Zakończył się tegoroczny maraton wyborczy nad Sekwaną. Walka o miejsca w parlamencie toczyła się przede wszystkim między centrową koalicją Ensemble prezydenta Emmanuela Macrona a sojuszem lewicy NUPES (Nouvelle Union populaire écologique et sociale) Jeana-Luca Mélenchona. W niedzielnej dogrywce zmierzyło się ze sobą dwóch czołowych kandydatów z prawie wszystkich okręgów. Ze wstępnych szacunków France 24 wynika, że ekipa Macrona zdobyła 224 mandaty w Zgromadzeniu Narodowym, ale straciła większość bezwzględną w liczącym 577 miejsc parlamencie. Lewicy przypaść miało ich aż 149. Na trzecim miejscu uplasowało się Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen z 89 mandatami.
W rezultacie w Paryżu najprawdopodobniej powstanie kruchy rząd, którego los będzie zależał od zdolności do kompromisu. Macron zostanie zmuszony do zawierania doraźnych sojuszy z konserwatywnymi parlamentarzystami, co może zniweczyć jego plany szeroko zakrojonych reform gospodarczych. Prezydent chce podnieść wiek emerytalny z 62. do 65. roku życia, obniżyć podatki i jeszcze bardziej zderegulować rynek pracy. Zobowiązał się również do budowy większej liczby elektrowni jądrowych oraz stworzenia gospodarki, której celem jest ograniczenie emisji gazów cieplarnianych do zera netto do 2050 r.