Obrońcy skarżą się na braki w zaopatrzeniu, które mogą doprowadzić do upadku oblężonego miasta.

Sytuacja obrońców Mariupola robi się katastrofalna. Tak przynajmniej wynika z informacji płynących z broniących miasta pułku Azow i 36 brygady piechoty morskiej. W mieście, w którym przed inwazją mieszkało ponad 400 tys. ludzi, brakuje amunicji i żołnierzy, a na szybką odsiecz nie ma co liczyć. Mariupol jest ostatnim bastionem ukraińskiej obrony w lądowym korytarzu łączącym anektowany w 2014 r. Krym z rosyjskim obwodem rostowskim.
– Zastanawialiście się, jak to jest walczyć w takich warunkach jak obrońcy Mariupola? To kiedy politycy opowiadają, że „my ich wspieramy, jesteśmy w stałym kontakcie”, ale w istocie od ponad dwóch tygodni nikt nie podnosi słuchawki i nikt z nikim nie rozmawia – skarżył się w opublikowanym w niedzielę oświadczeniu zastępca dowódcy Azowa kpt Swiatosław Pałamar. Wczoraj jego słowa potwierdził anonimowy oficer 36 brygady piechoty morskiej. „Od 47 dób bronimy Mariupola. Godnie trzymamy obronę, ale zasoby mają to do siebie, że się kończą. Cała piechota zginęła i walki strzeleckie prowadzą artylerzyści, łącznościowcy, kierowcy i kucharze, a nawet orkiestra. My też stopniowo się kończymy. Nikt już z nami nie rozmawia, bo postawiono na nas krzyżyk. Dzisiaj pewnie przystąpimy do ostatniego boju. Potem – walka wręcz. Potem – komuś śmierć, a komuś niewola” – czytamy w komunikacie cytowanym przez ukraińskie media.
Oficer dodał, że głównodowodzący obroną gen. Wałerij Załużny obiecywał im „polityczne albo wojskowe rozwiązanie problemu”, ale próby przyjścia z odsieczą oblężonemu od 1 marca, równanemu z ziemią miastu zakończyły się niepowodzeniem. Wprawdzie udało się co najmniej raz dostarczyć do Mariupola amunicję i zaopatrzenie w brawurowym, nocnym rajdzie śmigłowcowym, ale to za mało. Załużny zapewnił wczoraj na Facebooku, że „obrona Mariupola trwa”. „Łączność z pododdziałami sił obrony, które bohatersko utrzymują miasto, nie została zerwana. Przeprowadzanie operacji obronnych nie jest tematem dla publicznych rozważań. Robimy wszystko, co możliwe i niemożliwe, dla zwycięstwa i ochrony życia składu osobowego i cywilów na wszystkich odcinkach” – dodał Załużny. Z miasta dochodzą informacje o skrajnych przypadkach poświęcenia. Rzecznik pograniczników Andrij Demczenko opowiedział, że jeden z funkcjonariuszy miał wysadzić się granatem, byle radiostacja, za którą odpowiadał, nie trafiła w ręce wroga.
Władze podkreślają, że od utrzymania Mariupola może zależeć dalszy przebieg wojny obronnej. – Mariupol to na dziś serce tej wojny. Dopóki bije, walczymy i jesteśmy silni. Jeśli przestanie bić, będziemy mieli słabszą sytuację. Im lepsza nasza sytuacja w Mariupolu, tym silniejsza pozycja na wschodzie kraju, a wraz z nią bliżej do stołu rokowań i przewagi w dialogu z Federacją Rosyjską – mówił prezydent Wołodymyr Zełenski w niedzielnym wywiadzie dla Associated Press. W mieście może wciąż pozostawać 120 tys. cywilów, ukrywających się w piwnicach bombardowanych bloków mieszkalnych. Zdaniem Zełenskiego portowy ośrodek jest atakowany przez liczące 10 tys. żołnierzy siły wroga. – Mariupol jest zniszczony. Dziesiątki tysięcy zabitych, a mimo to Rosjanie nie wstrzymują ofensywy. Chcą uczynić z Mariupola pokazowo zniszczone miasto – mówił prezydent podczas wczorajszego wystąpienia przed posłami południowokoreańskiego parlamentu.
Ukraińcy szykują się na wielką bitwę o Donbas. „Informacje o zbliżającej się wielkiej ofensywie, której termin jest przesuwany (według ostatnich przekazów ma do niej dojść w ciągu najbliższych kilku dni), nie muszą oznaczać znaczącego zwiększenia intensywności starć ani wykorzystywanych przez agresora sił i środków. Nie można wykluczyć, że za jej początek uznane zostanie złamanie ukraińskiego oporu na którejś z newralgicznych pozycji w trakcie obecnie prowadzonych walk, ewentualnie upadek Mariupola i wykorzystanie zaangażowanego tam dotychczas zgrupowania w działania w północno-zachodniej części obwodu donieckiego i/lub na kierunku Zaporoża” – czytamy we wczorajszej analizie Ośrodka Studiów Wschodnich. ©℗