Rosja, niegdyś postrzegana jako potęga na froncie wojny informacyjnej, została przez Ukrainę rozłożona na łopatki: od trzech miesięcy narracja Kremla nie może się przebić.

Z Wojciechem Konończukiem rozmawia Estera Flieger

Wojciech Konończuk, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia, od kilkunastu lat zajmuje się badaniem państw Europy Wschodniej

„Patron” to służący w ukraińskiej armii jack russell terrier, który poszukuje min, a w wolnych chwilach pozuje w mleczach, zasypia na konferencji i otrzymuje medal od prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, oszczekując wcześniej obecnego na uroczystości premiera Kanady Justina Trudeau. Ten niewielki pies rozczula dziś świat. To chyba dobry przykład ukraińskiej soft power?
Jeden z wielu. Od początku wojny Ukraińcy pokazują, że są mistrzami świata w prowadzeniu polityki informacyjnej. W podręczniku sztuki wojennej dopisują kolejne strony do rozdziału o tym, jak komunikować się z własnym społeczeństwem i światem zewnętrznym, przechodząc przy tym do historii: ich działania będą punktem odniesienia podczas każdego z kolejnych konfliktów.
Jakie jest ukraińskie know-how?
Na tajemnicę sukcesu składa się kilka elementów. Pierwszym z nich jest budowana już w pierwszych godzinach wojny narracja, oparta o jasny i zrozumiały - pod każdą szerokością geograficzną - podział na dobro i zło. A drugi to prezydent Wołodymyr Zełenski.
Na czym polega jego fenomen?
Ujawnił wybitne zdolności przywódcze. Pamiętajmy, że był również utalentowanym aktorem. Będąc szefem Studia „Kwartał 95”, osiągnął duży sukces w branży filmowej na obszarze postradzieckim, a nie jest to łatwy rynek - pod wieloma względami świat ukraińskiej telewizji jest o wiele bardziej zaawansowany i nowoczesny niż polski. Dziś, współpracując ze sztabem ludzi, świetnie wykorzystuje swój talent. Nagrywając codziennie dwa lub trzy krótkie filmy, w których zwraca się zarówno do odbiorców w kraju, jak i poza jego granicami, jest przekonujący. Jednocześnie sprawia wrażenie naturszczyka i osoby przygotowywanej do pełnionej roli. Badania pokazują, że ufa mu ponad 90 proc. Ukraińców. Przed wojną poparcie dla Zełenskiego kształtowało się na poziomie ok. 30 proc.
Efekt gromadzenia się wokół flagi?
Nawet biorąc pod uwagę to, że podczas wojny ludzie obdarzają przywódcę większym zaufaniem, mówimy o wzroście poparcia aż o kilkadziesiąt punktów procentowych. To ogromny skok.
Proszę rozłożyć przemówienia Wołodymyra Zełenskiego na czynniki pierwsze.
Fenomen wystąpień prezydenta Ukrainy polega na tym, że każdy - niezależnie od poglądów politycznych - może w nich odnaleźć coś dla siebie. Często nawiązuje do historii, co jest istotne dla konserwatystów. Ponadto używa feminatywów, co na obszarze postradzieckim jest bardzo rzadkie: mówiąc „żołnierze i żołnierki”, „obywatele i obywatelki”, robi ukłon w stronę tej części opinii publicznej, dla której to jest ważne. Nie zapomina też o liberałach, odwołując się do bliskich im wartości.
Zwracając się do parlamentarzystów i parlamentarzystek w poszczególnych krajach, również uwzględnia kontekst historyczny, kulturowy.
Sprawnie posługuje się językiem angielskim. Celem jego „trasy koncertowej” w parlamentach na całym świecie było zbudowanie poparcia dla kraju. A przecież przed wojną Ukraina była pewnym obciążeniem. Nikogo właściwie nie interesowała - na scenie politycznej krajów zachodnich rosyjska agresja, która zaczęła się w 2014 r., była problemem niechcianym i trochę zapomnianym.
A dziś?
Dziś Ukraina jest pożądanym partnerem, a Zełenski stał się jednym z najbardziej atrakcyjnych liderów świata, nie tylko zachodniego - każdy chce mieć z nim zdjęcie, Kijów odwiedzają kolejni przywódcy. Zełenski stał się bohaterem mas; dzieci, bawiąc się w wojnę, chcą być nim. Ukraina i jej prezydent nie są więc już obciążeniem, a aktywem. Zełenski bardzo szybko osiągnął niemal ikoniczną pozycję na arenie międzynarodowej. Warto zwrócić uwagę na to, że przemawiając, nie zwraca się bezpośrednio do przywódców politycznych. Przekaz kieruje do opinii publicznej, z którą ci muszą się liczyć. Ukraińcy doskonale to skalibrowali - bo prezydent ma świetnych twórców przemówień, speechwriterów, których tożsamości jeszcze nie znamy, a oprócz niego na wizerunek kraju pracują inni politycy.
Nie będzie chyba przesadą, rozmawiając o talencie retorycznym prezydenta Ukrainy, przywołać Winstona Churchilla; Zełenski zresztą też go cytuje.
