Nawet 5 mln dol. mogą otrzymać sygnaliści, którzy pomogą namierzyć pieniądze i nieruchomości należące do popleczników Władimira Putina.

Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow, minister obrony Siergiej Szojgu, szef Rosnieftu Igor Sieczin – to tylko niektórzy z rosyjskich polityków i oligarchów, którzy trafili pod lupę społeczności międzynarodowej z powodu nałożonych na nich sankcji. Amerykański Departament Skarbu rozpoczyna właśnie akcję tropienia ich majątków. Urzędnicy szukają sygnalistów, którzy pomogą namierzyć ich aktywa. Przyjęty przez Senat USA Kleptocracy Asset Recovery Program („program odzyskiwania aktywów kleptokracji”) przewiduje nawet 5 mln dol. nagrody dla osób, które przekażą informacje pomocne w namierzeniu i odebraniu oligarchom nielegalnie zdobytego majątku.
Sygnaliści mogą się zgłaszać telefonicznie lub przez skrzynkę internetową. Departament Skarbu interesuje wszystko: aktywa finansowe, nieruchomości i ruchomości, takie jak samoloty czy jachty.
W proces poszukiwania i przejmowania majątków są zaangażowane także regularne służby, ale to sięganie po pomoc sygnalistów może się okazać szansą na skuteczne wdrożenie sankcji nałożonych na rosyjskich oligarchów. Choć pieniądze wielu z nich miały być pod lupą już wcześniej, to sektor bankowy pozwalał na ich swobodny przepływ. Dwa lata temu udowodniła to właśnie sygnalistka.
Natalie Mayflower Sours Edwards była wysoko postawioną urzędniczką Departamentu Skarbu. Przekazała ona serwisowi Buzz Feed tysiące stron dokumentów, które pokazywały, jak niektóre z największych instytucji finansowych ułatwiały pracę terrorystom, kleptokratom, czyli wysokim rangą nieuczciwym urzędnikom, i handlarzom narkotyków. Materiały wyniesione przez nią pomogły zidentyfikować choćby przepływy Arkadija Rotienbierga, przyjaciela Władimira Putina. Po aneksji Krymu w 2014 r. został objęty sankcjami, ale nadal mógł robić interesy za pomocą spółek zlokalizowanych w Szwajcarii, Belize czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Sprawa amerykańskiej sygnalistki może być jednak przestrogą dla osób, które chciałyby dostarczyć dokumenty pozwalające na wykrywanie rosyjskich brudnych pieniędzy. Finalnie za wyniesienie dokumentów z rządowej instytucji przesiedziała ona pięć miesięcy w więzieniu i, mimo próśb dziennikarzy, którzy na podstawie jej danych prowadzili międzynarodowe śledztwo, nie została ułaskawiona przez prezydenta Joego Bidena. Jak zwraca uwagę brytyjski „The Independent”, w amerykańskim programie nie ma ani słowa o tym, jak sygnaliści będą chronieni. A przecież doniesienia mogą wystawić ich na cel potężnych oligarchów.
Nagrody dla osób, które pomogą wykryć rosyjskie majątki, to element szerszych działań. W ubiegłym tygodniu Janet Yellen, sekretarz skarbu w administracji Bidena, poinformowała, że pod egidą USA została sformowana międzynarodowa grupa specjalna ds. rosyjskich elit, pośredników i oligarchów (REPO). W jej skład wchodzą reprezentanci Australii, Kanady, Niemiec, Francji, Włoch, Japonii, Wielkiej Brytanii i Komisji Europejskiej. Członkowie grupy mają się wymieniać informacjami, by skuteczniej zamrażać aktywa i przejmować mienie osób objętych sankcjami.
Jak przekonują Amerykanie, międzynarodowa współpraca jeszcze przed nadaniem jej formalnej struktury już przyniosła efekty. Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę dzięki informacjom dostarczonym przez amerykańskie organy ścigania uziemiono należące do oligarchów jachty o łącznej wartości kilkuset milionów dolarów.
Dzień po rozpoczęciu przez Rosję inwazji na Ukrainę, Sadiq Khan, burmistrz Londynu, wezwał brytyjski rząd do przejęcia tamtejszych nieruchomości należących do członków rosyjskiej elity finansowej powiązanych z Putinem. Apel pozostał bez odpowiedzi, ale już dwa tygodnie później do wartej 50 mln funtów willi Olega Dieripaski wdarli się sami Londyńczycy. Wywiesili na niej niebiesko-żółtą flagę i ogłosili, że zostaną tam zakwaterowani uchodźcy z Ukrainy. Podobna sytuacja miała miejsce we francuskim Biarritz.