Parapaństwa Donbasu próbują zorganizować mobilizację ludności.

Najintensywniejszy od siedmiu lat ostrzał ukraińskich pozycji w Zagłębiu Donieckim trwa od piątku, ale Rosjanie zaczęli przygotowywać marionetkowe republiki Donbasu do eskalacji konfliktu już wiosną 2021 r. Tuż po tym, jak Moskwa zaczęła koncentrować wojska wzdłuż granicy z Ukrainą, co doprowadziło do zgody Waszyngtonu na spotkanie prezydentów Joego Bidena i Władimira Putina w Genewie.
W maju 2021 r. nominalni przywódcy samozwańczych Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych Denys Puszylin (DRL) i Łeonid Pasicznyk (ŁRL) podpisali dekrety zobowiązujące lokalne struktury siłowe do przeprowadzenia kontroli rezerwistów. Mieszkańców terenów okupowanych zobowiązano do stawienia się przed komisjami wojskowymi w celu „skontrolowania obecności obywateli przebywających w rezerwie i przypisanych do jednostek wojskowych”. MSW obu parapaństw miało pod przymusem doprowadzać przed komisje mężczyzn, którzy nie stawili się na wezwanie.
Równolegle w drugiej połowie maja DRL i ŁRL przeprowadziły ćwiczenia z udziałem rezerwistów. Lokalne siły zbrojne składają się z dwóch korpusów armijnych (po jednej na parapaństwo), zwanych też milicją ludową, dowodzonych przez kadrowych oficerów rosyjskich sił zbrojnych. Wszystkie ich działania są prowadzone na bezpośredni rozkaz z Moskwy. Po spotkaniu Bidena z Putinem, które odbyło się 16 czerwca 2021 r., Moskwa złagodziła retorykę, jednak - jak twierdzą ukraińscy politycy - Rosjanie nie wycofali nagromadzonych na granicy z Ukrainą wojsk.
Kryzys wybuchł z nową siłą w listopadzie 2021 r. W grudniu Moskwa przedstawiła żądanie zawarcia traktatu, w którym NATO zobowiązałoby się m.in. do nieposzerzania się na Wschód i wycofania instalacji wojskowych z państw przyjętych do Sojuszu po 1997 r., czyli po podpisaniu aktu stanowiącego o podstawach wzajemnych stosunków, współpracy i bezpieczeństwa między NATO a Rosją (Polska stała się członkiem Aliansu w 1999 r.). Jeszcze przed opublikowaniem projektu traktatu wznowiono przygotowania do eskalacji na Donbasie. W listopadzie DRL i ŁRL znów starały się stworzyć listy rezerwistów podlegających przyszłej mobilizacji.
Nasze źródło w Doniecku podaje, że kontrola w I korpusie ujawniła, że proces był torpedowany na niższych szczeblach urzędniczych i przez samych mieszkańców, którzy nie zamierzali walczyć za DRL, co skończyło się licznymi dymisjami. Do Doniecka i Ługańska zaczęto tymczasem zwozić paliwo, wzmogła się też aktywność ćwiczeniowa lokalnych oddziałów. W połowie lutego zaczęto powoływać rezerwistów. Do rozdawania powołań zaangażowano urzędników władz lokalnych i nauczycieli. Ludność nie garnęła się jednak do wojska. Stąd Rosjanie zdecydowali się na zamknięcie dla nich granic.
W piątek, gdy zaczęto masowo ostrzeliwać ukraińskie pozycje (pociski trafiły m.in. w przedszkole w Stanicy Ługańskiej i podwórko liceum we Wrubiwce), rosyjskie media zaczęły szerzyć panikę wśród mieszkańców terenów okupowanych, podając, że Kijów szykuje ofensywę. Media wyemitowały nagrane kilka dni wcześniej (przed eskalacją) wezwanie Puszylina do ewakuacji kobiet, dzieci i osób starszych do Rosji. Jednocześnie wprowadzono zakaz opuszczania parapaństw przez mężczyzn w wieku poborowym (18-56 lat). Obrońcy praw człowieka informują o przypadkach powoływania do milicji ludowych osób niepełnoletnich, co jest niezgodne z międzynarodowym prawem wojennym.
Oddziały formalnie podporządkowane DRL i ŁRL nie będą najpewniej w stanie nawiązać równorzędnego boju z siłami rządowymi, więc w przypadku przejścia do starć na lądzie do walki będą musiały przystąpić regularne jednostki rosyjskie. W sobotę Stanisłau Zaś, kierujący pracami Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB), czyli aliansu wojskowego skupiającego Rosję i jej sojuszników, zasugerował, że na Donbas powinny wejść siły pokojowe. Niewykluczone, że Rosjanie zdecydują się na interwencję pod flagą ODKB, co zostało przetestowane w styczniu podczas tłumienia protestów w Kazachstanie. Była to pierwsza taka operacja w historii ODKB.