Wojciech Konończukwicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia, od kilkunastu lat zajmuje się badaniem państw Europy Wschodniej / Materiały prasowe
Zełenski jest mistrzem bon motów. W jego przemówieniach widać nie tylko dobrą robotę speechwriterów, ale jego własny niepowtarzalny styl. To nie jest tak, że dostaje kartkę z tekstem, który następnie ładnie czyta. Widać, że sam redaguje treść. „Potrzebuję amunicji, a nie podwózki” - oto cały on. Obdarzony jest przy tym świetnym słuchem społecznym. Ukraina ma zresztą szczęście do ludzi, którzy zdają egzamin zarówno na szczeblu krajowym, jak i lokalnym - to nie tylko prezydent Zełenski dziś buduje dla niej poparcie, bo w jego bezpośrednim otoczeniu znaleźli się wybitni fachowcy. To m.in. szef resortu spraw zagranicznych Dmytro Kułeba. Kiedy zostawał szefem dyplomacji, nie miał 40 lat. Wcześniej wydał książkę o wojnie informacyjnej, w której opisał, jak radzić sobie w świecie fake newsów. Dziś realizuje treści tego podręcznika w praktyce. Miałem okazję słuchać Kułeby na żywo - sprawnie mówi po angielsku, przy tym potrafi przekonywać do swoich racji i trafiać z przekazem do różnych odbiorców. Dużym wsparciem dla prezydenta jest również minister obrony Ołeksij Reznikow. Przed wejściem do świata polityki był jednym z najbardziej utalentowanych prawników w Kijowie. Ta trójka polityków jest w stanie na tyle skutecznie działać, że Rosja, niegdyś postrzegana jako potęga na froncie wojny informacyjnej, została rozłożona na łopatki: od trzech miesięcy narracja Kremla nie może się przebić. Choć Moskwa próbuje, zwiększa finansowanie na główne instrumenty informacyjne, pozostaje nieskuteczna, bo to, co i jak mówi - w przeciwieństwie do przekazu ukraińskiego - jest nieatrakcyjne.
Ukraińska soft power to także bracia Kliczko i merowie innych miast, sprawnie poruszający się w mediach społecznościowych.
Tamtejsza scena polityczna była nie mniej podzielona niż polska. Ale od wybuchu wojny wszyscy grają w jednej drużynie, co też jest składową ukraińskiego sukcesu. Bracia Kliczko mają swój odcinek, na którym działają. Jako sportowcy kształtowali się w Niemczech, biegle więc mówią po niemiecku. Wołodymyr, który przecież nie pełni żadnej oficjalnej funkcji, a jest bratem mera Kijowa, spotkał się w Berlinie z kanclerzem Olafem Scholzem. Każda wojna kreuje bohaterów i jednym z nich jest mer Mikołajowa Witalij Kim. Bardzo dobrze posługuje się nowymi mediami, na Instagramie obserwuje go blisko pół miliona ludzi, na Telegramie ponad 800 tys. To przy tym swój chłopak, który komunikuje się prostym językiem. Dziś znają go nie tylko mieszkańcy jego miasta, jest rozpoznawalny w świecie.
Emmanuel Macron zaczął ubierać się jak Zełenski, co zresztą stało się przedmiotem licznych żartów z prezydenta Francji.
Zełenski został trendsetterem: kilkudniowy zarost, t-shirt w kolorze khaki - czyli polityk, który poszedł na wojnę.
Na ile da się do czegoś takiego przygotować?
Zaczynając nagrywać krótkie filmy, a niektóre z nich to arcydzieła przekazu politycznego, Ukraińcy nie sprowadzili nikogo z Hollywood. Bazują na własnych zasobach. Specjaliści zajmujący się mediami społecznościowych są pod ogromnym wrażeniem tego, w jaki sposób to robią. Dziś Zełenski świetnie wypada w rozmowach z zagranicznymi mediami, doskonale wie, co powiedzieć, wypada równie doskonale, kiedy nie ma przed sobą promptera. I tego musiał się nauczyć: bycia politykiem. Z krzesła szefa grupy kabaretowej na fotel prezydencki przesiadł się w pięć miesięcy. Ronald Reagan miał znacznie więcej czasu, a także polityczne doświadczenie. W pierwszych miesiącach po objęciu urzędu Zełenski miał problemy, by komentować sprawy ekonomiczne czy politykę zagraniczną. Jednak niebywale szybko to wszystko opanował. Przy tym pozostaje normalnym facetem, który na konferencji prasowej sam ustawia sobie krzesło, co bardzo się podoba Ukraińcom, jak i światowej opinii publicznej, bo jest niebanalne. Zawładnął masową wyobraźnią. Jego fenomen wykracza daleko poza świat Zachodu. O komentarze na jego temat proszą mnie dziennikarze z Indii. Świadomość udanej ukraińskiej ofensywy informacyjnej mają zresztą Rosjanie, więc ich propaganda profiluje się na kraje azjatyckie, południowoamerykańskie i afrykańskie.
