Chiny zaczęły promować turystykę w regionie Sinciangu, gdzie od 2016 r. prowadzą masowe prześladowania muzułmańskiej mniejszości ujgurskiej. Zgodnie z przyjętym niedawno planem, w 2025 r. region miałoby odwiedzić co najmniej 400 mln osób. To dwa razy więcej niż dotychczas – w 2020 r. na taką podróż zdecydowało się 158 mln turystów, a w 2021 r. – mimo trwającej pandemii – mogło ich być ok. 200 tys.
Władze chcą zainteresować Sinciangiem przede wszystkim turystów krajowych z dominującej grupy narodowościowej Han. Informacje na temat sytuacji Ujgurów w Sinciangu są w Chinach cenzurowane. Państwowe media promują region jako bezpieczny i egzotyczny kierunek wyjazdów. W rezultacie Chińczycy spoza Sinciangu pozostają w dużej mierze nieświadomi ograniczeń i nacisków, z jakimi borykają się na co dzień Ujgurzy.
Organizacje zajmujące się prawami człowieka, w tym Human Rights Watch, twierdzą, że ponad milion Ujgurów wciąż więzionych jest w obozach, gdzie władze próbują wykorzenić islamskie tradycje kulturowe i siłą zasymilować ich do chińskiej większości Han. Rząd w Pekinie oskarżany jest o ludobójstwo, na co wskazywać mają coraz niższe wskaźniki urodzeń wśród mniejszości i masowe zatrzymania. Same władze przekonują jednak, że ich celem jest wyłącznie integracja Ujgurów, a do tego celu konieczne jest zastosowanie ostrych środków. Pekin opisuje obozy jako ośrodki szkolenia zawodowego i twierdzi, że – podobnie jak wiele krajów zachodnich – dąży do minimalizacji zagrożenia przeprowadzenia ataków terrorystycznych. Świata to jednak nie przekonuje – Stany Zjednoczone wraz z Australią, Wielką Brytanią i Kanadą zaplanowały już bojkot Zimowych Igrzysk Olimpijskich, które mają się odbyć w Pekinie w lutym 2022 r.
Komunistyczny rząd oficjalnie uznaje istnienie 55 grup etnicznych, zamieszkujących m.in. regiony Syczuanu i Tybetu. W ostatnich dziesięcioleciach rozwinął się wokół nich wspierany przez państwo przemysł turystyki etnicznej. Grupy te korzystały z napływu podróżujących, bo przywozili do zamieszkiwanych przez nich – słabo rozwiniętych regionów – sporo gotówki. Sinciang stał się szczególnie popularnym celem podróży dla chińskich turystów ze względu na pustynne krajobrazy i sztucznie wykreowaną wersję kultury ujgurskiej. Lokalne władze burzą bowiem zamieszkiwane przez muzułmanów wioski i odbudowują je w sposób atrakcyjny dla odwiedzających, otwierając przy okazji hotele i restauracje. Zniszczone zostały m.in. meczety czy cmentarze. W Kaszgarze – mieście powiatowym w Sinciangu – jeden z meczetów został zamieniony w kawiarnię, a drugi w toaletę dla turystów.
Analiza zdjęć satelitarnych opublikowanych przez grupę badawczą Australian Strategic Policy Institute szacuje, że w ostatnich latach zniszczonych zostało ponad 8 tys. świątyń. To około jedna trzecia wszystkich meczetów zarejestrowanych w Sinciangu. Władze przekonują, że nigdy nie burzyły miejsc kultu, a jedynie wzmacniały stare meczety, które zagrożone były trzęsieniami ziemi lub silnymi deszczami. – Podjęliśmy wiele środków, by je chronić – mówił rzecznik rządu Sinciangu Elijan Anajat.
Niektóre atrakcje turystyczne położone są w niewielkiej odległości od obozów i więzień. Część Ujgurów, która nie została w nich zamknięta, zatrudniana jest np. do prezentowania chińskim turystom tradycyjnych tańców. Partia komunistyczna ma długą historię eksponowania kulturowych aspektów mniejszości etnicznych przy jednoczesnym tłumieniu wszelkich tradycji wśród tych samych grup. Członkowie muzułmańskiej mniejszości pracują też w restauracjach i hotelach, ale w dużej mierze zostali wykluczeni z rozwoju gospodarczego przez szeroko rozpowszechnione dyskryminacyjne praktyki zatrudniania.
Turystyka w regionie jest im jednak potrzebna. Międzynarodowe korporacje zmuszane są obecnie do zerwania wszelkich więzi z regionem, co przekłada się na sytuację gospodarczą Sinciangu. Przybywający podróżni mieliby zrekompensować potencjalne straty.
W połowie grudnia amerykański Senat jednogłośnie przegłosował ustawę, zgodnie z którą Stany Zjednoczone stały się pierwszym państwem na świecie, które zakazało wszelkiego importu z regionu Sinciangu. Przyczyną decyzji była obawa o przymusową pracę Ujgurów. Ustawa nakłada poważne ograniczenia na firmy, które dotychczas importowały tamtejsze produkty. Te sprzeciwiały się wprowadzanym zmianom, argumentując, że przepisy są zbyt uciążliwe i zakłócą globalne łańcuchy dostaw. Sinciang jest głównym źródłem dostaw bawełny. Produkuje się tam także znaczną część światowego polikrzemu, który używany jest do budowy paneli słonecznych i smartfonów. Wśród lobbujących przedsiębiorstw znalazły się światowe giganty – Nike, Coca-Cola i Apple. Decydując się na import, korporacje te będą musiały udowodnić celnikom, że produkty nie zostały wykonane w drodze pracy przymusowej przez prześladowaną mniejszość muzułmańską.
Czarne chmury zawisły również nad amerykańską firmą Airbnb, która oferuje wakacyjny wynajem mieszkań na całym świecie. Część nieruchomości znajduje się także w Sinciangu. Portal „Axios” donosił, że 14 z nich należy do chińskiej grupy paramilitarnej Xinjiang Production and Construction Corps (XPCC), która została w 2020 r. objęta przez rząd USA sankcjami za współudział w ludobójstwie. Firma, która jest jednym z głównych sponsorów Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, poinformowała, że nie ma obowiązku sprawdzania, kim są właściciele ziemi, na których stoją wynajmowane nieruchomości. – Niezwykle poważnie traktujemy nasz obowiązek przestrzegania przepisów Departamentu Skarbu USA. Przepisy wymagają od nas wyłącznie weryfikacji stron, z którymi prowadzimy transakcje – napisał w oświadczeniu rzecznik prasowy Airbnb Christopher Nulty. – Pobyty w Chinach stanowiły w ciągu ostatnich kilku lat ok. 1 proc. przychodów. To minimalna część naszego sukcesu finansowego, ale uważamy, że Chiny są ważną częścią naszego celu, jakim jest łączenie ludzi z całego świata – przekonywał Nulty.
W listopadzie Human Rights Watch wezwało Airbnb i pozostałych sponsorów Igrzysk Olimpijskich do wywarcia nacisku na rząd w Pekinie w sprawie jego polityki wobec Ujgurów. Mimo fali krytyki firma pozostaje nieugięta i nie zdecydowała się na ograniczenie swojej działalności w Państwie Środka.
USA zakazały wszelkiego importu z Sinciangu