Stacje telewizyjne i radiowe łączą siły. Władze apelują, by nie podawać informacji o ruchach własnych wojsk i dokładnych miejscach uderzenia rosyjskich rakiet i korzystać wyłącznie z oficjalnych źródeł informacji.

Gdy 24 lutego przed świtem Rosjanie przekroczyli ukraińską granicę i zaczęli ostrzeliwać miasta, miejscowe media nie były na to gotowe. Z Kijowa natychmiast zaczęły nadawać na żywo zagraniczne koncerny medialne, m.in. CNN. Dopiero po kilku kwadransach dołączyli do nich ukraińscy dziennikarze. Większość tamtejszych stacji telewizyjnych rozpoczęła całodobowy maraton informacyjny, często retransmitując program dotychczasowej konkurencji.
Przez pierwsze dni inwazji telewizje nadawały telemaraton parlamentarnego kanału Rada. Program Rady można było zobaczyć także w konkurencyjnych stacjach, np. w ICTV oligarchy Wiktora Pinczuka, Interze Serhija Lowoczkina albo Suspilnem, czyli w telewizji publicznej. W normalnych warunkach Rada nadaje ze swojego studia. Podczas alarmów bombowych dziennikarze przenoszą się do zaimprowizowanego studia na jednym z kijowskich parkingów podziemnych. Wspólne informacje podają też stacje radiowe. Wśród nich Russkoje radio (Radio Rosyjskie), które po ataku zmieniło nazwę i zaczęło grać ukraińską muzykę.
Media przestawiły się na przekaz propaństwowy. Dominują pozytywne informacje z frontów. Kanały centralne informują o zagrożeniach. Transmitowane są komunikaty obrony cywilnej o zagrożeniu z powietrza. To jedno z głównych źródeł informacji, ponieważ syreny obrony cywilnej informujące o konieczności zejścia do schronu lub piwnicy nie wszędzie dobrze słychać. Władze informują o zagrożeniu nalotami także poprzez oficjalne strony w serwisach społecznościowych. Obrona cywilna w poszczególnych obwodach stworzyła specjalne kanały na popularnym w Ukrainie Telegramie. I tak np. obwód lwowski ogłasza i odwołuje alarmy przeciwlotnicze na kanale „Opowiszczennia CZ” (Ogłoszenia OC). Rządowe Centrum Komunikacji Strategicznej i Bezpieczeństwa Informacyjnego stworzyło też telegramowy serwis „Sprawdi” (Naprawdę) podający oficjalne informacje rządowe. Media apelują, by korzystać tylko ze zweryfikowanych kanałów komunikacji, by uniknąć wrogiej dezinformacji.
W większości obwodów nocą obowiązuje godzina policyjna. Im bliżej frontu, tym reżim jest ostrzejszy. W Kijowie władze ostrzegają, że człowiek napotkany na ulicy w trakcie jej obowiązywania może zostać uznany za dywersanta i zastrzelony bez ostrzeżenia. W oddalonym od frontu Lwowie władze podchodzą do ograniczeń bardziej liberalnie. Wprowadzono tam specjalne akredytacje dla dziennikarzy chcących relacjonować sytuację w mieście w godzinach nocnych. Praca w tym czasie jest jednak utrudniona częstymi kontrolami dokumentów. Kategorycznym zakazem objęte jest fotografowanie umocnień, wojskowych transportów i punktów kontrolnych. Zdarzały się przypadki, że funkcjonariusze godzinami sprawdzali dziennikarzy, których zachowanie uznano za podejrzane. To efekt co najmniej jednego zdarzenia, w którym Rosjanie podawali się za pracowników mediów, zbierając informacje o ukraińskiej armii.
Władze apelują, by nie podawać w czasie rzeczywistym dokładnych adresów, w które uderzają rosyjskie rakiety, by nie pomagać agresorowi w korygowaniu celności ognia. 3 marca parlament zakazał „przygotowywania i rozpowszechniania produkcji informacyjnej mającej na celu promocję działań państwa agresora”. Zakazem jest objęte zaprzeczanie temu, że rosyjska agresja na Ukrainę zaczęła się w 2014 r., usprawiedliwianie działań Rosji, nazywanie ich wojną domową albo konfliktem wewnętrznym, określanie wrogich oddziałów w Zagłębiu Donieckim mianem powstańców albo pospolitego ruszenia (po ukraińsku „opołczenci”). Wysłano list gończy za Jurijem Tkaczowem, szefem odeskiego „Tajmera”, największego prorosyjskiego medium lokalnego oficjalnie działającego na Ukrainie.
Siły okupacyjne nie oszczędzają przedstawicieli mediów. Trzeciego dnia inwazji zginął Dilerbek Szakirow, dziennikarz chersońskiego tygodnika „Nawkoło tebe”, zastrzelony z przejeżdżającego samochodu. 28 lutego ranny został korespondent brytyjskiego Sky News Stuart Ramsay, ostrzelany przez Rosjan w podkijowskiej Buczy. W niedzielę podobny los spotkał szwajcarskiego dziennikarza Guillaume’a Briqueta, który dodatkowo został ograbiony z paszportu, laptopa i 3 tys. euro w Wodiano-Łorynem w obwodzie kirowohradzkim. Briquet i Ramsay byli wyraźnie oznaczeni jako przedstawiciele prasy.
Rosyjskie wojska usiłują pozbawić Ukraińców dostępu do telewizji. Bombardowane były wieże telewizyjne w kilku miastach. W Chersoniu, jedynym mieście obwodowym, które po 24 lutego wpadło w ręce okupanta, zastąpiono transmisję ukraińskich stacji kanałami rosyjskimi.