Rzecznik Komisji Europejskiej ds. zagranicznych Peter Stano zaapelował w poniedziałek w Brukseli do władz Kosowa i Serbii o deeskalację największych od lat napięć na granicy między tymi dwoma krajami.

"Kluczowym słowem teraz jest: deeskalacja. I jest to przede wszystkim odpowiedzialność dwóch stron - Kosowa i Serbii. To co się teraz dzieje nie jest dobre. Nie jest to dobre dla ludzi w Kosowie, nie jest dobre dla ludzi w Serbii. I również nie jest dobre dla regionu" - oświadczył Stano na konferencji prasowej.

Poinformował również, że serbscy i kosowscy negocjatorzy mają się spotkać "w najbliższych dniach" w Brukseli.

Od 20 września mieszkający na północy Kosowa etniczni Serbowie protestują przeciwko decyzji władz w Prisztinie o zakazie wjazdu do kraju samochodów z serbskimi tablicami rejestracyjnymi. Oprócz demonstracji doszło też do zablokowania drogi w pobliżu dwóch przejść granicznych z Serbią.

Kierowcy z Serbii wjeżdżający do Kosowa muszą teraz używać tymczasowych, ważnych przez 60 dni tablic rejestracyjnych. Władze w Prisztinie zaznaczają, że te regulacje są analogiczne do tych obowiązujących w Serbii, do których muszą się stosować mieszkańcy Kosowa i zostały wprowadzone na zasadzie wzajemności.

Serbia, która utraciła kontrolę nad Kosowem po kampanii militarnej NATO z 1999 roku, odmawia uznania niezależności swej byłej prowincji i od 2008 roku, czyli od ogłoszenia przez nią niepodległości, nie zgadza się na używanie na swym terytorium kosowskich tablic rejestracyjnych.

To największe od lat napięcie między tymi dwoma krajami - zauważa agencja Reutera. Dodaje, że o powściągliwość i nieeskalowanie napięcia apelują m.in. stacjonujące w Kosowie siły NATO.

Władze Kosowa wysłały w pobliże granicy z Serbią specjalne jednostki policji. Dochodziło już do starć z demonstrantami, podczas których siły bezpieczeństwa używały m.in. gazu łzawiącego. Według AFP nad przejściami granicznymi regularnie przelatują serbskie myśliwce i śmigłowce.