Władze ukraińskie uważają, że zbombardowanie galerii handlowej było celowym aktem terroru państwowego.

Wczoraj przez cały dzień trwała akcja ratunkowa w ruinach centrum handlowego Amstor w ukraińskim Krzemieńczuku. Rosyjska rakieta wywołała pożar w obiekcie w poniedziałek po południu.
Gdy zamykaliśmy to wydanie DGP, władze mówiły o 20 ofiarach śmiertelnych, jednak ta liczba najpewniej jeszcze wzrośnie. Według szefa połtawskiej administracji obwodowej Dmytra Łunina władze lokalne nie mogą się doliczyć w sumie 36 osób. – To jeden z najokrutniejszych aktów terroryzmu w historii Europy. Pokojowe miasto, normalne centrum handlowe, w środku kobiety i dzieci, zwykli cywile. Przed ogłoszeniem alarmu powietrznego było tam ok. 1000 osób – mówił prezydent Wołodymyr Zełenski.
Amstor ma powierzchnię 10 tys. mkw. Zełenski jest przekonany, że wojska agresora celowały w galerię handlową, próbując zastraszyć Ukraińców. Pracujący przy Organizacji Narodów Zjednoczonych rosyjski dyplomata Dmitrij Polanski natychmiast po ataku oświadczył tymczasem, że „najpewniej mamy do czynienia z ukraińską prowokacją w stylu Buczy”. – To dokładnie to, czego potrzebuje kijowski reżim, żeby podtrzymać zainteresowanie Ukrainą przed szczytem NATO – dodał.
Rosja utrzymuje, że zbrodnie popełnione przez jej żołnierzy na przedmieściach Kijowa były jakąś formą inscenizacji. Wczoraj Moskwa podała jednak kolejne, sprzeczne z poprzednim wyjaśnienie. Przedstawiciel resortu obrony gen. Igor Konaszenkow przyznał, że strzelały siły zbrojne Federacji Rosyjskiej. Jednak celem miały być hangary leżących nieopodal zakładów Kredmasz, w których miano przechowywać zachodni sprzęt wojskowy. – Detonacja trzymanej tam amunicji wywołała pożar w sąsiednim niedziałającym centrum handlowym – przekonywał generał Konaszenkow.
Ukraińcy nie komentują informacji o zawartości hangarów. Twierdzą za to, że były dwie rakiety, z których jedna trafiła w Kredmasz, a druga – prosto w centrum handlowe. Na pewno nieprawdziwe jest rosyjskie stwierdzenie, jakoby galeria nie działała. Co więcej, administracja Amstora 23 czerwca podjęła decyzję, by nie zamykać centrum podczas alarmów przeciwlotniczych. Wczoraj do miasta przyjechała prokurator generalna Iryna Wenedyktowa. „Trwa wojna, a lekceważenie alarmów powietrznych to przestępstwo, co po raz kolejny pokazała tragedia w Amstorze” – napisał mer miasta Witalij Małecki.
Poniedziałkowy atak był już czwartym takim wymierzonym w Krzemieńczuk, 200-tys., przemysłowe miasto w obwodzie połtawskim w środkowej Ukrainie. Wcześniej Rosjanie ostrzeliwali tam elektrociepłownię oraz największą w Europie rafinerię, wywołując trwający do dziś kryzys paliwowy w kraju. Jak twierdzą Ukraińcy, nasilone w ostatnich dniach ataki rakietowe nieprzypadkowo zbiegają się ze szczytami G7 w Elmau i NATO w Madrycie.
Równolegle trwają już tymczasem przygotowania do listopadowego spotkania G20 w Indonezji, którego gościem ma być także Ukraina. Władze w Dżakarcie mają własne ambicje mediacyjne. Prezydent Joko Widodo zamierza w lipcu odwiedzić Kijów i Moskwę, by przekonywać rozmówców do rozwiązania dyplomatycznego. Dżakarta zaprosiła już na szczyt Władimira Putina, choć wcześniej prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden prosił Widodę, by tego nie robić. Moskwa zaproszenie szybko przyjęła.
Zanim dojdzie do szczytu, Putin ma odbyć inną podróż zagraniczną. W tym tygodniu ma odwiedzić przywódcę Tadżykistanu Emamolego Rahmona i nowego prezydenta Turkmenistanu Serdara Berdimuhamedowa. Byłaby to pierwsza zagraniczna wizyta Putina od 24 lutego, gdy Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję na Ukrainę.
Na przełomie czerwca i lipca Putin miał odwiedzić w Grodnie Alaksandra Łukaszenkę, jednak w ostatniej chwili zmieniono format jego udziału w tamtejszym Forum Regionów Białorusi i Rosji. Putin połączy się z delegatami zdalnie. Ukraińskie władze obawiają się, że nasilone ostatnio kontakty z Łukaszenką wróżą jakąś formę aktywizacji białoruskich struktur siłowych przeciwko Ukrainie.