Rozmowy USA z Rosją to otwarte starcie weteranów polityki zagranicznej, zazwyczaj rzadko goszczących na pierwszych stronach światowych gazet.

Powściągliwe gesty, proste, drewniane stoliki, za nimi dwie delegacje, a pośrodku pomieszczenia amerykańskie i rosyjskie flagi. Surowy wystrój sali negocjacyjnej w stałym przedstawicielstwie Stanów Zjednoczonych przy Organizacji Narodów Zjednoczonych w Genewie dobrze oddawał chłód panujący w relacjach dwustronnych, przypominający napięcia z okresu zimnej wojny czy niektóre spory ostatnich 30 lat. Stawka ponownie jest niebagatelna. Przy koncentracji wojsk rosyjskich wokół Ukrainy chodzi o przyszłość NATO oraz politykę bezpieczeństwa w Europie Środkowej i Wschodniej.
Nie bez powodu „The Wall Street Journal” pisał o największym kryzysie bezpieczeństwa na linii Waszyngton–Moskwa od upadku Związku Radzieckiego. Delegacji Stanów Zjednoczonych w Genewie przewodziła drobna kobieta, rosyjskiej – postawny mężczyzna. Pierwsza to Wendy Sherman, numer dwa amerykańskiej dyplomacji, drugi to Siergiej Riabkow, wiceszef rosyjskiego MSZ. Rozpoczęty w tym tygodniu dialog rzucił ich w sam środek wiru wydarzeń. Muszą się mierzyć z odpowiedzialnością i zainteresowaniem mediów, które zazwyczaj dotyczą ich szefów – sekretarza stanu Anto ny’ego Blinkena i ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa.
Od Bośni do Iranu
Sherman i Riabkow to jednak doświadczeni profesjonaliści, ważne trybiki w administracyjnych machinach swoich państw, z armią doradców wokół siebie. Urodzona w żydowskiej rodzinie z Baltimore 72-letnia Sherman to nestorka amerykańskiej dyplomacji, pracująca w niej na różnych stanowiskach od początku lat 90. Przed rozpoczęciem kariery w Departamencie Stanu działała w organizacji wspierającej kandydatów opowiadających się za szerokim prawem do aborcji. Była też asystentką Barbary Mikulski, legendy amerykańskiego parlamentaryzmu, najdłużej piastującej funkcję senatora kobiety w historii USA.
W administracji Billa Clintona Sherman przez trzy lata sprawowała funkcję asystentki sekretarza stanu ds. legislacyjnych, a następnie doradczyni sekretarza stanu. Po kilkuletniej przerwie wróciła do Departamentu Stanu w 2011 r., za rządów kolejnego demokratycznego prezydenta Baracka Obamy. W 2014 r. po raz pierwszy objęła stanowisko zastępczyni sekretarza stanu. Została powołana do specjalnego zespołu, który miał zwiększyć bezpieczeństwo amerykańskich dyplomatów po ataku w libijskim Bengazi. Odsyłano ją do trudnych negocjacji, uczestniczyła w rozmowach z Chinami, Iranem, Koreą Północną i Syrią. Obok Johna Kerry’ego jest uznawana za jedną z głównych architektów międzynarodowego porozumienia nuklearnego z Teheranem z 2015 r.
Odeszła z administracji tuż przed objęciem władzy przez Donalda Trumpa. Wróciła do niej w 2021 r. po wygranej Joego Bidena, od razu na stanowisko zastępcy szefa resortu. – Aby sprostać chwili, potrzebujemy Departamentu Stanu, który wygląda jak Ameryka; kierowanego przez kobiety i mężczyzn, którzy nie będą obawiać się kwestionowania status quo – mówił Blinken. W trakcie swojej kariery Sherman wielokrotnie zajmowała się polityką wobec Kremla. W latach 90. zabiegała w Waszyngtonie o fundusze dla Rosji i innych państw powstałych po rozpadzie Związku Radzieckiego oraz poparcie dla wynegocjowanego w 1995 r. układu w Dayton, który kończył wojnę w Bośni i Hercegowinie. W marcu 2014 r. jako wysoka rangą przedstawicielka Departamentu Stanu odwiedziła kijowski Majdan. Nieoficjalnie wiadomo, że w 2021 r. to właśnie ona kontaktowała się z polskimi władzami, gdy Waszyngton był zaniepokojony postępem prac w Warszawie przy lex TVN.
Zbierajcie manatki
Jej rosyjski odpowiednik z Genewy jest młodszy od niej o 11 lat. Na stanowisku wiceszefa MSZ w Moskwie Riabkow pozostaje nieprzerwanie od 2008 r. Jego kariera od początku przebiegała przebojowo. Do resortu dyplomacji trafił w 1982 r. w wieku 22 lat, od razu po ukończeniu studiów na prestiżowym Moskiewskim Państwowym Instytucie Stosunków Międzynarodowych (MGIMO). W MSZ pracował na różnych stanowiskach, w centrali i za granicą. W latach 2002–2005 oddelegowano go do rosyjskiej ambasady w Waszyngtonie. Trzy lata po powrocie z USA został wiceministrem. Obecnie do zakresu obowiązków Riabkowa należą stosunki dwustronne z krajami Ameryki Północnej i Południowej, kontrola zbrojeń i polityka wobec rozwoju irańskiego programu nuklearnego.
Szef rosyjskiej delegacji jest uznawany za dyplomatę o łagodnym jak na przedstawicieli Kremla języku i mniej jastrzębim usposobieniu niż jego przełożony. Tym razem zadał jednak kłam tej opinii, gdy przed spotkaniem w Genewie stwierdził, że „NATO powinno zebrać manatki i cofnąć się do granic sprzed 1997 r.”. Napięcia wokół Ukrainy porównywał także do kryzysu kubańskiego z 1962 r., gdy świat stanął na krawędzi wojny nuklearnej. Po rozmowach w Szwajcarii przyznał, że rozbieżności pozostają istotne, ale mówił też o „optymistycznym tonie”. Do dialogu na wysokim szczeblu między amerykańskimi i rosyjskimi dyplomatami dojdzie ponownie w środę w Brukseli na posiedzeniu Rady NATO–Rosja, tym razem w szerszym formacie. Będzie to pierwsze spotkanie Rady od ponad dwóch lat. Na czele delegacji USA i Rosji ponownie staną Sherman i Riabkow. W czwartek dojdzie zaś do rozmów w Wiedniu na szczeblu Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie.
Z wypowiedzi dyplomatów wynika, że Waszyngton i Moskwa inaczej widzą harmonogram dalszych negocjacji. Sherman twierdzi, że omówienie kwestii bezpieczeństwa i kontroli zbrojeń to skomplikowana materia wymagająca wielu tygodni pracy. Riabkow dowodzi natomiast, że strony „nie mogą sobie pozwolić na dodatkowe opóźnienia”. Wśród dyskutowanych kwestii mogą się pojawić te dotyczące bezpośrednio Polski. Amerykanie są skłonni do negocjacji z Rosją w sprawie zakresu ćwiczeń wojskowych i rozmieszczenia rakiet w Europie, ale deklarują, że o niczym nie będą decydować ponad głowami sojuszników. Chociaż w Genewie Rosjanie zapewniali, że nie mają planów inwazji na Ukrainę, to zastrzegali, że jeśli dyplomacja zawiedzie, prezydent Władimir Putin przeanalizuje opcje przygotowane przez jego ekspertów wojskowych. Na razie wydaje się, że Biały Dom i Kreml dają wciąż szansę dyplomatom.
Choć Riabkow jest dyplomatą od 40 lat, zdarzają mu się mocne słowa