Przed nami jeden z najważniejszych tygodni ostatnich lat. Cykl spotkań mających powstrzymać ofensywę Rosji może na lata określić sytuację w naszym regionie. A sygnały płynące z Waszyngtonu nie są jednoznaczne. Teoretycznie słychać zapewnienia, że jedność świata euroatlantyckiego jest niepodważalna, a ultimatum, dotyczące zakazu członkostwa Ukrainy w NATO i nierozmieszczania na wschodniej flance broni uznanej przez Kreml za zagrożenie, nie może zostać zaakceptowane. W przeddzień dyplomatycznego maratonu bardzo ostre oświadczenie na ten temat wystosował sekretarz stanu Antony Blinken. Sytuację zdają się rozumieć także architekci resetu z Rosją za Baracka Obamy.

„Poznałem Putina w 1991 r. Pisałem o nim przez dwie dekady. Siadywałem z nim w jednym pokoju przez pięć lat pracy dla administracji Obamy. Ci, którzy wierzą, że Putin przestanie podkopywać ukraińską suwerenność i demokrację, jeśli dostanie gwarancję nierozszerzania NATO, nie znają go” – napisał Michael McFaul, doradca Obamy ds. rosyjskich i ambasador w Moskwie w latach 2012–2014. Problem w tym, że obecna administracja nie sprawia wrażenia pewnej siebie. Nie ma gwarancji, że Biały Dom nie pójdzie na ustępstwa, które rykoszetem uderzą w nasze bezpieczeństwo. Zwłaszcza biorąc pod uwagę zdementowane wprawdzie doniesienia NBC o gotowości do ograniczenia obecności wojskowej USA w Europie Środkowej.
Brutalnie podsumował rok Joego Bidena Marc Thiessen, felietonista „The Washington Post”, autor przemówień George’a W. Busha i jego sekretarza obrony Donalda Rumsfelda. „Dał Rosji zielone światło dla Nord Stream 2, a następnie naciskał na ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, by zaakceptował rosyjską dominację energetyczną nad jego krajem. Demokraci rozpoczęli impeachment Donalda Trumpa za rzecz znacznie mniejszej wagi. Okazał słabość wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę. Nieprzypadkowo Władimir Putin zagroził jej raptem kilka miesięcy po katastrofalnej ucieczce z Afganistanu i kapitulacji w sprawie NS2. Zmuszanie Ukrainy do ułożenia się z Rosją pod groźbą inwazji nagradza agresję Putina i zaprasza do jej kontynuacji” – napisał Thiessen.
Rosjanie komunikują to wprost. W niedawnej audycji na antenie państwowej telewizji komentator Jewgienij Satanowski wymienił trzy największe problemy związane z rozpadem ZSRR. To strata Ukrainy, uczynienie z zachodniej Syberii obszaru granicznego (nawiązanie do utraty kontroli nad Kazachstanem) i zamiana obwodu kaliningradzkiego w eksklawę. Rosyjscy deputowani prześcigają się w snuciu wizji o podziale Kazachstanu i rozbiciu Ukrainy, jeśli Zachód nie zrezygnuje z jej wspierania. Trzeci element to niespecjalnie zawoalowana groźba pod adresem Polski i Litwy. Skoro Kaliningrad nie powinien stać się eksklawą, to trzeba to odwrócić. Stąd o krok do powrotu do pomysłu z lat 90. o eksterytorialnym korytarzu transportowym z Białorusi do obwodu przez przesmyk suwalski. Jeśli Waszyngton podejmie rozmowę o kompromisie kosztem Ukrainy, temat dotyczący bezpośrednio Polski pojawi się szybciej, niż nam się wydaje.