Rosja została zawieszona w prawach członka Rady Praw Człowieka ONZ (UNHCR) jako drugie państwo w historii po Libii Mu’ammara al-Kaddafiego. Każda taka informacja cieszy, bo świadczy o stopniu izolacji Moskwy. Jednakże trudno pozbyć się wrażenia, że akurat do tej Rady Rosja pasowała.

W skład Rady wchodzi 47 państw, a wyboru dokonuje się w podgrupach geograficznych. Po 13 miejsc zajmują więc państwa Afryki oraz Azji i Oceanii, osiem należy do Ameryki Łacińskiej, sześć do Europy Środkowej i Wschodniej, a pozostałe siedem przypada reszcie świata. Teoretycznie Rada powinna pilnować przestrzegania praw człowieka. W praktyce sztywny podział geograficzny sprawia, że w szeregi członków UNHCR trafiają najgorsze reżimy świata. I tak obok Rosji w obecnym składzie zasiada Erytrea. Państwo to od momentu powstania w 1993 r. ani razu nie przeprowadziło nawet udawanych wyborów, a od półtora roku jest zaangażowane w brudną wojnę w Etiopii, walcząc ramię w ramię z rządem centralnym przeciwko tigrajskiej rebelii.
Afrykę reprezentuje też Sudan. Gdy w 2019 r. był wybierany do składu UNHCR, właśnie doszło w Chartumie do puczu, w którym żołnierze obalili poszukiwanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie w Darfurze Umara al-Baszira. Junta rządzi do dziś i choć obiecuje wybory, ich perspektywa przesuwa się niczym horyzont. Z tego samego kręgu kulturowego wywodzi się też Mauretania, inny członek UNHCR kadencji 2020–2022. Wprawdzie w 2019 r. doszło tam do pierwszego pokojowego przekazania władzy w wyniku wyborów, to kraj wciąż nie zwalczył niewolnictwa. Teoretycznie zostało ono zakazane w 2007 r. (Mauretania uczyniła to jako ostatni kraj świata), ale w praktyce proceder kwitnie i według różnych szacunków wolności osobistej jest pozbawione kilka procent ludności.
Wśród azjatyckich członków wyróżniają się Chiny, przodujące pod względem wykorzystania nowoczesnych technologii do zniewolenia własnych obywateli. Pekin prowadzi regularne wynaradawanie Sinciangu, trzyma jego mieszkańców w obozach koncentracyjnych, tłumi wolnościowe aspiracje Hongkongu i straszy Tajwan inwazją. O prawach człowieka Chińczycy mogą debatować z Katarczykami. Absolutna monarchia znad Zatoki Perskiej zorganizuje w tym roku piłkarskie mistrzostwa świata, z których Rosja też została wyrzucona. Jednak władze w Dosze są znane nie tylko z rządów twardej ręki, lecz także brutalnego ignorowania praw pracowniczych. Na budowie stadionów przed jesienną imprezą zginęło 6500 osób, przeważnie imigrantów z biedniejszych państw azjatyckich.
W Radzie zasiada Kazachstan, który właśnie rozstrzelał protesty, komunistyczna Kuba, pogrążone w wojnach Libia i Somalia, dyktatorski Uzbekistan i Wenezuela, najbrutalniejszy reżim zachodniej półkuli. Hillel Neuer, szef UN Watch, zauważył, że 68 proc. aktualnych członków UNHCR to kraje niedemokratyczne. François de La Rochefoucauld miał powiedzieć, że hipokryzja to hołd, jaki występek składa cnocie. Może więc różne kraje autorytarne wykorzystują obecność w UNHCR dla autoreklamy i walki o łamanie praw człowieka u innych, by odwrócić uwagę od siebie? Pudło. Według Neuera w latach 2006–2021 UNHCR zajmowała się głównie potępianiem Izraela, mającego swoje za uszami, ale niebędącego przecież najkrwawszym reżimem świata. Państwo to zostało w tym czasie potępione 90-krotnie. Druga na liście Syria – 35-krotnie. Arabia Saudyjska, Chiny i Rosja nie zasłużyły nawet na jedną połajankę. ©℗