Przed wojną wielu postrzegało prezydenta Zełenskiego jako produkt polityczny…
Oksana Zabużko, wybitna ukraińska pisarka, którą cenię, a wiele z jej diagnoz jest trafnych, do 24 lutego była jedną z jego głównych krytyczek i oceniała go wręcz jako prorosyjskiego. Trudno się bardziej pomylić. Jest zrozumiałe, że audytorium wewnętrzne jest dla Zełenskiego najważniejsze. Przed wojną większość moich ukraińskich znajomych była ustawiona do niego w kontrze. Część Ukraińców nie spodziewała się po nim takiej postawy. W pierwszych dniach wojny ukraińska koleżanka, która ma liberalne poglądy i bliżej jej do Petra Poroszenki, powiedziała, że jest zachwycona prezydentem i sama sobie się dziwi. Myślę, że to doskonały przykład na to, jak wielkomiejska inteligencja czy klasa średnia, która nie głosowała na Zełenskiego, przeorientowała się i uznała, że to jej prezydent. Zełenskiego nie docenił również Putin - i to może być jego najgorsza pomyłka. Były aktor komediowy został mężem stanu. Wydaje mi się, że Zełenski od początku miał coś w sobie. Jego pierwszy zawód, tak powszechnie lekceważony, wymagał przecież olbrzymiej inteligencji: to wielka sztuka być komikiem na tym poziomie.
Kontrast z Putinem również odgrywa rolę. Były agent KGB jest dziś głównie bohaterem memów.
Zdecydowanie. Putin najczęściej czyta z promptera. Zełenski też to robi, ale nie jest to w ogóle widoczne. Jest przekonujący, bo przemawiają przez niego wartości, w które głęboko wierzy. Ukraina to dziś superpotęga moralna, co również składa się na jej wizerunkowy sukces i dostarcza odpowiedzi na pytanie o to, dlaczego to ona, a nie Rosja zdobyła sympatię świata. Ukraińcy bardzo jasno mówią, że walczą o prawdę, wolność, sprawiedliwość i prawa człowieka, które próbuje zniszczyć imperium zła. Jednocześnie Zełenski nie przekracza pewnych granic - zachowuje kulturę wypowiedzi, nie dehumanizuje Rosjan i Putina. O Rosji wypowiada się bardzo inteligentnie.
W Kijowie została otwarta wystawa historyczna o wojnie, która właśnie się toczy. Oglądamy zdjęcia zabezpieczanych pomników i muzeów. Na ile ważna jest w ukraińskiej narracji historia?
Bardzo. I to kolejne zaskoczenie dla krytyków Zełenskiego, postrzegających go wcześniej jako osobę, dla której historia nie jest ważna. Prezydent Ukrainy pochodzi z Krzywego Rogu - to specyficzne miasto: postsowieckie, wielkoprzemysłowe, wykorzenione, gdzie mówi się po rosyjsku. Nagle okazało się, że tożsamość historyczna jest istotnym wątkiem w niemal każdym jego wystąpieniu. Odwołuje się do niej na tyle umiejętnie i wiarygodnie, że znajduje uznanie nawet w oczach zwolenników Wołodymyra Wjatrowycza, byłego szefa Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej. Zełenski nawiązuje do tradycji walk ukraińsko-rosyjskich, w tym do Kozaków, ale również do kultury. W jednym z przemówień mówił o zniszczeniu przez Rosjan Muzeum Skoworody - to XVIII-wieczny filozof ukraiński. Prezydent cytował go w wystąpieniu, czym musiał ująć konserwatywną część społeczeństwa.
Na ile efekt osiągnięty przez ukraińskiego prezydenta będzie trwały?
Po wojnie opadną emocje, a dzień powszedni przyniesie inne troski - bezrobocie, niskie płace, wysokie ceny, odbudowę kraju, z którą będą wiązać się wyrzeczenia. Za tym może pójść spadek poparcia. Ale nikt dziś o tym nie myśli. Teraz priorytetem dla Ukraińców jest obrona suwerenności i odzyskanie utraconych terytoriów. Wszyscy wiedzą, że to wojna egzystencjalna, którą Ukraina musi wygrać, jeśli ma istnieć. Koniec wojny będzie oczywiście wielkim wyzwaniem dla Zełenskiego. Będzie musiał powiedzieć społeczeństwu m.in. o prawdziwych stratach w armii. Już dziś podejmuje wysiłki na rzecz pozyskania pieniędzy na odbudowę, próbując przy tym zmienić myślenie większości obserwatorów na temat władz Ukrainy. Przed wojną państwo to było postrzegane jako mało efektywne, skorumpowane, niewydajne; tymczasem działa zadziwiająco sprawnie - władze funkcjonują, parlament przyjmuje ustawy, system bankowy pracuje bezawaryjnie, wypłacane są emerytury i pensje, co dostrzegają zaskoczeni tym zachodni partnerzy. Ukraińcy zapewne obawiają się, że kiedy skończy się wojna, zostaną sami ze swoimi zniszczonymi miastami, więc utrzymanie uwagi będzie kolejnym gigantycznym testem dla Zełenskiego jako przywódcy. Jednak nie byłby pierwszym, który wygrał wojnę, ale przegrał pierwsze wybory zaraz po niej. ©℗