywczym. Ale w większości będzie to głównie elektorat na prawo od chadecji, czasem też zwolennicy chrześcijańskich demokratów. ©℗
Rozmawiał Maciej Miłosz